25 października światowym dniem ekscytujących wydawnictw

Każdego roku wypada taki dzień, kiedy można aż dostać zawrotu głowy od ekscytujących muzycznych premier. W 2019 roku 25 października zdaję się być tym kulminacyjnym dniem. Wiedziałem to już od paru miesięcy, ale z każdym dniem pojawiają się nowiny o kolejnych premierach, a pewnie czeka mnie jeszcze niejedna niespodzianka. Postanowiłem więc podzielić się moją ekscytatacją i po krótce wspomnieć te wydawnictwa. Leprous – Pitfalls

Dla redakcji Labo oczywista oczywistość. Zrecenzowaliśmy w końcu ich 3 albumy i przeprowadziliśmy wywiad z Simenem. Zapowiada się na to, że Norwegowie stonowali swoje brzmienie, uporzadkowali hałasy i wypełnili nowopowstałą przestrzeń odrobiną elektroniki. 3 single wydane do tej pory potwierdzają, że Einar wciąż nie ma sobie równych. To z pewnością jedno z najważniejszych wydarzeń w muzyce progresywnej.

Bruce Soord – All This Will Be Yours

Jedna z czołowych postaci współczesnej progresji (lider The Pineapple Thief) wraca z drugim solowym albumem. Raczej nie ma co się spodziewać skoku stylistycznego w bok. Dostaniemy po prostu piosenkowe Ananasy. Ale czy to źle? Absolutnie nie. King Princess – Cheap Queen

Lekka zmiana klimatu, bo przeskakujemy na nową nadzieję ambitnego popu, artystkę, która zaczęła skromną epką z gitarowym popem, by na pełnoprawnym albumie pokazać swoją odważniejszą twarz. Singli już wyszło co nie miara, więc już teraz macie szansę poznać część muzycznych twarzy King Princess. Mnie najbardziej podoba się ta funkowa.

PVRIS – Hallucinations

PVRIS bardzo zaskoczyli mnie swoim mariażem ultraprzebojowego popu i naszpikowanego elektroniką rocka na albumie „All We Know of Heaven…”. Ich najnowsza epka zdaję się skłaniać niestety ku popowi, ale grupa wciąż potrafi skomponować kawałkie, które na długo zostają w głowie. Polecam do śpiewania przy sprzątaniu. James Blunt – Once Upon A Mind

Myślicie pewnie, że to jakaś pomyłka. James Blunt na Labo? W redakcji niczego się nie boimi, dlatego też do niej dołączyłem. No dobra, James Blunt jest moim autonomicznym wymysłem. Ostatnia płyta Brytyjczyka mocno przypadła mi do gustu. Była pełna autoironii i szczerości, a muzyka wzbogacona o elektronikę mocno wpadała w ucho. Wydaje się, że James Blunt A.D. 2019 wraca do bardziej klasycznego grania, więc mój entuzjazm jest nieco ostudzony, ale może parę dobrych kompozycji się jednak trafi.

FKA Twigs – Magdalene

Jeden z najbardziej intrygujących i trudnych do sklasyfikowania głosów współczesnego R&B, a może i całej alternatywy, wraca z długo wyczekiwanym albumem. Jakoś ciężko jest mi przebić się przez jej personę, ale trudno nie uznać „Magdalene” za jedno z wydarzeń roku. FKA Twigs dalej pozostaje niezwykle ambitna, co potwierdzają 3 zupełnie odmienne single, samodzielnie wyreżyserowany teledysk i taniec na różę w teledysku do Cellophane. NOŻE – Gniew

Z rodzimych albumów za dwa tygodnie wreszcie pojawi się debiutancki album zespołu NOŻE, na który czekałem od 2017 roku. Polacy grają klimatycznego rocka z lekko poetyckimi tekstami. Polecam szczególnie Złe wychowanie. Albumy, które mnie, ani grzeją, ani ziębią, ale pewnie niektórych podekscytują: Alcest „Spiritual Instinct” / Airbourne „Boneshaker” / Mayhem „Daemon” / Cigarettes After Sex „Cry” / Ania Rusowicz „Przebudzenie” / Norma Jean „All Hail” / Botanist „Ecosystem” / Sun O))) „Pyroclasts” / Swans „Leaving Meaning”