Benny Golson i Scottish National Jazz Orchestra (Edynburg, Queen’s Hall, 18.09.2015)

fot. Rita Pulavska 

Być na koncercie Benny’ego Golsona, to jak przenieść się w czasie do świata jazzu, który już nie istnieje. Muzycy, z którymi artysta ten definiował kiedyś jazzowy język już dawno przenieśli swoje kariery do sfer niebieskich albo z aktywnego życia muzycznego zwyczajnie się wycofali. Nie każdy bowiem w wieku 86 lat decyduje się na międzykontynentalne tournee. Benny Golson natomiast po gorącym przyjęciu na letnim festiwalu Jazz a Vienne we Francji, gdzie wystąpił z The Messengers Legacy, ponownie odwiedził nasz kontynent, tym razem grając trzy koncerty w Szkocji (Edynburg, Glasgow, Aberdeen). Towarzyszyła mu Scottish National Jazz Orchestra, pod dyrekcją Tommego Smitha, jak twierdził sam Golson przed koncertem, ponoć najlepsza orkiestra na świecie. Okazało się, że nie była to tylko czysta kurtuazja.

fot. Rita Pulavska

Zanim koncert się rozpoczął, Tommy Smith zdążył jeszcze przeprowadzić z szacownym gościem wywiad, w którym uczestniczyła również publiczność. Amerykanin już wtedy pokazał, że oprócz sztuki jazzowej doskonale opanował również sztukę gawędzenia. Na repertuar koncertu składały się wyłącznie kompozycje Benny’ego Golsona, a wśród nich takie evergreeny, jak: Wishper Not, którym orkiestra otworzyła swój występ, Killer Joe, którego temat szumiał mi w głowie jeszcze następnego dnia oraz I Remember Clifford, gdzie Benny Golson najdoskonalej udokumentował szlachetność swojego tonu, grając przepiękną partię solową.  Artysta ten w przeciągu całej swojej kariery nigdy nie był saksofonowym „krzykaczem”. Jego brzmienie było zawsze ciepłe, pogodne i wyjątkowo jak na jazz estetyczne. Improwizując, uwagę skupiał  bardziej na prowadzeniu efektownej linii melodycznej niż na efektownych popisach technicznych. Mimo upływu lat w tej kwestii nic się nie zmieniło. 

Znacznie więcej do udowodnienia mieli natomiast członkowie SNJO. W każdym z utworów mogliśmy usłyszeć więc bardzo liczne popisy solowe. Najbardziej wyróżniali się saksofoniści: Tommy Smith, Konrad Wiszniewski, Martin Kershaw, Paul Towndrow oraz niezwykle uzdolniony perkusista Alyn Cosker. Ich umiejętności potrafiła docenić owacjami nie tylko publiczność, ale i sam Benny Golson, co rusz z uznaniem kiwając głową. 

Benny Golson to również niezrównany konferansjer, który czarował  audytorium nie tylko grą, ale i opowieściami. Każdy z 9 zagranych utworów ma swoją niepisaną historię, której Amerykanin nie omieszkał trzymać w sekrecie. Oto historia powstania kompozycji Stablemates w skrócie, dużym skrócie:

fot. Rita Pulavska

Pamiętam, graliśmy kiedyś w Bostonie, kiedy do klubu weszła moja ówczesna żona z przyjaciółkami. Byliśmy wtedy w czasie procesu rozwodowego, więc chciała porozmawiać. Ja bynajmniej na to ochoty nie miałem, więc po skończonym pierwszym secie szybko schowałem się w garderobie i ze stresu zacząłem komponować. Zdołałem napisać 14-taktowy temat, kiedy musiałem wracać na scenę. Mimo licznych prób nie udało mi się rozwinąć tego tematu, więc pozostał w swojej formie pierwotnej. Kiedy John Coltrane odszedł z naszego zespołu i zaczął grać w kwintecie Milesa Davisa, zaproponował włączenie tego numeru do ich repertuaru. Stablemates spodobał się Davisowi na tyle, że nagrał go w studio („Miles: The New Miles Davis Quintet”, Prestige Records 1956 – przyp red.), zanim zrobiłem to ja. Kiedy po jakimś czasie spotkałem Milesa, ten powiedział: „Nagraliśmy to! Zdradź mi tylko, jak pisałeś ten utwór, to co paliłeś?”

Ten grubo ponad 2-godzinny koncert zakończył się utworem Blues March łączącym, jak sama nazwa wskazuje, elementy marsza i bluesa. To na pozór karkołomne połączenie wypadło na tyle atrakcyjnie, że widownia wciąż domagała się więcej. Gorący aplauz nie przekonał jednak Benny’ego Golsona do wyjścia na bis, co nie zmienia faktu, że zgromadzona publiczność w sali Queen’s Hall miała zaszczyt uczestniczyć w historycznym wydarzeniu. SNJO kontynuuje fantastyczną serię koncertów z wybitnymi postaciami sceny jazzowej i mam nadzieję, że jeszcze nie raz przyjdzie mi zdać relację z ich występu. Szkotom należy szczerze zazdrościć takiej orkiestry narodowej. Dla wszystkich zainteresowanych ich przyszłymi koncertami zapraszam na stronę snjo.co.uk.