Besides – Everything is

★★★★★★★★☆☆

 1. Of joy 2. Efflorescent 3. Fluttering 4. And so am I 5. Cauterized 6. A threnody 7. Remained 8. Of Sorrow

SKŁAD: Paweł Kazimierczak – gitara; Piotr Świąder Kruszyński – gitara; Artur Łebecki – gitara basowa; Bartek Urbańczyk – perkusja

PRODUKCJA: Maciej Karbowski

WYDANIE: 15 października 2015 – własne

Druga płyta dla każdego zespołu jest czymś przełomowym i znaczącym; stanowi potwierdzenie – bądź zaprzeczenie – klasy muzyków, wyznacza kierunek artystycznego rozwoju, nierzadko grzebie obiecujące projekty. Besides łatwego zadania nie mieli; szeroka publiczność poznała ich dopiero dzięki wygranej w Must Be The Music, ale ich debiut „We Were So Wrong” hulał już wtedy od jakiegoś czasu w serwisach branżowych i zbierał pozytywne recenzje. Recenzenci zgodnie twierdzili, że sympatyczni panowie z Brzeszcz absolutnie nie odkrywają nowych lądów, ale zarazem są w stanie – poruszając się ściśle w gatunkowych schematach – stworzyć muzykę głęboką, poruszającą i w żadnym wypadku nie nużącą. Można więc było zrobić jedną z dwóch rzeczy: nagrać album w stylu, który gwarantuje wymierny sukces, ale jednocześnie narazić się na natężenie oskarżeń o odtwórczość i brak oryginalności albo podjąć próbę łagodnej ewolucji, co zawsze będzie mile widziane, a i może przy okazji uda się odnaleźć swoją niszę?

Tę ewolucję słychać bardzo wyraźnie. O ile debiutancki album opierał się mocno na barwnych i wielowątkowych opowieściach snutych przez gitarę prowadzącą, tak na „Everything is” akcent został przesunięty bardzo mocno w stronę klasycznych riffów. Znacznie mniej tutaj indywidualnej maestrii, a szkoda – nieraz już mogliśmy się przekonać, że Piotr Świąder to mag gitary i jest w stanie wyczarować oszałamiające, chwytające za serce dźwięki. Mam bardzo nieprzyjemne wrażenie, że wpływ Macieja Karbowskiego z Tides From Nebula – producenta płyty – był zbyt duży. Jest ono tym bardziej nieprzyjemne, że o ile popularnych „Tajdsów” bardzo cenię, to ich ostatni album jest dla mnie totalnie niestrawialny. A niestety nowy materiał Besides brzmi podobnie – zbyt podobnie – do niego. 

Z jednej strony na pewno jest to kwestia samej produkcji, bo o ile „We Were So Wrong” opierało się na krystalicznie czystym, soczystym brzmieniu i podkreśleniu każdego dźwięku, tak „Everything is” charakteryzuje się brzmieniem bardziej przytłumionym, przybrudzonym, a gitary są często wycofane mocno w głąb tła (nadmienię, iż produkcja zaskoczyła mnie tak bardzo, że pomimo dostępu do wersji cyfrowej poprosiłem o płytę audio – byłem przekonany, że to jakieś niedostatki stratnej kompresji…). Z drugiej jednak strony zmieniła się też struktura kompozycyjna utworów, co już wzmiankowałem na początku tego akapitu – melodie buduje tutaj głównie sekcja rytmiczna. Nie oceniam tego wyboru jednoznacznie źle, ale jest to pewna zmiana na gorsze względem debiutu. Wystarczy posłuchać takiego And So Am I, by nie mieć wątpliwości co do mniej lub bardziej świadomych inspiracji muzyków, choć trzeba przyznać, że nie tracą oni z horyzontu własnego, dawnego stylu (vide druga połowa tego utworu).

Oczywiście nie jest to w żadnym wypadku muzyka płaska i nieciekawa; nie brakuje ładnych motywów klawiszowych, jak choćby w otwierającym Of Joy czy wyciskaczy łez w rodzaju drugiej połowy Remained. Zmienił się jednak odcień emocjonalny twórczości Besides; choć wciąż nie brakuje chwytającej za gardło melancholii (jak w finale Efflorescent), to cała płyta jest raczej ciepła i pełna pozytywnych wibracji (dlaczego usilnie kojarzy mi się to z „Eternal Movement”… no dobrze, już przestaję narzekać). Odmienne wrażenia wywołują pulsujące, przytłaczające ściany dźwięku – coś, czego wcześniej w twórczości tego zespołu nie było. 

Nowe dzieło Besides jest jednocześnie krokiem w przód i w tył. W przód, bo nastąpiła ewolucja stylu i poszukiwanie czegoś nowego; w tył, bo to poszukiwanie własnego stylu skończyło się zbyt dużym nawiązaniem do estetyki Tides From Nebula. Ogólnie rzecz biorąc, jest to muzyka bardzo wysokiej jakości, pełna ciepłych emocji i najzwyczajniej na świecie ładna; dodatkowym plusem wydania jest przepiękna oprawa graficzna albumu, za co odpowiedzialna była Danuta Kazimierczak. Bardzo bym sobie jednak życzył, żeby tak zdolny zespół wykorzystywał swój potencjał lepiej. Bo słuchając debiutu, miałem wrażenie, że Besides potencjał mają ogromny i mogą na stałe zapisać się w historii klimatycznego grania. Przyjmuję więc, że „Everything is” to jedynie chwilowa zadyszka, która i tak zasługuje na wysoką ocenę. Reasumując i traktując rzecz obiektywnie: to bardzo dobry materiał i wciąż wiele zespołów może panom z Besides pucować buty. Mam jednak nadzieję, że artyści będą starali się poszukiwać swojej własnej drogi. W gatunku tak hermetycznym jak post-rock nie jest to łatwe, ale skoro wybitne zespoły to potrafią, to dlaczego, do licha, miałoby nie być na to stać Besides?

Bo że jest to zespół wybitny, nie mam najmniejszych wątpliwości.