Booze & Glory – Chapter IV

★★★★★★★★★✭

1. Days, Months, Years 2. No Rules 3. The Time is Now 4. Life’s a Gamble 5. Simple 6. Back on Track 7. Carry On 8. Blood From The Stone 9. Fool’s Paradise 10. Violence and Fear 11. Last Journey 12. For The Better Times 13. Start Believing SKŁAD: Mark – wokal, gitara; Liam – wokal wspomagający, gitara; Bubbles – gitara basowa; Frank – perkusja WYDANIE: 2017 – Lou & Rocked Boys

Szakal: Chcesz mieć tu zaraz Interpol?

Wąski: Niee, a skąd! 

Szakal: To ściągnij, k….sie, ten transparent! 

Wąski: Świetnie Pan mówi po polsku!

Szakal: A co ty myślisz? Że Polak nie może się wybić na świecie? 

(Killerów 2-óch, reż Juliusz Machulski, 1999)

Nie może? Pewnie, że może! Jeszcze jak! Booze & Glory to pewnego rodzaju sensacja na światowej scenie undergroundowej. Założony w Londynie w 2009 roku zespół tworzy iście internacjonalna mieszanka: frontmanem jest Mark (a właściwie Marek), emigrant z Polski, na gitarze gra Liam z Irlandii, basista Bubbles jest Grekiem, a Frank pochodzi z Włoch. Zabawny to zbieg okoliczności, bo każda z tych nacji  znana jest ze swojego gorącego temperamentu, a muzyka którą proponuje kwartet to… chuligański,  stadionowy punk rock! Nie mogło być chyba bardziej adekwatnie. Zespół bardzo aktywnie wydaje nową muzykę – obecny album jest już ich czwartym (po „Always On The Wrong Side”, „Trouble Free”, i „As Bold As Brass”) znaleźli się też na wielu kompilacjach, wydali kilka singli i EP’ek, oraz nagrywali  z nieodżałowanym, nieżyjącym już Mickym Fitzem z legendarnej grupy The Business.

Oi! lub inaczej street punk to specyficzny gatunek. Jest surowszą, bardziej korzenną i o wiele mniej upolitycznioną wersją punk rocka. Słychać w nim też wpływy klasycznych zespołów rockowych. To swego rodzaju hymny młodzieży z robotniczego środowiska, tworzącej ekipy przyjaciół, bardzo często przywiązanych do dzielnic, w których się wychowali, a nade wszystko – klubów piłkarskich, którym kibicują. Na Wyspach jest to o tyle znamienne, że w samym Londynie niemal każda dzielnica ma swój klub, a kibicowanie wedle miejsca wychowania to w wielu domach rodzinna tradycja. Najbardziej opiewany jest chyba West Ham United, powstały przy hucie żelaza, a więc w tradycyjnie proletariackim środowisku – także Booze & Glory kibicują „Swinging Hammers”. Wszystkim tym pobrzmiewa właśnie ich muzyka, i to pomimo, że nie są rdzennymi londyńczykami!

Skoro dywagacje gatunkowe mamy już za sobą, czas przejść do samej zawartości nowego krążka, na który przyznaję, że czekałem z dużą niecierpliwością. Warto było! Wierzcie mi – to dynamit! Trzynaście kawałków utrzymanych w stylistyce mięsistego, prostego, acz stylowego ulicznego punka, rzecz męska i mocna jak kastet stadionowego chuligana… ale takiego chwilami  nawet wrażliwego i sentymentalnego. Taki jest sam początek płyty –  Days, Months, Years otwiera piękny motyw na pianinie, tak bardzo trącący zakurzonym, wyspiarskim pubem z dębowym barem i pośniedziałymi dystrybutorami, że prawie czuje się, jakby się tam było – po pół minuty przeradza się w szorstki, ale świetnie wyprodukowany uliczny hymn, okraszony jeszcze dodającą mu zawadiackości solówką na mandolinie. Petarda! Na całym albumie nie brakuje refrenów, które chce się śpiewać razem z chłopakami – No Rules to absolutnie jeden z nich. A gdy padają wersy It’s only you, you against them all!, ma się ochotę krzyczeć je z trzewi jak wojenny skowyt! Identycznie jest w przypadku Carry On, który dobrze znałem już z wcześniejszej EP’ki – dostajemy jeszcze w pakiecie genialnie chwytliwy riff gitarowy. Stadionowe zaśpiewy mają też Blood From The Stone i For The Better Times. Ten drugi kawałek posiada również bardzo miłą wersję akustyczną, zaśpiewaną w większym składzie – próżno jej szukać na płycie, ale razem z teledyskiem jest do odszukania na YouTube.

Z całej płyty wyziera jej wojowniczość, taki jakby uliczno-stadionowy tyrteizm, niezwykła chwytliwość, łobuzerska witalność i przede wszystkim – naprawdę świetna kompozycja. To są po prostu dobre piosenki i zawsze się obronią. Poza tym chłopaki grają i śpiewają tak, jakby szli na wielką bitwę na gołe pięści, więc po prostu nie można im nie wierzyć. Brzmi to jednocześnie świeżo i selektywnie –zapomnijcie o garażowej produkcji, która cechuje niektóre albumy z tego nurtu. Wielu uważa pewną niechlujność w realizacji za atut, ale ja osobiście cieszę się, że Booze & Glory robi rzeczy na miarę naszych czasów, w których już nawet w domowych warunkach można stworzyć coś o bardzo przyzwoitej jakości. Obserwuję tę kapelę z roku na rok i widzę, jak bardzo się rozwija – odbywają trasy już właściwie po całym świecie i stają się coraz bardziej popularni. Przeszli bardzo długą drogę, działając w gatunku, który jest delikatnie mówiąc, niszowy, niezbyt chodliwy w mainstreamie, i uplasowali się w jego czołówce, którą obecnie tworzą z takimi zespołami, jak Lion’s Law, The Evil Conduct, Perkele, Rude Pride czy Seaside Rebels. Sądzę, że już stali się kultowi, a „Chapter IV” to tylko ugruntowanie ich pozycji.