Caligula’s Horse – In Contact

★★★★★★★★★☆

1. Dream the Dead 2. Will’s Song (Let the Colours Run) 3. The Hands Are the Hardest 4. Love Conquers All 5. Song for No One 6. Capulet 7. Fill My Heart 8. Inertia and the Weapon of the Wall 9. The Cannon’s Mouth 10. Graves

SKŁAD:Jim Grey – wokal; Sam Vallen – gitara solowa; Adrian Goleby – gitara; Dave Couper – gitara basowa, wokal; Josh Griffin – perkusja

PRODUKCJA: Caligula’s Horse

WYDANIE: 15 września 2017 – InsideOut Music

Przyznam szczerze – już nie nadążam za rewelacyjnymi premierami szczycącymi ten rok. Nie nadążam za kolejnymi zespołami wypływającymi z Australii i Nowej Zelandii, które niosą niczym transparenty obietnice przełomu w muzyce rockowej i metalowej. Nie wiem też, kto jest teraz królem progresji, bo co rusz jakiś zespół raczy mnie epickim dziełem, które zmienia sytuację na szczycie. Moja lista odtwarzania urosła do przytłaczających rozmiarów i nie jestem w stanie powiedzieć, czy to moje gusta się ciągle poszerzają, czy aż tak wielu artystów nagrywa tak znakomite, ponadgatunkowe dzieła, których nie potrafię pominąć. Czekam teraz tylko na implozję rynku muzycznego, który nie będzie w stanie wytrzymać takiego napływu świetnej muzyki.

The beast I have become

Jasnym jest, że jako słuchacze jesteśmy z roku na rok coraz bardziej rozpieszczani liczbą wydawanych płyt i mam tylko nadzieję, że takie albumy jak 4. dzieło Caligula’s Horse (z Australii, a jakżeby inaczej) nie przemkną nieusłyszane z tego właśnie powodu.  Za sprawą „Bloom” z 2015 r. grupa z Brisbane zaświeciła jasno w progresywno-rockowej konstelacji, inkorporując do gatunku elementy djentu w masywnych riffach i połamanych rytmach. „In Contact” to ambitna kontynuacja rozwoju zespołu, który, jak na szanujący się band progresywno-rockowy przystało, wziął się za album koncepcyjny. Tematyka utworów kręci się wokół natury sztuki – co pobudza kreatywność i inspiracje, celebracja takich wartości zbliża nas jako ludzi, a także co nas łączy pomimo naszych różnic? – mówił o nowym albumie gitarzysta Sam Vallen. Wśród bogatych historii zawartych na płycie znajdziemy opowieść o artyście, który nie może tworzyć bez alkoholu (Will’s Song…), o muzyku grającym za dach nad głową (Song For No One), a także o poecie, który w stylizowanym na cyberpunk świecie próbuję poprawić sytuacje mieszkańców ponurego miasta (Fill My Heart). Sam album podzielony jest na 4 rozdziały, eksplorujące te historie.

They never learn to strike at the heart

Caligula’s Horse na „In Contact” popisuje się nie lada wyobraźnią, kreując w każdej kolejnej kompozycji intrygujący muzyczny świat. Trudno mi znaleźć coś, czego by tutaj brakowało. Mamy oszałamiające okazy melodyjnego piękna (The Hands Are the Hardest, Love Conquers All, Capulet) ozdobione ciepłymi tematami akustycznymi i wysmakowanymi solówkami. Właśnie w tych momentach głos Jima Greya szczególnie błyszczy. Zespół nie zapomniał też, jak porządnie przyłoić (Dream the Dead, Will’s Song…, Graves). Kolos czający się na końcu płyty sam w sobie zawiera tyle wyrazistych pomysłów, że trudno uwierzyć, że już od 50 minut mamy przyjemność słuchać tak rewelacyjnej muzyki i wciąż atrakcjom nie ma końca. Pojawia się tutaj też bardzo przebojowa partia saksofonu… Tak wiem, ten instrument w muzyce rockowej powoli staje się tak oryginalny jak gitara akustyczna, ale użyty w odpowiedni sposób wciąż może zachwycić. Można z pewnością zarzucić tutaj pewne pozerstwo albo cieszyć się z efektu końcowego. Na osobne pochwały zasługuje Jim Grey, który wykreował jedne z najlepszych linii wokalnych w karierze, pełne pasji i pomysłowości, świadczące o głodzie eksploracji własnych umiejętności.

I’ll succumb to the beast underneath

Mnogość pomysłów, nietuzinkowy talent do uzależniających melodii i kompozytorska erudycja, która rodzi porywające tematy, które nigdy nie wypływają z głośników tak długo, by stracić na wartości, sprawiły, że najnowsza propozycja od Caligula’s Horse wpisuje się do grona najciekawszych progresywnych dzieł tego roku obok „In the Passing Light of Day” Pain of Salvation, „Hegaiamas: A Song For Freedom” Need i „On Her Journey…” Rikard Sjoblom’s Gungfly. Największą jednak zaletą „In Contact” jest to, że grupa ta zdołała zachować serce i autentyczne emocje, mimo wielu popisowych partii instrumentalnych i sporego rozbuchania.

Zespół otworzył się na bardziej ekspansywne granie zakorzenione w progresywnej muzyce rockowej szczytowych dla tego gatunku lat, zachowując przy tym swój wyrazisty styl, który sprawił, że słuchacze na całym świecie zaczęli zwracać na nich uwagę, i sięgnął niedostępnych dla wielu wyżyn artystycznych.