Coma – Metal Ballads Vol. 1

★★★★★★★★☆☆

1. Uspokój się 2. Lajki 3. Widze do tyłu 4. Za słaby 5. Odwołanie 6. Snajper 7. Odniebienie 8. Cukiernicy 9. Konfetti 10. Za chwilę przestaniemy świecić 11. Proste decyzje

SKŁAD: Piotr Rogucki – wokal; Dominik Witczak – gitara; Marcin Kobza – gitara; Rafał Matuszak – gitara basowa; Adam Marszałkowskie – perkusja

PRODUKCJA: Paweł Cieślak

WYDANIE: 20 października 2017 – Mystic Production

Moją recenzję płyty „2005 YU55” zakończyłem zdaniem: „Czekamy na nowszy wymiar Comy”.  No i długo czekać nie było trzeba, bo prawie równo rok po kontrowersyjnym krążku, który rozpalił stronę zespołu na facebooku do przepełnionej jadem czerwoności, Coma przygotowała kolejną płytę. Ciekawe, co ich tak zachęciło do szybkiego działania. Czyżby negatywne reakcje fanów? Cokolwiek by to nie było, łodzianie kompletnie wycofali się z drogi obranej na poprzednim albumie i… nie, nie wrócili do korzeni… znaczy, może trochę tak, ale nie do swoich korzeni.

„Metal Ballads Vol. 1” to kolejna przemiana, tym razem jednak dość lekkostrawna, ale nie krytykować Comy nikomu nie w smak, więc wielu ludzi i tej płyty nie zaakceptuje. Ja od razu zaznaczę, że jestem mocno usatysfakcjonowany, a momentami nawet zachwycony. Dużą rolę w „nowszym wymiarze Comy” gra pan Paweł Cieślak odpowiedzialny za produkcję oraz grę na instrumentach klawiszowych i syntezatorach. Często zabiera on zespół w rejony starego hard rocka przez użycie hammondów i innych organów (Widzę do tyłu), czasem wychyli głowę w przyszłość (Lajki, Odwołanie). Zespół wcale jednak nie polega tylko na nim i serwuje nam bardzo hałaśliwą płytę, która w wielu momentach eksploduje energią (Widzę do tyłu). Instrumenty brzmią do tego bardzo selektywnie, wymiata bas, wróciły też mocne gitary, choć wciąż jak na lekarstwo solówek gitarowych. Roguc śpiewa przez całą płytę w stylu, do którego nas przyzwyczaił na wczesnych płytach Comy. Więcej jednak krzyków i chrypy przez bardzo dynamiczny charakter tej muzyki. Bardzo mało za to na płycie wolnych momentów i tak charakterystycznego dla grupy budowania kompozycji aż do jej wielkiej kulminacji.

Czepialscy usłyszą wiele odniesień do młodej fali polskiego rocka. Uspokój się mógłby się na przykład znaleźć w repertuarze Happysad, którzy na ostatnich płytach mocno oddalają się od swoich początków i eksplorują alternatywę. Utwór w kulminacyjnym momencie nie mógłby jednak brzmieć bardziej jak Coma, ze swoją tradycyjną zagrywką wokalną. To już niby było, ale trafia do mnie i jestem kupiony, stawiam też ten utwór wysoko w hierarchii „Metal Ballads Vol. 1”. Cukiernicy z kolei można przypisać wczesnym Muchom. Snajper to Coma w całej okazałości, wzbogacona o nowe podejście do brzmienia, a Za chwilę przestaniemy świecić budzi we mnie skojarzenia z Queens of the Stone Age grającymi utwór Republiki, głównie za sprawą partii klawiszowych i sporadycznych zagrywek gitarowych à la Homme. Konfetti to rewelacyjny rockandrollowy riff, sycące solówki na gitarze i nieoczekiwanie prosty i szczery tekst. Płytę zamyka za to utwór, który swoim uzależniającym tematem melodycznym sprawia, że nie mogę go wyrzucić z głowy długo po wyłączeniu płyty (Proste decyzje).

Nowa Coma ekscytuje i, co najważniejsze, zaskakuje. Zespół bardzo dawno nie brzmiał tak zwarcie i świeżo. Po prostu słychać, że tworzenie tej muzyki sprawiło im dużo radości i ta radość myślę dobrze odbije się na słuchaczach. Kto by pomyślał, że brakującym ogniwem, które da łódzkiej grupie nowe życie, będą instrumenty klawiszowe i błyskotliwa wizja producenta. Godna podziwu przemiana.