Cracow Jazz Collective – No More Drama

★★★★★★★★☆☆

 1. Jazz Drama 2. Piano Drama 3. Polish Drama

SKŁAD: Cyprian Baszyński – trąbka; Dominik Mietła – trąbka; Marcin Ślusarczyk – saksofon altowy; Sławomir Pezda – saksofon tenorowy; Bartłomiej Prucnal – saksofon barytonowy; Mateusz Gawęda – fortepian; Piotr Południak – kontrabas; Dawid Fortuna – perkusja

PRODUKCJA: Cracow Jazz Collective

WYDANIE: 2016 – For Tune

Życie Polaków to jeden wielki dramat. Każdego dnia prześcigamy się w naszym malkontenctwie, ale nikt w tym wyścigu jednak zwycięzcą nie jest. Wzorem masochizmu czerpiemy przyjemność z codziennych narzekań. Każdy dzień to poszukiwanie nowych źródeł naszych uprzykrzeń. I tak źle i tak nie dobrze. Powód znajdzie się zawsze. Taki dramat w trzech częściach zasponsorowali nam Cracow Jazz Collective w postaci muzycznego odskoku.

Muzyka oktetu jest zakorzeniona w jazzie lat 60., inspirowana muzycznymi poszukiwaniami Johna Coltrane’a, Charlesa Mingusa, Ornette’a Colemana, Krzysztofa Komedy oraz Andrzeja Trzaskowskiego. Poza jazzowymi inspiracjami duży wpływ miała również twórczość takich kompozytorów jak Igor Strawiński czy Wojciech Kilar. Tymi słowami zapowiadana jest płyta i gdybym cierpiał na zaniki pamięci to dałbym sobie rękę uciąć, że sam te słowa napisałem, bo takie też były moje pierwsze retrospekcje na temat tego albumu. Dodajmy jeszcze nieoczywiste inspiracje King Crimson, czy Davidem Bowiem i jesteśmy gotowi na muzyczną transfuzję muzycznych styli. 

Na czele tego niesamowitego oktetu stoi Mateusz Gawęda odpowiedzialny za cały repertuar. Absolwent Krakowskiej Akademii Muzycznej ma koncie ma współpracę z takimi muzykami jak Billy Hart, Kazimierz Jonkisz, Jack Kochan, Janusz, Muniak, czy Leszek Żądło. Trzy kompozycyjne dramaty tworzą koncept, który dzięki mało formalistycznej wizji daje spore pole do kreowania większości materiału, którego luźna forma często pozwala puścić wodzę fantazji indywidualizmowi poszczególnych muzyków. 

Czołowi muzycy młodego pokolenia – jak zapowiadana jest wartość artystyczna całej płyty – z chirurgiczną precyzją przecinają tradycję jazzu lat 60. do którego swoją drogą coraz częściej zaczyna się powracać. Konserwatyzm „big bandowej” elegancji, bo tak niemalże brzmi ten oktet nie ulega presji najstarszej tradycji i często odchodzi w kierunku free jazzowych eskapad oraz mainstremowej alternatywy. Ponadto, grację swingowej melodyki rozbijają modern jazzowe improwizacje. Efekt całości podnosi świetny dobór instrumentów, których sekcja dęta daje niesamowity ciężar i moc rozbudowywania dynamiki wszystkich kompozycji tworzącej masywne unisona. Niesamowite, że w tym wszystkim, poza duchową rolą lidera nie wysuwa on fortepianu jak instrumentu dowodzącego całą maestrią tego projektu. Nie śmiem jednak wątpić, że trzyma nad pozostałą siódemkę odpowiedzialną pieczę nad ostatecznym efektem. Zgranie jakie zasłyszeć można na albumie nie jest bynajmniej przypadkowe, bowiem historia zespołu zachodzi na wcześniejsze kolaboracje poszczególnych członków w takich formacjach jak NSI Quartet, New Bone, PeGaPoFo. Próby nagrywania takich konwencji w bądź co bądź tak dużym kolektywie jest dużym ryzykiem. W grę wchodzi przecież rola warsztatowego dopracowania, artystycznego porozumienia, nie wspominając o samej sprawności aranżacji takiego molochu instrumentarium. Harmonie i poszczególne sekcje udowadniają jednak, że materiał był przemyślanym projektem, którego całość dziś może szczycić się nieziemską intrygą, której fantazja pociągnie wielu fanów jazzu powoli zapominających o klasyce.  Paul Valéry powiedział, że tradycja i postęp – to dwaj wielcy wrogowie ludzkości. Dobrze jednak, że znajdują się jeszcze tacy, którzy potrafią wykrzesać z obu cenne elementy i połączyć w jedną, bajecznie spójną całość, która godzi wszelkie spory. Spokojnie Polacy. Na tej płycie nie powinniście mieć za dużo powodów do narzekania. Keep calm and stop the drama!