Çub – Education Civique

Od tych wszystkich płyt, które napływają do mnie od francuskich zespołów, niedługo stanę się ekspertem w dziedzinie francuskiej alternatywy. Zaskakujące jest to, że co projekt, to ciekawsza muzyka, a może nie jest to do końca trafne spostrzeżenie… Nie tyle ciekawsza, co coraz bardziej bezkompromisowa i odważna. Çub robią na mnie naprawdę duże wrażenie, a to wszystko za sprawą tego, że potrafią mnie zabrać na szaloną przejażdżkę, która szybko, bez ostrzeżenia, zmienia tor i prowadzi na przełaj. Adrenalina buzuje przez świadomość ciągłej niewiadomej, gdzie wylądujemy zaraz. Géographie od razu zapewnia turbulencje, wita połamanymi rytmami i zdeformowanym wrzaskiem, który razi, zmieszany z elektronicznym jękiem. Mathrockowe umiłowanie do dziwacznych dźwięków jest bardzo ewidentne, ale zaraz pojawia się coś jeszcze. Toporny bit. Kompozycje tytułową otwiera krzyk jak z horroru. Powinno mnie to przestać dziwić. Francuzi próbują mnie zmylić wyciszeniami, ale ja cały czas czekam na nagłe powroty hałasu i rytmiczne zamieszanie. Ponownie coś wytrąca mnie lekko ze skupienia swoją oryginalnością. Czy można to nazwać gitarowym techno? EPS to już bardziej stanowcza dominacja rockowej strony zespołu. Oczywiście po jakimś czasie przez dźwiękowe luki wkrada się elektronika i robi jeszcze większe zamieszanie. Podoba mi się tutaj bardzo partia prowadzona na basie. Jeszcze więcej rocka mamy w Franssais, który charakteryzuje wręcz rytualistyczna intensywność, przerywana co jakiś czas figlarną partią gitary, no i nie powinienem zapominać o psychotycznych wrzaskach. Na tej płycie nie ma normalnych wokali, więc nawet nie czekajcie na nie. Wisienką na torcie zdaje się być Philosophie, w którym ciężkie elektro spotyka się z ultra agresywnym mathcorem, który przypomina mi dawno zapomniany PsyOpus. Na sam koniec utwór przeradza się jednak w coś, czego już nie jestem w stanie opisać. Co wyprawia się na tym albumie, jest trudne do ogarnięcia umysłem. Trzeba tego posłuchać i poczuć te szarpnięcia na każdym niespodziewanym zakręcie i narastające nudności od nadmiaru wrażeń. Łatwo przez to przebrnąć nie jest, ale ciągle wracam. Może jestem masochistą, a może w tym szaleństwie jest metoda. Nie chcę nawet tego już zrozumieć, ale chcę to poczuć jeszcze raz.