Dagadana – Meridian 68

★★★★★★★✭☆☆

1. Grajo gracyki 2. Kangding Qingge 3. Rano rano ranusieńko 4. U jeziorecka 5. Jestem sobzie starozina 6. U poli bereza 7. Siałem proso na zagonie 8. Plywe kacza po Tysyni 9. Nie będę się kłopotała 10. Koby ne moroz 11. A w tomu sadu

SKŁAD: Daga Gregorowicz – wokal, elektronika; Dana Vynnytska – wokal, instrumenty klawiszowe; Mikołaj Pospieszalski – wokal, kontrabas, gitara basowa, skrzypce; Bartosz Mikołaj Nazaruk – perkusja, instrumenty perkusyjne

GOŚCINNIE: Aiys Song – wiolonczela (1, 2, 4, 6, 8, 10); Hassibagen – wokal gardłowy, morin-khur (1, 2, 4, 6, 8, 10); Frank Parker junior – perkusja (5, 7); Marcin Pospieszalski – skrzypce (3, 7); Szczepan Pospieszalski – trąbka, kornet (3, 7); Lidia Pospieszalska – bęben obręczowy (9)

PRODUKCJA: Mikołaj Pospieszalski, Marcin Pospieszalski

WYDANIE:  28 lutego 2016 – Karrot Kommando

www.new.dagadana.pl

Zespół Dagadana poznałem dość przypadkowo, jakieś 6-7 lat temu, przekopując niezbadane czeluście internetu. Od razu zapoznałem się z muzyką, wówczas tria, z krótkiej Ep-ki „Wygadana” (2008) i pierwszego albumu „Maleńka” (2010). Co mnie urzekło w twórczości zespołu, to idealny balans pomiędzy jazzem, elektroniką i muzyką folkową – tak chociażby dla przypomnienia utwór Tango to ten z bardziej jazzowo-elektronicznych interpretacji, jazzowy Świniorz z ludowym tekstem, czy całkowicie folkowy utwór Szumila liszczyna

Poza tym moją uwagę wzbudziły oczywiście wokalistki i ich głosy – Polka i Ukrainka, które się wspaniale przez te lata uzupełniają, ale nie zamierzam oceniać, która z nich jest lepsza i wkłada w twórczość formacji więcej siebie. Miałem wówczas szczęście, że po kilku tygodniach od tego muzycznego odkrycia mogłem pójść na koncert zespołu i to była rzecz trzecia, która mnie powaliła. Świetnie radzili sobie z publiką, zapraszali do wspólnej zabawy, śpiewów czy tańców pod sceną. U młodych muzyków nie było widać tremy. 

W 2011 roku ukazał się drugi krążek zespołu „Dlaczego nie”, który promował wówczas animowany klip Wszystkie mają po chłopoku i znów szczęśliwym zdarzeniem losu byłem na koncercie, który promował ten album, a ja miałem możliwość usłyszenia zespołu na żywo. Materiał i występ dał pozytywne wrażenia jak poprzedniego razu. Zespół po tych wydarzeniach nieco zamilkł, a ja o nim też zapomniałem. Tymczasem, w międzyczasie do zespołu dołączył kolejny muzyk – perkusista Frank Parker junior z którym zespół wydał trzeci album oparty na poezji Janusza Różewicza – „List do Ciebie” (2014) Rok 2016 przynosi natomiast najbardziej folkowy, z do tej pory wydanych, album w twórczości zespołu, który jak bumerang wrócił do mojego odtwarzacza.

Trzon nowego albumu stanowią ludowe piosenki z Polski i Ukrainy. Artystki inspiracji szukały w różnych źródłach: u swoich bliskich, podczas warsztatów muzyki etnicznej, w książkach. W 2012 r. zespół po raz pierwszy wybrał się w podróż do Chin, gdzie spotkał się z tamtejszymi muzykami. Owocem tego spotkania są wspólne nagrania z Aiysem Songiem i Hassibagenem, praktycznie w połowie zebranego na ten album materiału. Nazwa „Meridian 68” wyznacza 68. południk, a konkretnie środek pomiędzy Częstochową a Pekinem, czyli miastami, gdzie nagrywana była płyta.

Album rozpoczyna się od kurpiowskiej pieśni weselnej, śpiewanej przed wyjazdem panny młodej do kościoła – Grajo gracyki. Jak to w przypadku zespołu tradycja łączy się z nowoczesnym brzmieniem klawiszy. Orientalnego charakteru nadają wiolonczela Aiysa Songa oraz gardłowy śpiew Hassibagena. Następnie pojawia się Kangding Qingge. Pieśń powstała w latach 30. XX wieku w tybetańskim Gardo. Piosenka przedstawia prostą historię miłości, która ze względu na różnice majątkowe między zakochanymi, chłopak nie znajduje akceptacji u rodziców dziewczyny. Legenda mówi, że miejscowy śpiewak aranżując i wykonując tę pieśń miał pomóc parze, przekonując do zmiany decyzji rodziców młodych. Według UNESCO jest to jedna z dziesięciu najpopularniejszych pieśni ludowych na świecie. Ludowy utwór zaaranżowany przez zespół na jazzowo charakteryzuje się świetnym tematem przewodnim pianina Dany.

Ja z inną gadam, Ciebie w sercu mam… takie zapewnienia składał nie raz młody chłopak przed swoją ukochaną, kiedy ta robiła mu sceny zazdrości. Historia wyśpiewana w utworze Rano rano raniusieńko pochodzi z wielkopolskiej miejscowości Stara Krobia, a konkretniej mikroregionu folklorystycznego Biskupizna, który obejmuje dwanaście wsi wokół Starej Krobi. Region ten przez lata należał do własności ziemskich biskupów poznańskich, stąd też wzięła się nazwa tego obszaru.

Region kurpiowski prezentuje kolejny utwór U jeziorecka z repertuaru Walerii Żarnochowej ze wsi Dąbrowy (powiat ostrołęcki). Panie stawiają na melodyjny tradycyjny zaśpiew, sekcja rytmiczna napędza utwór jazzującymi frazami natomiast pod koniec ze swoim gardłowym śpiewem i mongolskim instrumentem morin-khur wchodzi Hassibagen tworząc światową mozaikę najwyższych lotów.

Kolejnym utworem Walerii Żarnochowej jest, wybrany na singiel, Jestem sobzie starozina. Utwór mówiący o biedzie i wielkich marzeniach głowy rodziny. Piosenka ma jednak w swojej wymowie utworu swój pozytywny charakter, który mimo poruszania trudnego tematu, daje nadzieję w życiu rodzinnym i w trosce o bliskich, stając się poniekąd pochwałą prostego życia. Do tego zachowana w oryginale kurpiowska gwara z mazurskimi naleciałościami sprawia, że utwór staje się jeszcze bardziej pozytywny.

U poli bereza to kompozycja z Podola opisująca historię długo wyczekiwanego przez matkę powrotu syna z wojska. Sielankę kończy jednakże niespodzianka w postaci nowo poślubionej synowej. Utwór pokazuje bardziej elektroniczne oblicze zespołu Dagadana – wiele sampli i zabawy syntezatorami. W kawałku pojawia się po raz kolejny gość z Mongolii, który wplótł w muzykę krótki wiersz autorstwa swojej żony.

Jazzowo – funkowy twór to natomiast aranżacja dla wielkopolskiej pieśni przejazdowej Siałem proso na zagonie. Utwór ten łączy w sobie dwie zbliżone do siebie tematycznie pieśni: polską i ukraińską. Obecność jej nie powinna zatem dziwić, gdy dowiadujemy się z wkładki, że tej ukraińskiej pieśni Dana nauczyła się od swojego dziadka. Plywe kacza po Tysyni to pieśń łemkowska. Śmierć, czyli przejście w zaświaty, porównana została do ptaka (w tym wypadku kaczki), który przepływa rzekę. Nowe życie i znaczenie pieśń zyskała podczas ukraińskiego Euromajdanu w 2014 r. stając się jej nieoficjalnym hymnem wykonywanym przez tamtejszych aktywistów. Stała się poniekąd hołdem dla wszystkich tych którzy walczyli i walczą w czasie rewolucji. Zespół nagrał utwór w kwietniu 2014 r., poprzez podniosły i spokojny nastrój, dodatkowo wzmocniony gardłowym śpiewem idealnie oddaje ból i rozpacz ówczesnych wydarzeń.

Wiejskie śpiewaczki znały przeważnie dziesiątki utworów weselnych, pogrzebowych lub dla odpowiednich obchodów świątecznych. Ważną rolę odgrywały także przyśpiewki grane na melodię lokalnych tańców. Przykładem takim z Wielkopolski jest Nie będę się kłopotała. Gościnnie w tym utworze zagrała Lidia Pospieszalska grająca na bębnie obręczowym.

Dwa ostatnie utwory pochodzą z różnych części Ukrainy – obwodu Iwano-Frankowskiego (Koby ne moroz) oraz Żytomierskiego (A w tomu sadu). Pierwsza z nich to ballada mówiąca o niechcianym ślubie z przymusowym, wybranym przez rodziców, mężczyzną. Druga to historia pewnych zalotów, które stoją pod znakiem zapytania ponieważ żadne z młodych nie chce ustąpić stojąc przy wyborze swojego miejsca spotkania.

Na zakończenie dwa słowa o wydaniu krążka. Zostajemy bowiem bogato ilustrowany booklet z książeczką zawierającą ciekawe i wzbogacające wiedzę informacje o pochodzeniu poszczególnych piosenek. Za ilustracje odpowiedzialna jest ikonopisarka Olya Kravchenko idealnie przedstawiająca podróż zespołu na Daleki Wschód. Płyta bardzo bogata w aranżacje, ciągle uwypuklająca muzyczne niuanse. Przekonałem się, że zespół w niczym tak dobrze się nie odnajduje jak w eksperymentach, eklektyzm zespołu to nie przypadek a przemyślana konwencja od początku do końca. Realizujcie dalej swoje „szalone wizje” drogie Panie bo wychodzi Wam to idealnie.