Decapitated – Anticult

★★★★★★★★★☆

1. Impulse 2. Deathvaluation 3. Kill the Cult 4. One-Eyed Nation 5. Anger Line 6. Earth Scar 7. Never 8. Amen

SKŁAD: Wacław „Vogg” Kiełtyka – gitara; Michał „Młody Łysejko” – perkusja; Rafał „Rasta” Piotrowski – wokal; Hubert Więcek – gitara basowa

PRODUKCJA: Wojtek i Sławek Wiesławscy – Hertz Studio

Wydanie: 7 lipca 2017 – Nuclear Blast  

Krośnieńska maszynka chyba nareszcie weszła na odpowiednią ścieżkę, dzięki której dąży do celu, zmiatając po drodze wszystko to, co w ich mniemaniu jest nieistotne. Dlaczego napisałem „chyba nareszcie”? Z jednej prostej przyczyny. Wydany w 2014 roku szósty album „Blood Mantra” stanowił pewien muzyczny zwrot w historii zespołu. Przesunęli oni akcent bardziej na melodyjność, feeling, aniżeli death metalową agresję i stricte techniczne podejście do kompozycji. Najnowsze wydawnictwo „Anticult” zostało wydane 7 lipca przez Nuclear Blast (w Polsce za dystrybucję odpowiedzialne jest Mystic Production) i jest kontynuacją krwawej mantry, choć z naciskiem na słowa „lepiej i bardziej”. Przebojowa, melodyjna, przystępna, hipnotyczna, gęsta, agresywna, wyczerpująca, czy też dopracowana. To kilka z przymiotników, które można połączyć z powyższymi dwoma słowami, a i tak będzie to zestaw niewyczerpujący. „Anticult” to osiem precyzyjnych i silnych gromów od zespołu, które dzięki swojej rozbudowanej strukturze, ciekawym przejściom i naprawdę mistrzowskim riffom nie pozwalają słuchaczowi się nudzić, dzięki czemu spowoduje że będziecie ją zapętlać przez kilkanaście tygodni. Pierwsze sekundy Impulse mroczne i przytłoczone ciężarem dźwięki gitary Vogga uzupełnione głośnym riffem i piekielną kanonadą perkusji. Niby czujemy to, co charakteryzowało zespół do płyty „Carnival is Forever” (2011), ale zarazem wiemy, że zespół kontynuuje podejście do tematu z „Blood Mantra” (2014). Deathvaluation rozpędzone pierwszym utworem to koncertowy pewniak. Niesamowicie przebojowy utwór z wpadającym w ucho riffem. Na Kill the Cult zespół nie zwalnia tempa. Przysłuchajcie się koniecznie potężnym i rozbuchanym agresją gitar Vogga i perkusją Michała Łysejko (znany m.in. z Morowe). Wspominałem o precyzji, którą prezentuje zespół. Przy słuchaniu One-Eyed Nation czy Anger Line nie sposób wyjść z podziwu idealnie skonstruowanej kompozycji. W kwestii przebojowości, melodyjności zestaw dwóch kolejnych utworów Decapitated na „Anticult” zdecydowanie to odzwierciedla: Earth Scar Never, bo o tych utworach piszę, mają w sobie świetne melodyjne solówki, a cała sekcja rytmiczna, mimo że nakręca niemiłosierne tempo jest tutaj najbardziej przystępna dla co bardziej kręcących nosem słuchaczy. Dla wyhamowania tego niespełna 40-minutowego albumu zespół serwuje najwolniejszy ze swoich utworów Amen. Werdykt nie może być bardziej klarowny. Siódme wydawnictwo Decapitated broni się pod każdym względem i jest pozycją obowiązkową dla fanów ciężkiego uderzenia w naszym kraju i tych spoza granic Polski, z czego możemy być niezwykle dumni.