Emmeluth’s Amoeba – Polyp

★★★★★★★★☆☆

1. Polyp 2. Magma 3. Kolibri 4. Dans 5. Jerome 6. Pixels 7. Silhouette 8. The Angler Fish 9. Ladybug 10. Embryo

SKŁAD: Signe Emmeluth – saksofon altowy; Karl Bjorå – gitara, Ole Mofjell – perkusja; Christian Balvig – fortepian 

WYDANIE: Øra Fonogram 16.03.2018

Awangarda zawsze miała i będzie miała pod górkę. Nie dość, że wymaga od odbiorcy ugruntowanej wiedzy, a nawet erudycji w zakresie sztuk pięknych, to na dodatek czasami podlega tylu odmiennym interpretacjom, że twórca, tworząc nawet zwykły gniot, może wyjść z tego z twarzą, oskarżając krytyka o brak zrozumienia i lukę w wykształceniu. Cześć odbiorców potakuje więc asekuracyjnie głowami w geście uznania i z braku argumentów na „tak” lub na „nie” płynnie kieruje rozmowę na bezpieczniejsze tematy. Inni zaś – w geście zakłopotania – próbują czmychnąć chyłkiem z pustawej sali, aby nigdy więcej na nią nie powrócić. Zadufani w sobie „eksperci”, w geście lepszości, będą prawić peany i nagany nad czymś, co czasami warto pozostawić bez komentarza. Nieliczni natomiast – ze zwykłej ciekawości – będą próbować dowiedzieć się czegoś więcej u samego źródło, dopytując się o dzieło samego twórcę, który stworzył je z tych samych pobudek, dla których publiczność przyszła je zobaczyć, usłyszeć, doświadczyć i poznać, a więc z ciekawości. Artysta tworzy nie tyle dla samorealizacji, ale dla chęci poznania reakcji publiczności. To właśnie ta dociekliwość jest na wspólnym biegunie poszukiwań dla obydwu stron i nawet jeśli powodowana jest skrajnie odmiennymi pobudkami, to publiczność do twórców zbliża najbardziej, a przecież bez tej zależności nie byłoby ani tego, ani tego.

źródło zdjęcia

Rozpoczynając słuchanie płyty „Polyp” norwesko-duńskiego kwartetu Emmeluth’s Amoeba, nie trudno wpaść w konsternację, słysząc zajadłą kakofonię niemal przez całe trwanie tego wydawnictwa. Po pewnym czasie okazuje się jednak, że wszystko to dźwięki, które ostatecznie tworzą muzykę. Z pomocą idzie komentarz liderki kwartetu, saksofonistki Signe Emmeluth, która słyszy muzykę poprzez kształty i kolory, inspirują ją wizualizacje, a wraz z zespołem próbuje wykreować swoisty „obraz dźwięków”, który eksploruje różne aspekty ruchu. Efektem jest muzyka nieprzewidywalna, surowa i dziwna, ale nieodzownie budząca coś, o czym mowa była już wcześniej – ciekawość.

Ekstensywna wolna improwizacja oraz inspiracje free jazzem i muzyką klasyczną XX wieku wraz z jej punktualizmem, sonoryzmem i eskpresjonizmem nie podlegają dyskusji. Podobnie jak i samo wykonanie, które jest wyjątkowo pewne w egzekucji, nienaganne technicznie i eliminujące przypadkowość na rzecz intuicji. Podstawowe elementy muzyki jak forma, harmonia, rytm, melodia itd. nie mają tu tradycyjnego znaczenia. Zgodnie z tytułem płyty przypominają pływającego polipa, którego morskie prądy rzucają na wszystkie strony, tworząc tym samym taneczny spektakl. Muzyka na premierowym „Polyp” to ciągły ruch, gdzie grawitacja zastąpiona jest centrum tonalnym, bądź też krótkim motywem melodyczno-rytmicznym, w zależności od utworu.

Kompozytorka wszystkich utworów, 25-letnia Signe Emmeluth nie ma nic do zaoferowania, co miałoby jakiekolwiek znamiona komercji, ale nawet jeśli nasze muzyczne upodobania są dalekie od awangardowych eksperymentów, to warto tej płyty posłuchać z czystej ciekawości i zasilić własny „strumień świadomości”, by ostatecznie powrócić do naszego codziennego, bezkoturnowego życia.