Lingwistyczny mariaż

Źródło zdjęcia 

Wielu marzyło o wieży Babel i o tym, aby co się tam rzekomo wydarzyło nigdy nie miało miejsca. Dziś pewnie każdy posługiwałby się tym samym językiem. Mi się taki świat też marzył, ale na dobrą sprawę, jeżeli się dobrze dopatrzymy, a raczej troszkę lepiej dosłuchamy, zrozumiemy, że taki język istnieje. To język muzyki. Brzmienia, które może poszczególnymi dźwiękami wszystkich do siebie nie przekonają, ale rzeczywiste grupy językowe i ta lingwistyczna bariera z pewnością może być w znacznym stopniu zniwelowana.

Dogadanie nie polega jednak na przekazaniu konkretnej treści, ale emocji, które w ludzkich interakcjach mają chyba znacznie przewyższającą moc. Niosą się, płynnie przelewają i jednoczą ludzi w bólu, szczęściu, sukcesie czy porażce. Zawsze znajdzie się bowiem pierwiastek, który znajdzie owo odzwierciedlenie w wielu indywidualnościach, aby podświadomie scalić ich pragnienia i refleksje.

Język nie należy jednak do łatwych, ale i tak wielu z nas często odnajduje w nim jedyny środek komunikacji z otoczeniem. Wystarczy bowiem na dane brzmienie się otworzyć i przyjąć jako wyraz swoich uczuć. Muzyczne predyspozycje są odbiciem danej osoby. Nie zawsze dokładne, ale zawsze posiadające pewien kierunek, w którym możemy odebrać ideały i wartości, jakimi prawdopodobnie się dana osoba kieruje. Nie wszystko powiedziane jest wprost, ale takie kontury w podtrzymywaniu znajomości są równie ważne, co suche fakty z przeszłości. 

Źródło zdjęcia

Nie ma to jednak nic wspólnego z jednostkową inwigilacją. Dzięki temu językowi nakreślamy swój stosunek, bezpośrednio czy nie, przekazujemy wizerunek naszego charakteru, część naszej historii, skąd pochodzimy, kim jesteśmy i jakimi ludźmi chcielibyśmy pozostać. Pomagamy sobie, tworzymy grupy znajomych-odbiorców, od których biernie oczekujemy zrozumienia naszego własnego ja. Szukamy połączenia emocji z kimś, który odbiera je na tych samych falach, na tej samej frekwencji ekscytacji.

Nie mamy zbyt dużej kontroli, ale nie o nią chodzi. Być może chodzi o wewnętrzny spokój, poczucie zrozumienia przez innych, a być może żądzę wyodrębnienia swojego własnego ego od innych. Narzędzia wybiera jednak każdy z nas sam. W jaki sposób wykorzystamy ten środek przekazu zależy od nas. Jestem pewien, że świadomość tego mamy, ale nie jestem pewien, czy jesteśmy uzmysłowieni jego siły przekazu. Tak czy inaczej – alternatywa jak znalazł. Połamania języka!