Freddie Mercury i Ja, Jim Hutton, Tim Wapshott, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2016

„Freddie Mercury i Ja” to historia związku jednej z najdziwniejszych par w historii show businessu. Kiedy się poznali (1984) Jim Hutton nie miał pojęcia kim jest Freddie Mercury, nie interesował się muzyką, nie chodził na koncerty (na pierwszy zabrał go Freddie), pracował jako zwykły fryzjer w londyńskim hotelu Savoy. Dopiero po dwóch latach znajomości przeprowadził się do Freddie’go i zaczął pracować jako jego ogrodnik. Ich związek jak każdy inny obfitował w wiele wzlotów i upadków, ale z biegiem czasu to właśnie Jim Hutton stał się najbliższą osobą z otoczenia wokalisty i pozostał z nim aż do śmierci.

O Freddim Mercury napisano już całe tomy, ale żadna z tych książek nie dotyczyła jego życia prywatnego w takim stopniu jak właśnie ta. Z tego też względu jej autor spotkał się z olbrzymią falą krytyki. Chcąc nie chcąc, opisując życie Mercurego poza muzyczną sceną, Jim Hutton pozbawił go pierwiastka boskości. Autor nie przedstawia go jako muzycznego geniusza, ale jako swojego przyjaciela, partnera, kochanka, człowieka wrażliwego i skrytego, pełnego wad i słabości, który mimo milionów ubóstwiających go fanów potrzebował bliskości i miłości osoby, na której jego rockowa strona życia nie robiła najmniejszego wrażenia (…) Potrzebował ciągłego zapewniania o mojej miłości i do samego końca co jakiś czas się o to dopytywał. Wiedział, że go kocham, ale koniecznie chciał to usłyszeć. Mimo, że świat był pełen tysięcy fanów, którzy go uwielbiali – chociaż nigdy w życiu go nie spotkali – byłem jedyną osobą o której miłości chciał wiedzieć. 

„Freddie Mercury i Ja” to lektura bardzo specyficzna. Jest to zbiór poukładanych chronologicznie, mniej lub bardziej ważnych anegdot z życia pary. Dowiadujemy się jakie były ulubione kwiaty i kosmetyki Freddiego, jak przebiegały poszczególne Święta Bożego Narodzenia w posesji Garden Lodge, kto w nich uczestniczył, a nawet kto jaki dostał prezent. Hutton relacjonuje wspólne wyprawy na zakupy i ile Freddie potrafił na nie wydać. Opowiada o ich wspólnych wakacjach, m.in. tych najbardziej ekskluzywnych w Japonii. Znacznie ciekawiej prezentują się opisy wystawnych imprez, które same w sobie były jak dzieła sztuki oraz kto w nich brał udział. Relacjonuje też koncerty Queen, ale nie jako z muzyczny krytyk, lecz bardziej jako analityk zachowań Freddiego. Wszystko przedstawia niezwykle skrupulatne, z najdrobniejszymi szczegółami, na które nie zwróciłby uwagi nawet najbardziej zawzięty fan Freddiego. Sporo miejsca poświęca znajomości artysty ze śpiewaczką operową Montserrat Caballé i ich wzajemnych relacji, które doskonale przedstawia cytat: Kochana moja, Puccini i cała reszta kompozytorów są martwi. Ja żyję. 

Nie brakuje również sprawozdań z ich niezliczonych kłótni i fochów. Autor wyjątkowo dokładnie przedstawia także postępującą chorobę Freddiego, a zwłaszcza jego ostatnie dni. Dla wielu czytelników opisy te mogą wydawać się aż nazbyt szczegółowe i na zawsze powinny pozostać tajemnicą. Mercury zawsze chronił swego partnera przed prasą. Uważał, że sława to obusieczny miecz. Hutton w książce nie ma nic do ukrycia i mimo, że jest tam wiele ciekawych momentów, to czasami można odnieść wrażenie, że autorowi często brakuje zwykłej powściągliwości i dobrego smaku. Po cóż komu wiedzieć, że ostatnim słowem Freddiego przed śmiercią było (…)?!! Pada ono w kulminacyjnym i najbardziej wzruszającym momencie książki. Owe słowo, dla dobra czytelnika, niech pozostanie na razie tajemnicą.

Hutton pisze, że jego partner był szczerym człowiekiem i zasługuje na szczerą opowieść. Trudno się z tym nie zgodzić, aczkolwiek należy również pamiętać, że Freddie Mercury zawsze bronił swojej prywatności, udzielał niewielu wywiadów, a o swojej chorobie poinformował media na niewiele ponad 24 godziny przed swoją śmiercią. Hutton obnaża Mercurego ze wszystkich jego zalet i wspaniałości, ale również z jego ułomności. Czytelnik ma „wgląd” do wszystkich aspektów jego życia, również tych najbardziej intymnych w sypialni oraz na łożu śmierci. 

Jim Hutton, mimo że wybitnym dramaturgiem na pewno nie jest, to szczerości i dobrych intencji na pewno nie można mu odmówić. Książka ta, mimo że napisana wyjątkowo prostym językiem, wywołuje skrajne emocje. Czy autor powinien aż do takiego stopnia ingerować w prywatność artysty? To pytanie pozostawmy do odpowiedzi samym czytelnikom. Pewne jest tylko jedno. Według wszystkich znaków na ziemie i niebie, namaszczony piętnem geniusza Freddie Mercury na zawsze pozostanie jednym z największych fenomenów wokalnych w historii muzyki, ikoną popkultury – swoistego gatunku, który przestał istnieć wraz ze śmiercią takich artystów jak właśnie on.