GARS – Gone Away, Return to Sender

Na nową muzykę od GARS przyszło nam czekać prawie 3 lata. Szkoda tylko, że „Gone Away, Return to Sender” to tylko zestaw pięciu utworów uświetniających 10 lat wspólnego grania zespołu. Materiał nagrano na setkę w dwa dni i wydano na winylu, czyli po raz kolejny garsi wybrali szczere, organiczne brzmienie i klasyczny nośnik. Muzyka nie przynosi żadnych szokujących zmian gatunkowych, gdańszczanie pozostają wierni swojej metalicznej wersji hardcore punka. Bardzo agresywne otwarcie pokazuje, że garsi mają nadmiar złości, którą chcą się podzielić ze słuchaczami. Wokale są brutalne i brudne, a i słownictwo zawiera parę wulgaryzmów, których zespół zwykł unikać w przeszłości. „Gone Away…”, wedle tradycji, pokazuje uwielbienie zespołu do sludge’owych temp i post-metalowych ścian dźwięku. Bardzo żywotny jest bas, który nieźle buja w Przeszłość. Ale najlepsze wrażenie robi w najciekawszym kawałku na płycie, czyli Obowiązek, w którym w duecie z perkusją tworzy świetny podkład pod recytację Emilii Daleckiej. Masywne gitary niosą tutaj potężny ryk Przemysława Lebiedzińskiego, potwierdzając, że porównania do amerykańskiej Rosetty nie są wcale chybione. Jeśli szukacie jednak czegoś przebojowego do skandowania na koncertach, to polecam Rozsypuję się. W warunkach koncertowych to murowany przyszły klasyk. „Gone Away, Return to Sender” to za mało, by mnie w pełni zadowolić, ale przynajmniej wiem, że gdańszczanie są w dobrej formie i pozostają wierni swoim ideałom, zarówno tym muzycznym, jak i tekstowym. Na pewno zaletą jest też bezpośrednie i żywe brzmienie, które solidnie poniewiera. Tym, którym do tej pory było z GARS po drodze, materiał z pewnością przypadnie do gustu, a nowi słuchacze mogą potraktować „Gone Away, Return to Sender” jako zajawkę ich twórczości.