aqualung 1 3
aqualung 1 3

Jethro Tull – Aqualung

1. Aqualung 2. Cross-Eyed Mary 3. Cheap Day Return 4. Mother Goose 5. Wond’ring Aloud 6. Up to Me 7. My God 8. Hymn 43 9. Slipstream 10. Locomotive Breath 11. Wind Up

SKŁAD: Ian Anderson – śpiew, gitara akustyczna, flet, Martin Barre – gitara, flet prosty, John Evan – pianino, organy, melotron, Jeffrey Hammond – gitara basowa, flet, chórki, Clive Bunker – perkusja, instrumenty perkusyjne, David Palmer – arażancje orkiestrowe PRODUKCJA: Ian Anderson, Terry Ellis DATA WYDANIA: 19 marca 1971

W minionym tygodniu grupa Jethro Tull obchodziła 41 urodziny płyty Aqualung. Jest to jeden z wielu klasycznych albumów w historii muzyki rockowej. W 2003 album został sklasyfikowany na 337. miejscu listy 500 albumów wszech czasów wg magazynu Rolling Stone.

Ian Anderson, lata ’70

Na początek może kilka słów o samym zespole. Grupa została założona w 1967 i istnieje do dziś. Skład zespołu zmieniał się na przestrzeni lat, lecz jego filarem, nadającym mu kształt artystyczny, pozostaje cały czas ekstrawagancki lider – flecista Ian Anderson (informacja z serwisu last.fm). Jethro Tull jest też swego rodzaju jedną z pierwszych kapel folk rockowych, właśnie dzięki Andersonowi i jego fletowi.

Teraz skupmy się na płycie. Otwiera ją jeden z najbardziej charakterystycznych i zapadających w pamięć rockowych riffów – tytułowego Aqualung. Niemal od razu poznajemy też niezmienny, charyzmatyczny głos Andersona. Potem może być już tylko lepiej. Wspaniałe solówki, zarówno Martina Barre na gitarze, jak i lidera na flecie nieustannie od lat robią wrażenie. Nie muszą przy tym być niesamowicie szybkie, czy wypruwające flaki. Imponujące jest właśnie to, że budują cały klimat i czuć w nich emocje oraz pasję. Charakterystyczny styl Andersona, w którym nieraz słychać jego głos podczas gry również dodaje uroku. Na płycie znajdują się także sympatyczne, akustyczne rytmy, jak Cheap Day Return, czy Mother Goose. Teksty generalnie opowiadają różne, mniej lub bardziej bezstresowe historie, chociaż znajdziemy też m.in. zarzuty wobec tego jak ludzie traktują Boga, np. w My God – People what have you done / locked Him in His golden cage.(…) You’ll be praying till next Thursday / to all the gods that you can count., czy Hymn 43 If Jesus saves – well, He’d better save Himself / from the gory glory seekers who use His name in death. / Oh Jesus save me!, utrzymany w nieco gospel-rockowym klimacie. Wszystko oczywiście okraszone genialnymi kompozycjami, które trudno usłyszeć dziś gdziekolwiek. Jednak z większości tekstów trudno wybrać jakieś szczególne fragmenty, gdyż stanowią one zwarte, jednolite historie i pojedyncze wersy tracą sens. Co jest moim zdaniem dużym plusem.

Jethro Tullm współcześnie

Podsumowując płyta jest spójna, w bezstresowym, wręcz rozluźniającym klimacie. Kompozycje, którymi uraczył nas pan Anderson z przyjaciółmi bardzo łatwo wpadają w ucho, zostają zapamiętane na długo i mimo upływu czasu nie tracą nic ze swojej świeżości, którą miały 40 lat temu, jak tytułowy Aqualung, czy Locmotive Breath. I mimo, że płyta nie jest niesamowicie szybka, nie ma w niej blastów, tremolowych pościgów, ani wypluwania słów w nieprzeciętnie szybkim i głośnym tempie (czego nie jestem przeciwnikiem, wręcz przeciwnie, obnoszę się ze słuchaniem raczej cięższych i brutalniejszych odmian muzyki), to ma w sobie dawkę energii większą, niż niejedna kapela deathmetalowa. Pięknie, rewelacja!

JETHRO TULL – LOCOMOTIIVE BREATH