Khroma – Stasis

★★★★★★★★☆☆

1. Brace Yourself 2. A Simple Lie 3. Wrong 4. The Push 5. Hydra 6. Acid On Skin 7. Truth Serum 8. Machinal 9. Alarmists

SKŁAD: Antti Honka – perkusja, wokale; Maarik Leppä – gitara basowa; Mikko Merilinna – gitary i klawisze; Riku Rinta-Seppälä – wokale i elektronika

PRODUKCJA: Khroma & Joni Tanskala

WYDANIE: 01.04.2016

www.khromaband.com

„Nu-metal” – na te dwa słowa większość z nas obecnie zareaguje prychnięciem i krzywym uśmieszkiem, bo czasy kiedy ten nurt w naszym życiu coś znaczył, dawno się już skończyły. Można by wymienić jednym tchem grupy, które kiedy byliśmy młodzi wzbudzały silne emocje, w rodzaju Linkin Park, System of the Down, P.O.D., Rage Against the Machine, Korn i prawdopodobnie kilka innych. Dawno nie istniejące lub odcinające kupony od swojej sławy, zjadające własne ogony. Wywołując coraz większe zażenowanie, wstyd, zdenerwowanie, wreszcie pianę na ustach oraz palpitacje serca. To właśnie czuję, gdy sam próbuję wrócić do większości tamtych grup i ich płyt. Są jednak nowe zespoły, które otwarcie sięgając po wzorce i stylistykę tamtej muzyki, wciąż potrafią zaskoczyć. Jedną z nich jest młoda stażem Khroma, która niedawno wydała swój trzeci album studyjny.

Ta fińska formacja zadebiutowała w 2011 roku pięcioutworową płytką zatytułowaną po prostu „Khroma”, a następnie w rok później wydała singiel „Chariots”. Szerszej publiczności dali się jednak dopiero poznać dwa lata później krążkiem „Collapse”. Ich dyskografię właśnie dopełnił „Stasis”, który jest znakomitym przykładem jak powinno się grać nu-metal, czerpiąc z osiągnięć metalu alternatywnego i szeroko pojętej muzyki elektronicznej czy industrialnej. Znakomitym tego przykładem jest już otwierający Brace Yourself w którym wita surowy niemal djentowy nisko strojony riff, a potem następnie uderza perkusja zbliżając całość do nieco zapomnianej już fancusko-duńskiej kapeli Mnemic, która w bardzo podobny sposób konstruowała swoje granie. Równie udany jest A Simple Lie, który ponownie uderza rwanym, zbliżającym się do djentu wściekłym riffem i gęstym, surowym brzmieniem. W znakomitym, wolniejszym i dusznym Wrong panowie bogato wykorzystają elektronikę, którą swego czasu wprowadzały do metalu właśnie grupy nu-metalowe. Unosi się tutaj duch Linkin Park, jednakże w przeciwieństwie do wspomnianej grupy, słychać tutaj świeżość, a surowe brzmienie gitar i mocniejszy finał jeszcze bardziej potęguje efekt. Świetna robota. 

Djentowym klimatem szczodrze obdarzają brzmienie w bardzo dobrym sunącym niczym czołg The Push, by po chwili znów sięgnąć po pulsującą i pachnącą industrialem elektroniką. Fantastycznie współgra ona z surowymi riffami i tłumionym brzmieniem perkusji, łączonej z samplami i różnego rodzaju sprzężeniami. Tu znów wyczuć można stylistykę znaną z Mnemica, może nawet nieudanych eksperymentów Korna z dubstepem, ale to już byłoby zbyt daleko posunięte porównanie. Świetnie wypada wolniejsza Hydra, która elektroniką przywołuje mroczne dzieła Vangelisa czy kultową muzykę z drugiego Terminatora. Do tego kolejna porcja surowych riffów i kapitalnych Mnemicowych przywołań, a nawet plemiennych brzmień wyrwanych gdzieś z brazylijskiej Sepultury i wczesnego Soulflya. Równie tajemniczo wtacza się porywający Acid On Skin, którego nie powstydziliby się nawet panowie ze Slipknota, gdyby intensywniej wykorzystywali elektronikę. Przytłaczająca atmosfera wżera się w głowę i nawet nie myśli żeby z niej wyjść. Jest tu nawet coś z eksperymentów Marilyna Mansona, sądzę nawet że i on z uśmiechem na twarzy pokiwałby głową słysząc dźwięki proponowane przez fińską Khromę. Do szybszych, gitarowych klimatów, ponownie sięgających po plemienne zapędy znane z dokonań Cavalerów wracamy w Truth Serum, który nie rezygnuje z kapitalnego elektronicznego tła. Bardzo ciekawy jest numer przedostatni – Machinal, który roztacza wokół siebie gęstą, niepokojącą atmosferę jaka towarzyszyła pierwszym płytom Linkin Park. Elektroniczne tło, ciężkie riffy, duszne perkusyjne bity i wolny, doomowy w charakterze klimat robią naprawdę dobre wrażenie. Tu także znów kłaniają się nisko dźwięki znane z Mnemic. A na koniec, równie udany Alarmists, który wcale nie zamierza być gorszy od poprzednich kawałków. Mansonowy początek, a potem szybkie elektroniczne niemal dyskotekowe rozwinięcie mogące nawet zbliżać się do goa-trance, by po chwili ustąpić djentowemu rozwinięciu. Fantastyczne.

Nie znajdziecie tu melodyjnego grania, ale z całą pewnością możecie po tę płytę sięgnąć w ciemno jeśli lubicie muzykę gęstą, nieprzewidywalną i pomysłową, garściami czerpiącą ze zdobyczy lat 90., ale i nie stroniącą od bardziej współczesnych brzmień. Album, choć dość surowy jest precyzyjnie skonstruowany i niezwykle bogaty w rozwiązania jakich boją się niektóre grupy. Jest nie tylko klimatycznie, ale i bardzo wciągająco. Cała płyta to kopalnia hitów do relaksu, kiwania się w rytm, czy rozkręcenia imprezy. Polecam nie tylko tym, którzy Khromę już znają, ale przede wszystkim tym wszystkim którzy jeszcze się z nią nie zetknęli i wciąż uważają, że nu-metal jest martwy. Otóż nic bardziej mylnego – Khroma udowadnia, że ten gatunek ma się dobrze, trzeba jedynie mieć na siebie pomysł i umiejętnie łączyć, tak jak w latach 90., skrajnie różne formy dźwiękowe i nurty gatunkowe.