Lao Che (Grudziądz, Centrum Kultury Teatr, 06.11.2016)

1. Czas 2. Hydropiekłowstąpienie 3. Królowa 4. Bajka o Misiu t. I 5. Czarne kowboje 6. Sic! (Jazzombie cover) 7. Urodziła mnie ciotka 8. Dym, 9. Znajda, 10. Errata, 11. Tu 12. Roads (Portishead cover) 13. Życie jest jak tramwaj 14. Jestem psem 15. Govindam 16. Idzie wiatr 

BIS: 17. Bajka o Misiu t. II 18. Dżin 19. Wojenka

Lao Che powoli zamyka pewien etap w swojej karierze, która objawiła się płytą „Dzieciom” w 2015 r. Do końca 2016 r. zespół zagra jeszcze siedem koncertów, po czym odpocznie przez dwa miesiąca od występów na żywo, być może dłubiąc coś przy nowym krążku. W ostatnim czasie zespół objeżdża kraj wzdłuż i wszerz grając na aulach, halach lub teatrach, tak jak to miało miejsce w Grudziądzu, w ostatnią niedzielę.

Zespół serwuje poniekąd fanom przekrój w stylu „The Best Of…”  grając w secie utwory z albumów „Gospel” (2008), „Prąd stały/prąd zmienny” (2010), „Soundtrack” (2012) i „Dzieciom” (2015). Teatr już dawno przestał być miejscem dla elit, gdzie powstrzymuje się okazywanie większych emocji i gdzie nie reaguje się na sztukę bardziej żywiołowo. Wybór na prezentację swojej sztuki przez zespół taki jak Lao Che nie jest więc przypadkiem. Oprócz samej muzyki i tekstów, o czym poniżej, ważnym elementem jest atmosfera, gra świateł, wizualizacje, czy nawet to jak poruszają się sami muzycy.

Zaczynając od końca. Widać cały czas, że Płocczanie bawią się tym co robią i sprawia im to frajdę. Przygadują sobie, uśmiechają, tańczą, skaczą, a nawet wspinają się po kolumnach, co w miarę skutecznie prezentował tego wieczoru „Denat”. Światła oraz wizualizacje idealnie współgrały z tym, co grała w danej chwili formacja. Przykładowo: zielone światła i gałęzie przy utworze Idzie wiatr, czerwień i białe odcienie przy bisowej Wojence, wizualizacja spływającego deszczu po szybie przy utworze Hydropiekłowstąpienie. 

Gdyby chcieli, mieliby absolutne prawo obniżyć loty w związku z długą i wyczerpującą trasą, ale tak się nie stało. Lao Che to idealnie spasowana maszynka, każdy dźwięk zagrany bez zarzutu, wokal „Spiętego” mocny i wyraźny, pomimo trzeciego pod rząd koncertu tego weekendu. Improwizacje i przeciąganie utworów zaskakujące i mocno porywające. Dodatkowym smaczkiem covery. Pierwszy z repertuaru formacji Jazzombie, czyli wspólnego projektu muzyków Lao Che i Pink Freud, prezentując piosenkę Sic do słów Juliana Tuwima. Drugi z coverów to balladowe Roads, które pojawiło się na debiutanckim krążku Portishead „Dummy” (1994). Kiedyś po koncercie promującym „Gospel” rozmawiając z kumplem powiedziałem mu, że nie ma lepszego zespołu z szeroko pojętego rocka alternatywnego, cokolwiek ta szufladka może znaczyć i swojego zdania nie zmieniam. Zespół z Płocka to ścisła czołówka polskiego rocka.

Frekwencja całkiem niezła, ponad 300 osób, choć miejsc wolnych było dużo, zabawa za to przednia. Nie wszyscy usiedzieli spokojnie na miejscu i postanowili poszaleć trochę z boku swoich rzędów. Wiek publiczności przekrojowy, od kilkulatków do kilkudziesięciolatków. Samo przedstawienie wystawione przez Lao Che trwało dwie godziny, które minęły niebywale szybko, ale z pewnością usatysfakcjonowały zebranych, którzy owacją na stojąco pożegnała grupę. Pozostaje tylko czekać na dalsze kroki zespołu, życzyć im dalszego szczęścia z grania i kolejnego spotkania z fanami z Grudziądza i okolic, czy to na deskach teatru czy klubu Akcent.