Lica Cecato i Paolo Baltaro Orchestra – Call Porter – A time warp into Cole Porter’s music

★★★★★★★★✭☆

1. Time Machine – intro 2. Let’s Misbehave 3. I’ve Got You Under My Skin 4. Everytime We Say Goodbye 5. Let’s Do It (Let’s Fall In Love) 6. It’s All Right with Me 7. Love For Sale 8. I’ve Got a Kick Out of You 9. Night and Day

SKŁAD: Lica Cecato – wokal; Paolo Baltaro Orchestra

PRODUKCJA: Paolo Baltaro

WYDANIE: Banksville Records – London, 2019

Kiedy mówimy o kimś takim jak Cole Porter, na myśl przychodzą nam jego wspaniałe kompozycje, które stały się najczęściej grywanymi standardami jazzowymi wszechaczasów. Któż z nas nie słyszał – świadomie bądź też nie – takich uworów jak: Love For Sale, Let’s Misbehave, Everytime We Say Goodbye, Let’s Do It ( Let’s Fall In Love), etc. Interpretacje muzyki Portera mają jednak dosyć zbliżony charakter i tylko z rzadka wybijają się ponad jazzowy mainstream, albo co gorsza spłycone są do popowej papki. Dlatego sięgając po kolejny album poświęcony twórczości amerykańskiego kompozytora, robimy to raczej bezemocjonalnie, z góry zakładając jego zawartość. 

Najnowsze wydawnictwo „Call Porter – A time warp into Cole Porter’s music” zmienia panujące obyczaje! Twórcy tego projektu – brazylijska wokalistka Lica Cecato wraz z orkiestrą włoskiego multiinstrumentalisty Paolo Baltaro – doskonale zdają sobie sprawę, że przewidywalność i zachowawczość interpretacji może zaszkodzić nawet najsłynniejszym evergreenom i odesłać je do lamusa. Podejmując artystyczne ryzyko, stawiają twórczość Portera w krzywym zwierciadle i poszczególne pozycje na płycie opracowują tak, jak zagraliby to: The Beatles, Genesis, Steely Dan, Frank Zappa, John Zorn, a nawet Machine Head czy Sepultura. Efekty są naprawdę zdumiewające.

Autorzy płyty atakują słuchacza z zaskoczenia, bo jak inaczej można nazwać ciężkie, metalowe riffy i zornowski zgiełk w Let’s Do It ( Let’s Fall In Love), hendrixowski nastrój i gitarową wirtuozerię w It’s All Right With Me, ewidentnie prog rockowy I’ve Got You Under My Skin, funk-soulowy Let’s Misbehave, etc. Podobne eksperymenty najczęściej pozbawione są profesjonalizmu, ale na tych nagraniach o jakiejkolwiek incydentalności nie ma mowy. Nagranie to posłużyło artystom do uwydatnienia swoich najbardziej skrytych artystycznych fantazji. Wszystkie zagrania są dozwolone, najważniejsza jest pomysłowość i odwaga w realizacji wszelakich twórczych fanaberii.

W tym szaleństwie jest metoda, żelazny konstruktywizm, jak również mrożące krew w żyłach aranżacje. Autorzy płyty nie tylko wykazali się doskonałą umiejętnością w wychwyceniu najbardziej charakterystycznych cech muzycznych stylów i epok, ale przede wszystkim dali utworom Cole Portera drugą młodość. Okazuje się, że z równym powodzeniem jego standardy mogą śpiewać jazzowe divy oraz ktoś taki jak Lica Cecato, która każdy utwór wykonuje inaczej, niczym wytrawna aktorka w zależności od granej roli – raz ujmująco i delikatnie, a innym razem chrypliwie, gardłowo i rubasznie. To w jakiej obsadzie spodoba nam się ona najbardziej zależy już wyłącznie od nas.

„Call Porter – A time warp into Cole Porter’s music” to płyta inna niż wszystkie, która zapewne już w dniu premiery wyklęta została przez jazzowych konserwatystów. Czy Cole Porter, słuchając tych utworów, przewraca się teraz w grobie? Na to pytanie warto odpowiedzieć sobie samodzielnie.