Made In China – Transmissions

★★★★★★★☆☆☆

1. Transmissions 2. Missing Marc Suetterlyn 3. Pool 2000 4. You Ain’t Gonna Know Me 'cos You Think You Know Me 5. Ornette Day and Night 6. Mouse 7. You Don’t Know 8. Variety Hour

SKŁAD: Michael Blake – saksofon tenorowy i sopranowy; Samuel Blaser – puzon; Michael Sarin – perkusja

PRODUKCJA: Dave Darlington &  Scotty Hard (Duro of Brooklyn) 

WYDANIE: 15 czerwca 2016 – For Tune

Dla większości ludzi „Made in China” to etykietka kojarząca się tym, co produkowane jest dla mas przez rzesze anonimowych robotników. Jednakże zespół Made in China przeniesie Was do koncepcji innych Chin – tam, gdzie tłumy młodych ludzi w miastach takich, jak Shenzhen klaszczą, krzyczą i gwiżdżą, z ekscytacją w oczekiwaniu na nieprzewidywalne dźwięki spotykane w muzyce improwizowanej. Jest w tym zalążek prawdy bowiem album został faktycznie „wyprodukowany” w Chinach. Nie wiem na ile nazwa pomogła im w zorganizowaniu trasy koncertowej w… Chinach, ale w Polsce powinni zdobyć uznanie na przekór kojarzącej się z „marką Chin” tandecie. 

Historia nie ma tu jednak swojego końca. Tuż przed pierwszymi koncertami, planowany kwartet został w ostatniej chwili pozbawiony basisty, który nie dostał wizy. Okazało się to świetną okazją na stworzenie czegoś niepowtarzalnego – trio, które pozbawione basu uzyskało przestrzeń i wolność wobec braku konieczności dostosowania do „beatu”. Spontaniczność projektu wiąże się więc z powstaniem materiału, w którym naturalnie zasłyszeć możemy energetyczną spójność i elokwentne podejście do aranżacji wychodzącej naprzeciw żywym interakcjom muzyków, których nie trzymają z góry narzucone skrypty aranżacji. O zgraniu muzyków świadczyć może również fakt nagrania większości kompozycji przy pierwszym podejściu.

Album rozpoczyna się świetną kompozycją tytułową nagraną w hołdzie dla Ornette’a Colemana i free jazzowemu projektowi Calypso. To właśnie temu jazzowemu gigantowi autorzy projektu składają tą płytą hołd . Kompozycje rzucają mimo to na siebie mnóstwo kontrastów przenikających bluesowe elementy oraz melodyczne fuzje (Mouse). Muzycy często prezentują swoją grą tradycję swingującego bluesa barwionego modernistyczną wizją instrumentarium, a czasem wtapiając w swoją wizję sztuki nutkę orientalizmu. W pewnym momencie pojawia się też jamajskie ska w You Don’t Know oraz subtelna parafraza kompozycji Louisa Moholo – You Ain’t Gonna Know Me ‘Cos You Think You Know Me.

Wielobarwność Micheala Blake grającego na saksofonie tenorowym i sopranowym zwielokrotniona zostają brzmieniową empatią i świetną punktacją instrumentu. Przez krytyków często uważany za jednego z najbardziej oryginalnych saksofonistów swojego pokolenia. Z pewnością ma ku temu predyspozycje dzięki oryginalnej i głębokiej artykulacji. Sporo w ich muzyce specyficznej fonacji, która uderza zdecydowaniem poszczególnych dźwięków oraz ich twardą motoryką, którą podtrzymują stałe zagrywki puzonu Samuaela Blasera i bardziej frywolne w emocjach motywy perkusji Micheala Sarina (Missing Marc Suetterlyn, Veriety Hour). Innym razem wychodzą naprzeciw melodyce kojarzącej się z wrażliwością Charliego Parkera (Pool 2000). Nie ma na tej płycie jednak kompozycji, która rozbijałaby słuchacza w swoich rytmicznych konwulsjach. Album sygnowany jest systematycznością i paradoksalnie wykalkulowaną aranżacją w sprzeczności zasadom free jazzu, którą zbija z tropu umiejętnie zaserwowane surowością brzmienie oraz przewidywalny rozwój sytuacji.