Mamadou & Sama Yoon – Umbada

★★★★★★★★★☆

1. Prelude a mangi xaar 2. Mangi xaar 3. Aminata 4. Afrocountry 5. Biguine 6. Bulma tooñ 7. Xam xam 8. 9. Sama yaye 10. Sama reggae 11. Umbada

SKŁAD: Anna Patynek – chórki, djembe, conga, instrumenty perkusyjne; Patrycja Napierała – cajon, darabuka, udu, perkusja; Mamadou Diouf – wokal, shekere; Michał Marecki – instrumenty klawiszowe, śpiew; Paweł Mazurczak – kontrabas elektroniczny, śpiew; Grzegorz Rytka – saksofony, melodyka, śpiew. Gościnnie:  Łukasz Hodor – puzon; Piotr Korzeniowski – trąbka; Buba Badjie Kuyateh – kora; Pablopavo – wokal; Marcin Rumiński – śpiew gardłowy; Pako Sarr – wokal; Janusz Tytman – mandolina

PRODUKCJA: For Tune – The Rolling Tapes Studio, Studio Srebrna, Gabinet PP i Tarchostudio w Warszawie, mix & master w Studio AS One.

WYDANIE: 2016 – For Tune

Kolejna zdumiewająca produkcja ze stajni For Tune! Mamadou & Sama Yoon to projekt, który nawiązuje do tradycji afrobeatu – stylu, który największą popularnością cieszył się w latach 70., a na którego moda tak naprawdę nigdy nie przeminęła. Powstał on z inicjatywy senegalskiego wokalisty Mamadou Diuoufa oraz Grzegorza Rytki. Uzupełniają go doświadczeni  muzycy, którzy na co dzień udzielają się w takich zespołach jak: T.Love, Kapela ze Wsi Warszawa czy Kayah & Transoriental Orchestra.

O atrakcyjności tego projektu świadczy wszystko to, co charakteryzuje muzykę afrykańską, czyli jej bogata rytmika, żywiołowy charakter i wrażliwość na barwę dźwięku. Właśnie kolorystyka brzmienia odgrywa tu niezmiernie ważną rolę i to nie tylko odnośnie instrumentacji, ale również śpiewu. Mamadou posługuje się swoim ojczystym językiem wolof, jednakże różnica pomiędzy tym dialektem, a muzyką jest bardzo płynna. Nieznany nam język staje się kolejnym elementem muzycznej układanki, pełni rolę ilustracyjną, mimo że nie znamy znaczenia poszczególnych słów. Mamadou nie tylko śpiewa, ale i przedstawia, dzięki czemu muzyka staje się doskonałym środkiem komunikacyjnym. Owa swoboda przekazu to kolejna charakterystyczna cecha muzyki afrykańskiej. Znaczenia słowa śpiewanego najlepiej więc domyślić się samemu, a raczej to sobie wyobrazić, co ułatwia też wielobarwna faktura muzyczna.

Podstawą aranżacji jest tu zasada call & response, czyli zawołanie i odpowiedź. Odbywa to się pomiędzy grupami poszczególnych instrumentów, albo pomiędzy instrumentalistami, a zaśpiewami chóru. Prowadzi to często do emocjonalnej kulminacji jak na przykład w pięknym Biguine. Obok rytmu, równie duże znaczenie formotwórcze ma tu również melodyka. Niemal wszystkie kompozycji są momentalnie przyswajane nawet przez mało uważnego słuchacza. Jedynie co podlega dyskusji to przebojowość poszczególnych kompozycji.  Moi faworci to: Mangi xaar, Aminata, Biguine i Jigéenu Afrika. 

Na płycie mamy nie tylko wiele odniesień do stylów, które wywodzą się z kontynentu afrykańskiego, ale również do artystów stamtąd pochodzących. Najbardziej słyszalne są wpływy nigeryjskiego twórcy afrobeatu – Feli Anikulapo Kuti, m.in. w stylowych aranżacjach sekcji instrumentów dętych. Grzegorz Rytka doskonale wpisuje się w tę tradycję swoimi partiami solowymi na saksofonie barytonowym (Aminata, Biguine). Artysta ten jest również kompozytorem wszystkich utworów, aczkolwiek niektóre z nich stworzył w kolaboracji z kolegami z zespołu. Niemniej jednak należą mu się największe słowa uznania za erudycję i znajomość muzyki jakże odległej od naszej europejskiej tradycji.

Album na pewno przypadnie też do gustu entuzjastom afrykańskiej divy Angélique Kidjo. Chyba nawet ona nie powstydziłaby się takich chórków na swojej płycie. Autentyczność zbiorowych partii wokalnych naprawdę budzi respekt, podobnie jak dobór instrumentarium. Oprócz wszelkiej maści perkusjonaliów, znaczącą rolę odgrywają tu także instrumenty klawiszowe, których brzmienie wielokrotnie przenoszą nas o jakieś 30 lat wstecz. Za ich dobór odpowiedzialny jest Michał Marecki znany z zespołu T.Love. Swoją drogą wydaje mi się, że to właśnie w Sama Yoon artysta ten realizuje się znacznie lepiej.  

W muzyce afrykańskiej z założenia nie powinno być odbiorców biernych, bowiem słuchacze są nie mniej ważni od artystów ją wykonujących. Czy więc rodzimy odbiorca może okazać się wobec tej muzyki obojętnym? Na to pytanie odpowiedź wydaje się być jednoznaczna.