Margaret Catcher – Singularity

Zespół Margaret Catcher znalazł się na moim radarze już jakiś czas temu, ale nie mogłem się do niego przedrzeć przez nadmiar płyt do słuchania. Nie chciałem jednak, żeby zatonął w odmętach pamięci, bo przesłuchanie singlowego We Want More i odwiedziny na ich oficjalnej stronie, która wypełniona jest dziwacznymi giffami i zdjęciami, wzbudziły bardzo moją ciekawość. Zespół wpisuje się do grona artystów, którzy nie do końca wpasowują się w moje standardowe gusta, ale za sprawą swojego nietuzinkowego podejścia i wyrazistej tożsamości budzą moją nigdy niegasnącą ciekawość muzyczną. Duet Xavier Leloux i Pierre Level na front wysuwa rytm – perkusja i bas to szkielet kompozycji. Dla zapełnienia pozostałej sonicznej przestrzeni Margaret Catcher sięga po wszelakie efekty syntezatorowe, które zatapiają ich muzykę w gęstej elektronicznej magmie. Czasem uzyskują dzięki temu kosmiczny wydźwięk jak w Emergency, a innym razem ostrzejsze brzmienie (We Want More). Wokale są bardziej mówione i krzyczane niż wyśpiewywane, co uwypukla punkowego ducha grupy z Francji. Zespół poukrywał tu i ówdzie także krótkie przejścia, którym bliżej do muzyki klasycznej. Jest to z pewnością miłym urozmaiceniem, bo nadmiar nachalnych syntezatorów napastujących nasze uszy może przytłoczyć. Na całe szczęście płyta nie jest długa i te drobne odskocznie sprawiają, że jest to wyważona dawka muzyki tego typu. Margaret Catcher z pewnością nie natrafili tutaj na brzmienie zmieniające oblicze muzyki, ale można powiedzieć, że brzmią jak Margaret Catcher, a to pierwszy krok do wyrobienia sobie marki. Muzyka przede wszystkim dla pasjonatów syntezatorów, ale także tych, którzy lubią rocka z nutką dziwactw i oryginalności… no i poczuciem humoru, nawet jeśli dość osobliwym.