Appleseed – „Tylko eksperymenty mogą spowodować przełom” – wywiad z Wojciechem Deutschmannem

Konrad Beniamin Puławski: Na Waszej stronie można przeczytać: na początku to była muzyka, potem pojawiła się przyjaźń. Czy rzeczywiście połączyła Was muzyka? Wiele współczesnych kapel to przecież kompilacja różnych zainteresowań. Appleseed to naprawdę jednolity twór?

Wojciech Deutschmann: Gdy powstawał zespół, to rzeczywiście każdy miał swoje inspiracje i pomysły na muzykę. Można powiedzieć, że tak pozostało do dzisiaj i to stanowi o sile tego zespołu. Wydaje się nam, że sukcesem i kluczem do tworzenia naszej muzyki jest to, że potrafimy znaleźć wspólny język. Również poza salą prób.

KBP: Mówicie też o własnym brzmieniu. Czym ono się dla Was charakteryzuje i odznacza?

WD: O charakterystycznym brzmieniu Appleseed mówią nam nasi fani. Nie ukrywamy jednak, że jednym z celów jest wypracowanie takiego brzmienia i ciągle szukamy nowych rozwiązań. 

KBP: Wydaliście już parę albumów, dlatego podejrzewam, że możecie już powiedzieć bądź stwierdzić,  czy te 7 lat było dla Was satysfakcjonujące, czy może spodziewaliście się osiągnąć znacznie więcej?

WD: Muzyka, którą gra Appleseed jest bez wątpienia specyficzna i niszowa. Z tego względu nie spodziewaliśmy się wielkiego sukcesu i rozgłosu, ale uważamy, że wiele z naszych dokonań nas pozytywnie zaskoczyło.

KBP: Co w takim razie uważacie za największy sukces i jaki z celów  do osiągnięcia postawiliście sobie ostatnio?

WD: Naszym ostatnim sukcesem jest kolejna płyta „Heat From The Sun”, nad którą długo i ciężko pracowaliśmy, a także pozytywne sygnały od fanów i recenzentów.

Nie patrzą na swoją twórczość pod kątem materialnym

KBP: Czy uważacie, że „Heat From the Sun” to wydawnictwo w jakiś sposób wyjątkowe czy też może „kamień milowy”?

WD: Jest to wyjątkowy album, bo nagrany wspólnie i jedyny w swoim rodzaju. Jesteśmy bardzo zadowoleni z brzmienia i jakości nagrania. To duża zasługa Przemka „Perły” Wejmanna, który nas nagrywał i bardzo zaangażował się w pracę nad projektem. Czy jest to kamień milowy? Kto wie…

KBP: A czy teraz po premierze chcielibyście wrócić i coś na nim zmienić bądź dopracować?

WD: Jesteśmy bardzo zadowoleni z materiału. Nie widzimy potrzeby zmiany czegokolwiek w tych nagraniach, które coraz bardziej nam się podobają w miarę słuchania.

KBP: Korzystacie z pomocy zagranicznych osobistości jak Steve Corrao. Czy w Polsce naprawdę ciężko o dobrych fachowców w ramach produkcji płyt? Co Was kierowało biorąc za producenta Amerykanina?

WD: Zacznijmy od tego, że Steve zajmował się masteringiem nagrań. Współproducentem płyty jest Perła i my jako zespół. Potrzebowaliśmy świeżego spojrzenia, stąd materiał trafił w kilka miejsc w Polsce i na świecie, m.in. do Abbey Road i Universal Studio. W Polsce jest wiele świetnych producentów, jednak to z Nashville było najlepsze.

KBP: Wydaliście płytę niezależnie. Na pewno trudno było zebrać fundusze na wydanie czy też na opłatę masteringu w USA. Wybaczcie to pytanie, ale czy chociaż trochę udało się to Wam dzięki temu, co już do tej pory osiągnęliście w charakterze muzyków, tj. koncertom etc.?

WD: Udało się to nam dzięki naszej pracy zawodowej. Muzyka jest realizacją naszych marzeń, pasją i nie patrzymy na nasze wydawnictwo pod kątem materialnym. Wartością jest to, że wydajemy płytę i mamy pełną kontrolę nad materiałem.

KBP: W Waszej twórczości jest dużo odniesień do zupełnie różnych muzycznych gatunków. Czym jest dla Was post rock, który przeważa w Waszych inspiracjach i w jakim gatunku czujecie się najbardziej swojo?

WD: Nie uważamy, żeby post rock przeważał w naszej twórczości. Na płycie są dwa utwory o takim charakterze. Jest to odbicie naszych fascynacji muzycznych z pewnego okresu, ale nie uważamy, aby był to główny nurt, w którym się poruszamy.

KBP: A jak się to ma do klasyki, grunge’u czy też hard rocka, bo i te gatunki na Waszej najnowszej płycie przecież słychać.

WD: Słuchamy i takich gatunków muzycznych, więc naturalnie ma to swoje odzwierciedlenie w naszych dźwiękach. 

KBP: Z pewnością jest popyt na Waszą muzykę w kraju. Czy odczuwacie to koncertując? Zainteresowanie się zwiększa?

WD: Z pewnością. Coraz więcej ludzi kojarzy nazwę zespołu i to nas cieszy.

KBP: A jak czujecie się wobec kapel reprezentujących podobne style na naszym rynku? Czujecie presję?

WD: Trochę abstrakcyjne pytanie, bo nie wiem, jak mielibyśmy się poczuć. Przede wszystkim czujemy dumę z tego, że polskie kapele są coraz bardziej zauważalne również na zachodzie. Zauważamy też, że muzycy są bardziej zorganizowani, bo dużo zależy od ich determinacji, zresztą jesteśmy w tej samej sytuacji. Presję narzucamy sobie sami, nagrywając dobre utwory. Podnosimy poziom nagrań coraz wyżej, a chcemy, by każde kolejne nagranie było jeszcze lepsze.

To, że McDonald’s i Coca-Cola opanowały cały świat nie znaczy, że wszyscy jedzą hamburgery

KBP: Dostajecie zaproszenia na festiwale międzynarodowe w kraju i za granicą? Czy widać dużą różnicę w przyjęciu Waszej muzyki przez publiczność w Polsce i w innych miejscach?

WD: Za granicą graliśmy dotychczas dwukrotnie na Litwie na Baltic Prog Fest`cie i była to bardzo przyjemna przygoda. Przyjęcie naszej muzyki było znakomite i na pewno pojedziemy jeszcze do Wilna nie raz. W Polsce mieliśmy okazję grać na May Rock Festiwalu w Katowicach i na kilku mniejszych festiwalach studenckich. Różnicy większej nie odczuliśmy. Publiczność festiwalowa w Polsce i na Litwie nastawiona jest tak samo – na dobrą zabawę!

KBP: Dużą rolę pokładacie w dystrybucji Waszej muzyki za pośrednictwem iTunes i Spotify. Czy tak właśnie wyobrażacie sobie przyszłość muzyki? Nie boicie się, że fani zupełnie odejdą od kupowania fizycznych produktów i na tym ostatecznie stracicie?

WD: Korzystamy po prostu z dostępnych narzędzi promocyjnych. Muzyki na Spotify słucha wiele osób. Płyty CD podzielą wkrótce los winyli, a właściwie już tak jest. Ubolewam nad tym, ale jest to proces nieodwracalny. Poza tym nie robiłbym z tego wielkiego problemu, bo zawsze zostanie moim zdaniem najcenniejsza część słuchaczy, która kupuje i słucha płyt, czy to CD, czy płyt winylowych. To, że McDonald’s i Coca-Cola opanowały cały świat nie znaczy, że wszyscy jedzą hamburgery.

KBP: Progresywna forma chyba od pierwszej EP-ki „Broken Lifeforms” np. w Lullaby uległa zatarciu na rzecz powolnie rozbudowywanych struktur. Dwa kolejne longplaye to potwierdzają. Czy tak właśnie będzie wyglądać Appleseed, czy może ulegnie to jeszcze zmianie?

WD: Chcielibyśmy, aby kolejne płyty były inne, nie wykluczamy jednak powrotu do bardziej progresywnych form. Jednak należy pamiętać, że „Broken Lifeforms” to najbardziej dziki okres w zespole Appleseed i to słychać na nagraniach. Uważam, że kolejne albumy są bardziej dojrzałe i tak też będzie chyba z kolejnymi nagraniami. Nigdy nie planowaliśmy i nie zamierzamy planować tego, w jakim stylu będą nasze kolejne utwory, a wszystko wyjaśni się w sali prób, gdzie improwizujemy i stopniowo wykluwają się nowe szkice.

KBP: Wydaje się, że idziecie w kierunku bardziej subtelnych i przestrzennych brzmień, skierowanych na emocje, a nie wyzwolenie energii i przebój. Czy zgadzacie się ze stwierdzeniem, że bardziej stawiacie na uczucia, aniżeli na zabawę w muzyce?

WD: Zgadzamy się z tym, ale to się zmienia i z pewnością o tym wkrótce wszystkich przekonamy. Faktem jest to, że wiele utworów na „Heat From The Sun” brzmi przestrzennie, ale to było już słychać na poprzedniej płycie. Appleseed to chyba połączenie wszystkich cech, o których mowa w pytaniu, ale o tym można się najlepiej przekonać na koncertach. 

KBP: W porównaniu do Waszej muzyki okładki są jeszcze bardziej minimalistyczne. Czy chcecie specjalnie uniknąć subiektywnych podpowiedzi wizualnych na rzecz lepszego odbioru poprzez same dźwięki?

WD: W płaszczyźnie graficznej stawiamy na umiarkowany minimalizm. Uważam, że okładka jest bardzo spójna z tytułem płyty i zawartością muzyczną. Muzyka oczywiście jest najważniejsza, jednak okładka i tytuł muszą coś o niej mówić, po części pewne rzeczy sugerować.

Nie zamierzają z nikim konkurować – nie o to chodzi w muzyce

KBP: Oprócz utworów z wokalami znajdziemy u Was sporo kompozycji stricte instrumentalnych. Które z nich uważacie, że bardziej przemawiają do słuchacza? Wydaje się bowiem, że bez wokalu, wiele z nich wskazuje podobieństwo do większości post-rockowych zespołów. Nie obawiacie się, że stracicie swój styl i zaginiecie w natłoku sukcesów innych kapel?

WD: Z pewnością celniej trafiają utwory z wokalem, niosą one przesłanie, które bezpośrednio trafia do słuchacza. Post-rockowe dwie instrumentalne kompozycje to odzwierciedlenie naszych fascynacji muzycznych sprzed kilku lat, czyli z okresu, kiedy powstawały te numery. Mieliśmy taki okres w Appleseed i chcieliśmy się tym pochwalić. Uważamy, że kompozycje są całkiem dobre. Cieszy nas to, że te kompozycje sprawdzają się na koncertach i mamy też informacje od słuchaczy, że Nine i Hyperspace są bardzo dobrymi utworami na płycie. Jest wiele świetnie grających post-rockowych kapel, ale nie zamierzamy konkurować z tymi zespołami, bo nie o to w muzyce chodzi. 

KBP: A czym jest dla Was elektronika i jaka jest jej przyszłość w Appleseed? Wydaje się, że boicie się jej użyć. Ciągle jest jakby w ukryciu, a macie przecież ciekawe pomysły na jej wykorzystanie.

WD: Brzmienie syntezatora dobrze ustawione potrafi nadać muzyce agresywności lub tajemniczości. Głównie w takiej konwencji wykorzystujemy elektronikę w naszej muzyce. Chciałbym, aby pojawiło się jej więcej w naszej muzyce, ale te specyficzne brzmienia wymagają większej przestrzeni w kompozycji. Przy dwóch gitarach i instrumentach klawiszowych miejsca w aranżacjach jest mało, więc stąd jej naturalnie mniej. Zdajemy sobie sprawę, że jest to jednak nasz dużyniewykorzystany potencjał i na pewno w przyszłości pojawi się więcej elektroniki w naszej muzyce.

KBP: W post rocku ciężko wymyślić coś nowego. Na koniec powiedzcie, czy uważacie, że w tak hermetycznym gatunku da się jeszcze wybić? Stworzyć coś ultrainnowacyjnego.

WD: Jest to trudne, myślę że post rock jest gatunkiem, który utknął w ślepej alejce. Jednak potencjał tego gatunku nie został jeszcze wykorzystany. Wystarczy, że młode zdolne kapele spojrzą za plecy na takie zespoły, jak Mogwai z Rock Action czy Tortoise. W tych zespołach jest o wiele więcej różnych barw post-rockowych niż w kapelach, które grają standardowego post rocka. Receptą na urozmaicenie może jest też użycie innych instrumentów niż gitary? Tego do końca nie wiem, ale jestem pewny, że tylko eksperymenty mogą spowodować przełom.