pokoj pelen luster biografia jimiego hendrixa b iext6205313 3
pokoj pelen luster biografia jimiego hendrixa b iext6205313 3

Pokój pełen luster. Biografia Jimiego Hendriksa (Room Full of Mirrors: A Biography of Jimi Hendrix) – Charles R. Cross, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2012

Słuchałam ostatnio wywiadu radiowego z jednym z polskich przedstawicieli sceny reggae – KaCeZet. Dodam, że jest to jeden z moich ulubionych polskich wokalistów jeśli chodzi o taką muzykę. Słuchając audycji, jednocześnie wpatrywałam się w okładkę biografii Jimiego Hendriksa (prawda, że hipnotyzujące spojrzenie?). Do czego zmierzam? Owy piosenkarz wypowiedział słowa, które wytrąciły mnie z równowagi, wywołały dziwny skurcz i grymas na twarzy – zwątpienie. Dziwne, dziwne uczucie, tym bardziej osobliwe, że akurat patrzyłam na twarz Hendriksa. Dobra, nie przedłużam. „Regałowiec” powiedział: Nie jestem fanem wirtuozerii gitarowej. Nie bawi mnie to, nie podoba mi się to. Jestem fanem trzech dobrze dobranych dźwięków...

Spojrzenie na okładkę. Podrapanie się po głowie. Masz ci los, jaka dziwna emocja mnie ogarnęła, nawet nie potrafię dobrze określić tego, co czułam. Chciałam w tym momencie postawić wokalistę reggae, fana trzech dźwięków, obok osoby Jimiego Hendriksa, wirtuoza gitary, i porównać osiągnięcia obu panów i ich wkład w rozwój muzyki. Wiadomo, kto by wygrał. Wiem, wiem, o gustach się nie dyskutuje, a tym bardziej nie powinnam porównywać reggae z rockiem. Przecież mnie też coś może się nie podobać. Jak to się mówi, po tych słowach „złapałam zawiechę” i nie wiedziałam, co o tej wypowiedzi sądzić. Właśnie słuchałam wywiadu z człowiekiem, którego twórczość uwielbiam, jednocześnie spoglądając na zdjęcie Jimiego Hendriksa, mistrza gitary. 

Dobra, halo, Ziemia! Oprócz okładki, „Pokój pełen luster. Biografia Jimiego Hendriksa” zawiera również treść, więc kilka słów o tym. 

Ogólnie rzecz biorąc, biografie nie są łatwą lekturą. Trzeba przebrnąć przez życie człowieka rok po roku, miesiąc po miesiącu. Ponoć najlepsze scenariusze pisze właśnie życie, pełne cierpień, sukcesów, zwrotów akcji, patologii. Takie właśnie było życie Jimiego Hendriksa. Autor biografii, Charles R. Cross, pisał książkę cztery lata, przeprowadzając w tym czasie ponad trzysta wywiadów z ludźmi, którzy na temat Jimiego mieli naprawdę sporo do powiedzenia. Dzięki jego wytrwałości i uprzejmości wielu osób udało się stworzyć kompletną biografię o człowieku, którego życie obrazuje powiedzenie: „od pucybuta do milionera”. 

Wszyscy znamy Hey Joe, wszyscy wiemy, że we Wrocławiu co roku organizowany jest Thanks Jimi Festival, ale ilu fanów gitarzysty wie, że ich idol w dzieciństwie przymierał głodem? Że przez całe życie, obawiając się powrotu do ubogich czasów, wkładał do buta dolara, aby mieć zabezpieczenie na czarną godzinę? Że już jako dorosły facet, nadal był bity pasem przez ojca? Czy w końcu, że był w dzieciństwie chorobliwie nieśmiały i się jąkał? Pewnie większość wie tylko tyle, że był gwiazdą rocka, leworęcznym gitarzystą i narkomanem, który „zarzygał” się na śmierć. Ktoś ostatnio powiedział mi, że ojciec Jimiego był saksofonistą, co jest bzdurą. Skąd wiedział? Gdzieś to po prostu usłyszał. I tak rodzą się mity o wielkich artystach. Szczerze mówiąc, sama nie wiedziałam wiele więcej, zanim sięgnęłam po „Pokój pełen luster”.

Cieszę się, że nie jest to jedynie zbiór faktów dotyczących kariery Jimiego. Autor przedstawia muzyka całościowo, prowadzi przez dzieciństwo, jakiego nikt by sobie nie życzył, poprzez służbę w wojsku, próby zabłyśnięcia na scenie muzycznej, w końcu upragnioną karierę, która po pewnym czasie stała się przekleństwem. Charles R. Cross przywołuje często słowa Jimiego, wiele anegdot, często zabawnych. Moją uwagę przykuły fragmenty listów pisanych do ojca i do jednej z pierwszych dziewczyn, jak również fragmenty pamiętnika. Szkoda, że w czasach, kiedy kariera nabrała tempa, wpisy w pamiętniku ograniczały się do trzech liter: S.O.S, co znaczyło „same old shit”, ale właśnie to pokazuje, że nawet sława może przerodzić się w nieznośną rutynę. Po przeczytaniu tego wszystkiego, z mojego umysłu znikł obraz wariata palącego gitary na scenie, a pojawił się mężczyzna niezwykle inteligentny, wrażliwy, trochę pokręcony, często nie mówiący niczego wprost. 

Oczywistym jest, że Jimi, już jako wielka gwiazda, obracał się w muzycznym światku równie wielkich sław. Co za „chichot losu”: Jimi musiał długo udowadniać, że jest dobry w tym co robi, zanim ktokolwiek zauważył jego geniusz, a później inni artyści (np. Paul McCartney) stają się jego fanami. Wszystko to dostrzega autor biografii. W życiu Jimiego pojawiały się takie postaci, jak Mick Jagger, Little Richard, Janis Joplin, Beatlesi. Nawet jeśli ktoś nie jest fanem Jimiego, warto sięgnąć po tę pozycję, choćby ze względu na ciekawe anegdoty świata muzycznego tamtych czasów. 

Autor Charles R. Cross jest dziennikarzem muzycznym, który oprócz biografii Hendriksa stworzył m. in. monografię Led Zeppelin. Jeżeli jest napisana tak dobrze, jak „Pokój pełen luster”, z pewnością po nią sięgnę. Charles R. Cross operuje dość dosadnym językiem, nie boi się nazwać kogoś idiotą czy używać potocznych zwrotów typu: „coś tam leży i kwiczy”. W niektórych przypadkach wydawałoby się to kolokwialne, ale u niego brzmi po prostu… dobrze. 

Do wszystkich fanów i osób, którym Jimi Hendrix nie jest obojętny: Nie przegap tego człowieka, który jest Dylanem, Claptonem i Jamesem Brownem w jednym! (s. 159). Nie przegap „Pokoju pełnego luster”.