Need – Hegaiamas: A Song for Freedom

★★★★★★★★★☆

1. Rememory 2. Alltribe 3. Terianthrope 4. Riverthane 5. Tilikum 6. I.O.T.A. 7. Hegaiamas

SKŁAD: Jon V – wokale; Anthony Hadjee – klawisze; Viktor – gitara basowa; Stelios – perkusja; Ravaya – gitary

PRODUKCJA: Need

WYDANIE: 17 stycznia 2017 – niezależne

www.needband.net

Ostatnimi laty moja pasja do „tradycyjnego” progresywnego metalu stopniowo gasła. Mogę za to winić wiele rzeczy: fakt, że moje pasje i horyzonty muzyczne wciąż się poszerzały, a w progresywnym metalu poszerzał się tylko czas trwania kompozycji, co często było nieuzasadnione liczbą dobrych pomysłów, jakie muzycy mieli do zaprezentowania; stopniowe odhumanizowanie gatunku, który zaczął zbytnio skupiać się na aspektach technicznych, a w końcu pojawienie się djentu i młodych zespołów wyłamujących się z ram gatunkowych zepchnęło progresywny metal w cień. W zeszłym roku The Reticent przywrócił moją wiarę w ten typ muzyki swoim wybitnie emocjonalnym i agresywnym albumem, a w tym Pain of Salvation zaliczyli udany powrót do korzeni. Mój reunion z progresywnym metalem przypieczętowała Grecja, oferując mi najpierw załogę Poem, a na początku tego roku nowy album kapeli Need.

Aby przekonać się do zespołu, wystarczy tylko przesłuchać pierwszego utworu na płycie zatytułowanego Rememory. Piękny głos Sapfo Stavrides wprowadza nas w błogi nastrój, który chwilę później zostaje przegnany przez ciężkie gitary i potężny głos Jona V. Przez prawie całe 7 minut swojego trwania kompozycja nie zwalnia tempa, częstując nas rewelacyjnymi wokalami prezentującymi niesamowite umiejętności wokalisty. Okazjonalnie pojawia się wyciszenie dodające utworowi dynamiki i głębi. Muzycznie jest bardzo bogato za sprawą świetnej produkcji, dzięki której każdy instrument wybrzmiewa godnie. Klawisze wyjątkowo nie zmiękczają brzmienia, a nadają mu wielowymiarowości. Jeśli miałbym upraszczać, napisałbym, że grupa brzmi jak Redemption na sterydach. Nawet wokalista emituje czasem dźwięki w podobnej do Raya Aldera barwie. Z tą jednak różnicą, że od Jona V biję niezmierna potęga, która mogłaby zrównać z ziemią Partenon, a jego chrypa zdrapywać tapety.

Need nie jest w żadnym wypadku zespołem innowacyjnym, ich pomysł na muzykę jest w miarę tradycyjny. Długie, wielowymiarowe kompozycje napędzane melodyjnymi gitarami, mięsistą sekcją rytmiczną i różnorodnymi motywami klawiszowymi, w tym pianinem. Nie skupiają się oni jednak na instrumentalnych wygibasach, a na emocjach i ciężarze. Mają też dużo do przekazania w swoich lirykach. I.O.T.A. powinna niezmiernie pomóc w zagłębieniu się w koncept, jako że jest to utwór w pełni mówiony, przedstawiający dialog między dwójką bohaterów (kobietą i mężczyzną). Rozmawiają oni o śnie, jaki miała kobieta. Z rozmowy wynika, że ludzie już nie śnią i może być to błąd w programie. Intrygujące? Polecam zagłębić się w teksty i ocenić samemu.

Alltribe to kolejny utwór z przytupem, który potwierdza talent zespołu do solidnego łojenia. Therianthrope z kolei oferuje zmianę tempa i więcej kombinowania z klimatem. Nie zmienia to nic w departamencie świetnych refrenów, który ponownie zadziwia prężną działalnością. Jon V w pewnym momencie zaczyna ryczeć jak Corey Taylor w najostrzejszych kompozycjach Slipknot. Żeby jeszcze bardziej namieszać nam w głowie chwilę później zespół czaruje delikatnymi klawiszami i stonowaną solówką. Oczywiście największą dźwiękową ucztą na płycie jest wieńczący to dzieło Hegaiamas. Głównie z tego względu, że niewielu zespołom udaje się nagranie ponad 20-minutowego molocha, który przez cały czas trwania prezentuje coś interesującego. Ani przez chwilę nie mam wrażenia, że ten utwór jest faktycznie tak długi.

Need i ich krążek „Hegaiamas: A Song for Freedom” to dowód na to, że przede wszystkim pasja i muzyczne wyczucie kryją się za udaną płytą. Panowie mają też niewątpliwie ogromne umiejętności, ale swoje ego zostawili poza studiem, dzięki czemu zdołali nagrać perfekcyjnie wyważone progowe (arcy?)dzieło. Najnowsza płyta Need to gratka dla każdego, kto lubi swój progresywny metal na najwyższych obrotach.