Paweł Niewiadomski Quartet – Introduction

★★★★★★★☆☆☆

1. Nuthouse 2. Old Dreams 3. For Raphe Malik 4. Aura 5. Impro 6. Diclac

SKŁAD: Paweł Niewiadomski – puzon; Jakub Skowroński – saksofon tenorowy; Ksawery Wójciński – kontrabas; Wojciech Romanowski – perkusja

PRODUKCJA: Studio S2 Polskiego Radia

WYDANIE: 11 grudnia 2015 – For Tune

Debiuty fonograficzne zawsze związane są z ryzykiem. Nie chodzi tu jednak wyłącznie o wrażenia słuchaczy i krytyków. Stanowi to też pewną pieczęć, która spowija artystyczną twórczość i albo zostaje ona spełniona, albo wszystko kończy się dla sztukmistrza gorzkim zawodem. „Introduction” to jednak jak na wstęp dość wyborne wejście usłane aranżacyjną dojrzałością i twórczymi emocjami. Ta pierwsza nie dziwi, bo lider ma już za sobą spory bagaż doświadczeń w takich formacjach, jak Power of the Horns oraz Nikola Kołodziejczyk Orchestra. Jeśli zaś o samą współpracę chodzi, to aby „zmaterializować” jego talent należy wymienić zaledwie kilku muzyków, z którymi miał do czynienia, tj. Maciej Obara, Ryszard Tymon Tymański, Maciej Garbowski, Marek Kądziela, Marek Pospieszalski, Dominik Wania, Ksawery Wójciński, Piotr Damasiewicz, Gerard Lebik czy też Jakub Skowroński. Dziś zresztą Paweł Niewiadomski, bo o nim cały czas mowa, nazywany jest jednym z najbardziej charakterystycznych puzonistów polskiej sceny improwizowanej i nie będę się dziwił, jeśli ten tytuł pozostanie w jego rękach na dłużej. Nie zapomnijmy jednak o pozostałej części kwartetu, który tworzą równie doświadczeni muzycy, w tym jak najbardziej uznany w świecie muzyki improwizowanej kontrabasista Ksawery Wójciński, czy też pozostali, tj. Jakub Skowroński na saksofonie tenorowym oraz Wojciech Romanowski na perkusji.

Wszystkie sześć kompozycji to rzecz wyłącznie instrumentalna i wyraźnie wychylająca się w strony klasycznych odniesień free jazzu. Niemniej jednak należy zauważyć, że wiele momentów nakazuje również kojarzyć tę muzykę z charakterystyką cool jazzu ze względu na brak wyraźnej pulsacji, elastyczne tempo i charakterystycznie rześkie brzmienie lat 50. i 60. w pięknej modernistycznej formule. Album łączy inteligenta gra dynamiki, która nie przerasta kompozycji wyrachowaniem, ale zwija ją w swoistą masę muzycznego transu wynoszącego częste repetytywne motywy. Transowość nie jest jednak oczywista w czysto teoretycznym wymiarze budowy struktury, ale atmosferycznego zdystansowania. Pojawiające się kluczowe melodie zostają doskonale uwypuklane przez kulminacyjne zabiegi sekcji rytmicznej, których szczytowe instrumentalizacje dają pozorne złudzenie big-bandowych odniesień, świetnie zresztą skonsternowanych w pięknych unisonach instrumentów dętych (Nuthouse). Utwory wydają się jednak zgrane w sposób nieoczywisty i w niektórych momentach, wydawać by się mogło, nagrywane w ścisłej formule improwizacji, co daje tej płycie prawdziwego posmaku tajemnicy.

Każda z kompozycji charakteryzuje się wyraźnie innym podejściem do aranżacji i podziału artystycznych ról. Impulsywny Nuthouse z pięknym motywem przewodnim przednio wprowadzi nas w klimat całego krążka. Sporą uwagę zwraca jednak ciekawe wykorzystywanie sekcji rytmicznej, jak ta w zorganizowanym hard-bopowym Old Dreams, gdzie mierzi się z puzonowo-saksofonowym duetem zlewających w całość w iście oniryczną mantrę brzmień. Diclac z równie zagęszczoną rytmiką oraz Impro to twory zdecydowanie bardziej rozwiązłe w swojej postaci, uciekające raczej od zwartych rozwiązań melodycznych czy nawet rytmicznych. Utwory w wielu miejscach przesłania chęć do głębszych nadinterpretacji, które ostatecznie jednak, niestety, nie mają miejsca, ustępując poniekąd wcześniej wspomnianej roli pasywnych aranżacyjnych repetycji (Impro, For Raphe Malik). Kompozycje są więc w pewien sposób samoistnie ograniczone wobec bardziej szaleńczych wyjść instrumentarium, których pępowina bardziej zaangażowanych treści awangardy przecinana jest liryzmem stricte melodycznych fragmentów, spowitych w pięknym balladowym anturażu rzetelnie przygotowanych harmonii oraz sonorystycznej tradycji, chociaż nie można nie zauważyć, że muzycy chętnie przesuwają tę granicę wobec bardziej niekonwencjonalnych sposobów instrumentalnej prezencji (Aura).

„Introduction”, jakby tego nazwa wskazywała, to zaledwie „wstęp”, którego kontynuację chcą poczynić muzycy tego kwartetu. Zapowiedź jak najbardziej frapująca i z góry stawiająca nie tyle wysoko, co ciekawie zaczepioną poprzeczkę, którą strącić nie będzie może ciężko, ale na ten upadek z pewnością będzie się rychło oczekiwało.