Call The Wolf – Skip The End. We Prefer Beginnings. (EP)

★★★★★★★☆☆

1. Dedicated To Mr. Wolf 2. Hysteria 3. To Lose Temptation 4. If  You Stay Calm (Maybe You`ll Bear This Hypocrisy SKŁAD: Dawid Grzybek – wokal, gitara; Filip Piekarski – gitara, elektronika; Krzysztof Makowski – bas; Jonas Jankauskas – perkusja

PRODUKCJA: Dominic Buczkowski – Dom Music Production

WYDANIE: 29 listopada 2014 – niezależne

Słuchając tego krążka, nie trzeba długo czekać, aż w głowie zaczną pojawiać się brzmieniowe reminiscencje dotyczące konwencji podjętej przez Call The Wolf. Sam już jednak nie wiem, co lepsze, a co gorsze: odtwórczy schematyzm czy nachalny eksperymentalizm? W Polsce biorąc pod uwagę naszą krytyczną naturę, lepiej się przed wieprze nie wyrywać, bo odbiorca i tak tego w wielu przypadkach nie doceni. W tym też może kryć się historia owego zespołu i jego ewentualny sukces, bowiem takie popowe tchnienie indie-alternatywnego rocka na pewno znajdzie odzwierciedlenie w popularności tejże formacji.

Lepiej się przed wieprze nie wyrywać.

Spójrzmy więc prawdzie w oczy. Jeżeli odbiorca jest mało wymagający, to po co na siłę wprowadzać rewolucję? Call The Wolf tego nie czyni. Formacja swój twór kreuje nie do końca po swojemu, bo mamy tutaj znane zalążki motywów opartych na prostej linii basu, mechanicznej perkusji i charakternych riffach owianych transem Joy Division ubarwionego bardziej melodyjnym wokalem, co nawiązuje również nieco do brzmieniowej energii Placebo (Dedicated to Mr. Wolf). Inspiracje jednak są tu świetnie połączone; w trosce o murowane skojarzenia tych dobrych stron futurystycznego mainstreamu pokroju White Lies czy Editors (To Lose The TemptationIf You Stay Calm (Maybe You`ll Bear This Hypocrisy)). 

Utwory w dużej mierze oparte są na dość prostej budowie, z wyzwoleńczym podejściem do brzmienia. Skupiają swoją uwagę z wcześniej wspomnianą alternatywną dawką rocka. Do alternatywy nie zawsze jednak wiadomo, z której strony podejść. Z reguły lubię czarno-białe rzeczy, które od razu stymulują słuchacza konkretnymi elementami. Call The Wolf nie przekonało mnie oryginalnością, bo o tej mowy być nie może. Przekonali mnie starannością produkcji, która tylko niekiedy w tej konwencji chyba za bardzo wybiega w rejon surowizny.

Nie wprowadzają rewolucji!

Cóż, nawet jeśli „Skip The End. We Prefer Beginnings.” to zlepek przeróżnych inspiracji, to przecież też trzeba to w jakiś sposób ogarnąć, a nie wszystkim takie osiągnięcia są dane. Tej kapeli można powiedzieć, że się udało. Na uwagę zasługuje szczególnie instrumentalna selektywność, która rozpycha swoje kompozycje w pięknej przestrzennej mańce leniwych melodii U2 (Hysteria). Wszystko spięte jest zaś nieczęsto przewidywalnymi motywami przejść, zmianami tempa, napięcia i nastroju, co niebagatelnie podnosi jakość tego typu muzycznych „odkryć”.

Nie wiem, na ile konwencja, jakiej się podjęli przyniesie im sławę i furorę, ale z pewnością kupią sobą wiele nostalgicznych person. Dobrze to brzmi i udowadnia aranżacyjno-techniczną dojrzałość Call The Wolf, ale czy w takim wymiarze uda się tej formacji przebić przez malkontenctwo polskiego audytorium? Czas pokaże!