Kinki – El museo De Las Momias (EP)

●●●●●●●●○○

1. Styka 2. Nalot Lufthansy 3. Volvo z hakiem 4. Pyrolisa

SKŁAD: Bartek Laskowski – gitara; Tomek Tłuszczak – bębny; Marcin Drewczyński – kontrabas; Mariusz Kawalec – saksofon

PRODUKCJA: Kinki – Studio nr 4

WYDANIE: 18 września 2013 – niezależne

Yass zawsze na „yes”. Zwłaszcza że praca nad „El Museo De Las Momias” jest efektem muzyków pochodzących z wielu doświadczonych już tą sceną zespołów, jak Pink Freud, Lofix, Navigatorgong, Mazzoll, Tymański Yass Ensemble, Marek Gałązka, Didosensemble oraz Klaustrofonia.

Cóż, łączenie jazzu z rockiem zawsze będzie miało swoją dobrą passę. Ta instrumentalna konwencja wciąż wnosi za sobą duże pole do popisu. Polacy wzięli to sobie do serca, bo takich zespołów jest na naszej scenie coraz więcej i dobrze, bo okazuje się, że jeszcze lepiej sobie z tym radzą.

Yass zawsze na „yes”

EP-ka gdańszczan to zaledwie 23-minutowe preludium do tego, co mają nam do przekazania, ale już po tej 4-utworowej śmietance wiemy, czego się można po nich spodziewać. Brzmienie oparte jest na siarczysto-przestrzennym puzonie, głębokim kontrabasie, ekspresyjnej gitarze i furii perkusyjnych blastów. Album świetnie odzwierciedla potencjał tych instrumentów w pełnym tego słowa wymiarze.

Chociaż kompozycje opiewają z reguły mroczną atmosferą okrytą szarością, potrafią rozwinąć w nich ducha jasnej strony melancholii, która z czasem przechodzi w genialny muzycznie pozytywny pastisz (Nalot Lufthansy). Większość kształtuje się bardzo zachowawczo, jakby ospale, aby ostatecznie rozmyć tempowe animozje melodyjnymi zwrotami. Te zaś rozwijają coraz szersze rejony free-jazowej sceny, aby ostatecznie zbić nas z tropu ciężką formą rocka, a nawet heavy metalu (Styka).

Meksykańskich marynarzy już zachwycili

Mamy więc do czynienia z klimatem stricte transowym, zahaczającym o dynamiczną psychodelię, którą warunkują abstrakcyjnie noisowe wizaże przesterowanej gitary Bartka Laskowskiego i perkusji Tomasza Tłuszczaka, których oba elementy równoważą rytmiczną kakofonię brzmienia (Volvo z hakiem, Pyrolisa). Ten ostatni element instrumentalnych narzędzi Kinki wnosi w życie „El Museo De Las Momias” nowy wymiar ekspresyjności, bawiąc słuchacza świetnymi rytmicznymi kontrapunktami. Kontrabas Marcina Drewczyńskiego jest nieco bardziej skryty, chociaż równie często atakuje solowymi elementami (Pyrolisa, Nalot Lufthansy).

Wszystko tylko pozornie wzbudza poczucie chaosu, który w tym wszystkim rodzi intrygujące emocje, będące źródłem bezkompromisowego kolektywu inspiracji. Muzyka Kinki wydaje się być wciąż otwarta na ideały, dlatego za wcześnie, aby mówić o innowacyjności zespołu, ale są na dobrej drodze, aby ku temu się zbliżyć. Meksykańskich marynarzy już zachwycili. Zobaczymy, jak poradzą sobie z polskimi mizantropami!

KINKI – VOLVO Z HAKIEM