Materia – Case Of Noise

★★★★★★★☆☆☆

1. Case Of Noise 2. System Falls 3. Give Me Some Free 4. Chaos 5. Already Dead 6. Shayba 7. B-17 8. Angels Song 9. My Sin 10. Vandals 11. Stuszki 12. Pills

SKŁAD: Michał Piesiak – wokal, gitara basowa; Tadeusz Piesiak – wokal, gitara; Adrian Dubiński – gitara; Kuba Marciniak – perkusja

PRODUKCJA: Waldemar Jędruszak, Andrzej Puczyński & Materia – Izabelin Studio

WYDANIE: 2012 – Samorządowa Agencja Promocji i Kultury w Szczecinku

www.materiaband.com

Za matematyką nigdy nie przepadałem. Być może miałem nieodpowiedniego nauczyciela, a być może była to wina mojego małego zaangażowania. Lata mijały, a ja wciąż bawiłem w niezrozumiałej materii pitagorejskiej tradycji. Wiele razy stawałem z nią w szranki intelektualizmu i jeszcze częściej odpadałem w przedbiegach mojego słomianego zapału. Nie przyszła więc góra do Mahometa, ale Mahomet postanowił górę obejść i wziąć na siebie brzemię pokładów niewdzięcznej algebry z zaskoczenia. Tym sposobem na dojście i asymilację w świecie liczb była muzyczna przestrzeń. Z czasem, takie zespoły jak The Dillinger Escape Plan, czy też Meshuggah ukazały mi piękno rachunkowości. No dobrze, katharsis nie przeżyłem, ale coś tam jednak między pokrętną rytmiką  obliczeń zaczęło nabierać większego sensu. Może macierzami, czy innymi różniczkami do dziś się nie zajmuję, ale do muzyki opartej na matematycznych wirażach podchodzę bardzo chętnie. 

Na „Case Of Noise” znajdziemy różnorodne formy przekazu riffowo-rytmicznej schizofrenii

Dyskurs ten może nie zupełnie oddaje to, co ma do zaprezentowania recenzowany zespół, ale ten podstawowy poziom math metalcore’u jest na albumie „Case Of Noise” całkiem przekonywującą próbką użyteczności oraz chwytliwości nieparzystego metrum i pokrętnej rytmiki przy jednoczesnym zrównoważeniu z nutą melodyczności. Zespołowi twórczej inwencji na pewno nie można odebrać. Zresztą udowodnili to w niekonwencjonalnym i kontrowersyjnym wykonaniu kołysanki Na Wojtusia z popielnika podczas programu „Must Be The Music”. A jak zespół prezentuje się w swoim repertuarze? Okazuje się, że Materia swoją obecnością na scenie muzycznej dość szybko zyskuje respekt u uznanie. Do swojego albumu podeszli dość rzetelnie. Utwory są przemyślane, choć nie każde z nich zyskują na swojej wartości nawet po wielu przesłuchaniach. Niektóre kompozycje będąc pozbawionymi elementu spontaniczności, pomimo swojej konwencji, niosą za sobą uczucie przewidywalności. Co za tym idzie, wiele z motywów z łatwością skojarzymy z twórczością zagranicznych zespołów.

Ciężar energii, stricte mięsiste brzmienie oraz siła przekazu to podstawowe priorytety jakimi – wydaje się – chce do swojego wizerunku przekonać Materia. Teksty nie stronią więc od skrajnej frustracji, którą bardzo dobrze podbudowuje klimat muzyki. Siła charczącego growlu nie została jednak uznana za jedyny środek przekazu, który jest skrupulatnie zastępowany krystalicznie czystym śpiewem niekiedy łudząco przypominającym wokalizy Guillaume’a Bideauza z formacji Mnemic oraz muzyczne wiraże Bullet For My Valentine. Przykładami bardziej zmodernizowanych rozwiązań przykuwających swoją uwagę swobodą są Already Dead, B-17, a przede wszystkim Give Me Some Free, który wynosi kompozycję w zupełnie inne rejony mainstremowej świadomości. Trzeba przyznać, że nawet pomimo takich skrajnych zabiegów, wspomniane kompozycje nadal wypadają bez wrażenia napuszonej bańki emfazy, która za chwilę miałaby pęknąć pod naporem kaprysu publiczności. Nie! Materia podąża swoją drogą. Od technicznego industrialu, przez metalcore i post-hardcore, a kończąc na tradycyjnym death metalu. „Case Of Noise” to pole bitwy między precyzyjnym klangowaniem basu, mechanicznie potęgującą surowy charakter płyty perkusją i zajadłością gitarowych przebieżek po całej rozpiętości gryfu. Materia nie boi się więc sięgać po dużo bardziej rozbudowane kompozycje, które właściwie mogłyby bronić się nawet samą muzyką (System Falls, Pills). Zresztą formacja ze Szczecinka potwierdziła, że ich utwory radzą sobie równie dobrze będąc jedynie instrumentalnymi wycieczkami, tak jak to udowadnia progmetalowy Stuszki.

Dryfują na falach niebezpiecznej hermetyczności po całkiem dobrze związanej tratwie kombinacji

Element bezpretensjonalności, jakiego można było doświadczyć podczas wyboru repertuaru w programie „Must Be The Music”, zauważamy w prostszych i mniej zaangażowanych w proces aranżacji utworów takich jak Vandals, który z kolei określiłbym mianem równie konkretnego, aczkolwiek skierowanego do mniej wymagającego słuchacza. Jak tego wymaga nazwa albumu na „Case Of Noise” znajdziemy różnorodne formy przekazu riffowo-rytmicznej schizofrenii, którą dobrze spajają między niektórymi utworami, najkrótsze kompozycje „Case Of Noise” – Shayba oraz Chaos. Niestety cała konwencja i pomysł na Materię konsekwentnie zaszywa wolność swojej tożsamości zbytnią ilością środków i stylu, chcąc nienaturalnie podtrzymać wrażenie skompresowanej twórczości zespołu, którą po przesłuchaniu albumu określiłbym raczej mianem rozbitej i drastycznie niespójnej. Nie zarzucam im braku przebojowości i ciągłego usprawniania aparatu kompozycyjnego aranżu, ale czy aby nie za dużo jak na pierwszy skok na – bądź co bądź – głęboką wodę? Na razie dryfują na falach niebezpiecznej hermetyczności po całkiem dobrze związanej tratwie kombinacji. Wszak mówi się, że to (…) jeden z najbardziej obiecujących i najczęściej wyróżnianych zespołów metalowych w kraju (Sonisphere 2010, Jarocin 2010,  Przystanek Woodstock 2011, Szansa na Sukces 2011). Cóż, jeżeli „Case Of Noise” to podsumowanie dotychczasowej kariery to widzę spore szanse na populistyczny zryw i bardzo optymistyczną wizję przyszłości roku 2013, ale czas nie raz nam już udowodniał, że chodzi własnymi ścieżkami, a Materia na „pana” swojego losu jeszcze nie wygląda. Zobaczymy!