Mohipisian – Mohipisian (EP)

★★★★★★★✭☆☆

1. Intolerable 2. Fallin’ 3. Pełne zanurzenie 4. Run 5. Hectic 

SKŁAD: Marcin Sekula – perkusja; Sebastian Adamski – wokal, gitara; Roman Jaborkhel – bas, wokal; Paweł Staniak – gitara, wokal Gościnnie: Paweł Dudzikowski – gitara, organy; Marcin Suszek vel Sushkin – trąbka; Sebastian Napierała – instrumenty klawiszowe i elektronika

PRODUKCJA: Łukasz Suszko – całość. Karol Dębowski – perkusja – R’n’R Studio

WYDANIE: 23 lipca 2014 – niezależnie

Zespół Mohipisian powstał już w 2010 roku przede wszystkim z misją przywrócenia lat świetności rock’n’rolla. Złożony z muzyków związanych wcześniej z różnymi projektami lokalnej sceny gitarowej i alternatywnej, zespół debiutował w klubie Cax Mafe i został entuzjastycznie przyjęty przez publiczność, co stało się impulsem do dalszej pracy nad autorskim materiałem (…), który świeci mieszanką melodii pełną garścią czerpiących z inspiracji latami 60-tymi, owianym delikatną nutą wrażliwego popu. 

Debiutancka EP-ka Mohipisian to istotne podsumowanie ich dotychczasowego etapu i całej działalności formacji. Wszystkie kompozycje przelewają się inspiracjami rock’n’rollem, amerykańskiej psychodelii i bliższej nam brytyjskiej melodyczności, dlatego chociaż nasza podróż nie będzie długa, bo trwa zaledwie 20 minut, to będziemy mieli szansę na zapoznanie się z klasyką pod postacią Led Zeppelin i The Beatles wymieniających się rolami ze współczesnymi efemerydami indie popu, tj. Kasabian, The Black Keys czy Jane’s Addiction. Z polskiej sceny muzycy Mohipisian na pewno zaprzyjaźniliby się np. z Magnificent Muttley, ale na rolę konkurenta chyba trzeba jeszcze poczekać. Formacja ma jednak ku temu wszelkie predyspozycje. 

Wszystkie kompozycje przelewają się inspiracjami rock’n’rollem, amerykańskiej psychodelii i bliższej nam brytyjskiej melodyczności.

Intolerable zaczyna się jak najbardziej trafionym brudem poniewierającym sekcję rytmiczną, a wszystko próbuje zostać „wyczyszczone” wpadającym w ucho refrenem. Burzliwe, energetyczne, zrodzone z zachodnich inspiracji wprowadzenie to numer jeden. Ta kompozycja to świetne wejście, którego nastrój podtrzymuje również lekko siarczysty wokal Sebastiana Adamskiego. Dla jednych może być drażniący. U mnie w gust zdecydowanie trafia. 

Fallin’ powiewa delikatnym archaizmem ze względu na osadzenie brzmienia w dawnych czasach. Zalatuje tu również Jackiem Whitem i bluźnierczym wizjonerskim zacięciem do łączenia bluesowych wibracji z rockowym pazurem, a wszystko ozdobione gitarową solówką kojarząca się z twórczością Johna Frusciante i jego psychodelicznym dorobkiem.

Jeżeli chodzi o numer trzeci, to język polski, w którym został zaprezentowany, niespodziewanie mnie zraził. Rzadko narzekam na takie patriotyczne kroki, bo zazwyczaj oczekuje od polskich wykonawców podtrzymania wartości swojego pochodzenia i kultury, ale w formie, którą prezentują Mohipisian, Pełne zanurzenie od razu schodzi w banał i trywialną muzyczną „martyrologię” na wzór Happysad. Pod względem muzycznym – jak najbardziej na tak! Rzewna trąbka, groove wychodzący z klasycznego funku i brzmienia pochodne rave to wszystko, czego potrzeba przed dwoma ostatnimi uderzeniami Mohipisian.

EP-ka z pewnością pozwoliła na podtrzymanie swojej artystycznej wizji i pewność do dalszego działania.

Run to powrót na tory z podwójnie wciśniętym gazem. Kompozycja podtrzymała poziom całego wydawnictwa, tym razem po raz kolejny kierując nas na pobliskie wyspiarskie klimaty. Ten utwór świetnie oddaje atmosferę polskości poprzez pryzmat brytyjskich egzaltacji z takich obozów, jak Franz Ferdinand czy Arctic Monkeys. Fanom tych zespołów na pewno się spodoba. Na zakończenie mamy coś bardziej eksperymentalnego, wzorem niejakich formacji typu Kasabian czy Happy Mondays. Trochę w tym również szaleństwa Jane’s Addiction oraz Primal Scream. Mamy tu zdecydowanie zwiększoną rację muzycznej przestrzeni, której wprowadzające klawisze dają czas na uspokojenie oddechu po poprzednim Run. Ciekawskim proponujemy szczególne przyjrzenie się tekstowi do Hectic, który sprytnie nawiązuj do znanego klasyka The Beatles – Lucy in the Sky.

Mohipisian debiut zaliczyli pozytywnie. Wykazali swoje predyspozycje, możliwości i chęci działania. Pytanie, co dalej… Wiadomo, jak się dzisiaj ciężko utrzymać w polskich realiach z tego typu muzyką. EP-ka z pewnością rozwiała moje wątpliwości co do wartości rock’n’rolla w dzisiejszych czasach, a samym muzykom z pewnością pozwoliła na podtrzymanie swojej artystycznej wizji i pewność do dalszego działania. Mohipisian wydają się w swojej muzyce kompletnie spełnieni, a jeśli coś jest szczere, to nie ma szans, żeby nie wyszło to na głębsze wody. Ode mnie mają zielone światło, ale gwarantuję, że i przez innych zostaną docenieni!