Moonrise – Stopover – Life

●●●●●●●●○○

1. Stopover-Life 2. Surrender To Win 3. Start Up Song 4. Let It Flow 5. Flying In Empty Lands 6. Blind Faces 7. Guardian Angel 8. Unravel Your Soul 9. Mr Strange SKŁAD: Kamil Konieczniak – keybord, gitara elektryczna i akustyczna, gitara basowa, loopy; Marcin Jajkiewicz – wokale; Dariusz Rybka – saksofon; Grzegorz Bauer – perkusja 

PRODUKCJA: Kamil Konieczniak

WYDANIE: 12.11.2012 – Lynx Music

www.moonrise.com.pl

Polska scena rocka progresywnego ma się coraz lepiej a moja teza wcale nie jest temu bezpodstawna. Mam na to świetny dowód w postaci niezwykłego zespołu Moonrise. Dla wielu znany powinien być dzięki zebraniu bardzo aprobujących opinii i recenzji dotyczących promocji drugiego albumu długogrającego „Soul’s Inner Pendulum”, a jeszcze wcześniej z solowego projektu tegoż samego multiinstrumentalistyKamila Konieczniaka. Czy najnowszym wydawnictwem „Stopover – Life” Moonrise poszerzy grono swoich adoratorów, mimo że na płycie nie usłyszymy już poprzedniego wokalisty Łukasza Galla, który ograniczył się jedynie do napisania tekstów? Jestem pewien, że większość na pewno będzie usatysfakcjonowana. A co z pozostałą częścią? – Spytacie się. Otóż pozostali, będą zawiedzeni jedynie w przypadku, gdy ich tolerancja progresywności ogranicza się do potrzeby naprawdę turbulentnych zmian. Moonrise bowiem, kolejnymi płytami stawia powolne, acz dostojne kroki naprzód; dlatego siłą rzeczy wydawać się może, że zmiany te są jedynie „kosmetyczne”. Możecie wierzyć lub nie, ale dla mnie „Stopover – Life” to krystaliczny symbol i najlepszy przykład muzycznej ewolucji zwłaszcza pomiędzy debiutem Moonrise – „The Lights Of A Distant Bay”. Czy najnowszego wydawnictwa Moonrise można nie lubić? Pytanie retoryczne, bo czy którykolwiek z was nie lubi oddychać?

Czy najnowszego wydawnictwa Moonrise można nie lubić? Pytanie retoryczne, bo czy którykolwiek z was nie lubi oddychać?

Naszą przygodę, a raczej życiowy „przystanek”, jak można interpretować tytuł albumu, zaczynamy od utworu pod tą samą nazwą, gdzie już od samego początku w tajemniczą aurę intymności wprowadzają nas ciepłe klawisze Kamila Konieczniaka budującego nastrój naprawdę interesującą fakturą instrumentalną. To zaledwie początek, aby wprowadzić nas w świat „wschodzącego księżyca”, który w kolejnych utworach unosi nas w nieznane uroki piękna życia, chociaż w porównaniu do reszty albumowego dorobku Moonrise jest coraz mniej instrumentalnych zagrywek, które wyminięte zostały rozszerzonymi fragmentami liryków Łukasza Galla.  Dzięki nieskazitelnie dopracowanej produkcji „Stopover – Life” mamy przyjemność doświadczyć znaczących wpływów Marillion, Chroma Key, IQ oraz nieco luźniejszej formy progresji w postaci echa brytyjskiej Areny, czy Camel. Ponadto, w wielu momentach barwa głosu Marcina Jajkiewicza, chociaż bez charakterystycznego tonu, przysporzyć może reminiscencji możliwości wokalnych Tima Bownessa z No-Man, a dla upartych skojarzyć się może z dokonaniami chociażby Phila Collinsa. Wykończona produkcja to jednak nie wszystko.

Czemu krążek nazwałem „przystankiem”? Ano dlatego, że album Moonrise to świetny moment do oddania się kontemplacji, a na świąteczny czas szczególna forma na zestawienie kończących się wydarzeń i systematyzacji planów na początek nowego roku. Moonrise to zespół, który pomimo iż w dużej mierze nawiązuje do purystycznej wizji matematycznej progresji, to najnowsze wydawnictwo „Stopover – Life” wydaje się być „uproszczone”, a co za tym idzie – niewymagające większej refleksji. Zawód to czy nie? – sam nie jestem w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Muzyka, a zwłaszcza teksty przyjęły formę konceptu i chociaż dotyczą bardzo poważnych wartości, to nie stronią od prostoty, chociaż paradoksalnie skłonić mają do postawienia sobie kluczowych pytań i rozważań nad swoim życiem. Są bez ukrytych znaczeń, a w ogólnej charakterystyce można odnieść je do pospolitej idei przemijania. Motywują do działania, napędzają do wyzbycia się wszelkich ograniczeń i oddaniu się woli własnej duszy oraz w ramiona epikurejskich wartości szczęścia. Album z pewnością napawa optymizmem, ale chociaż wyrafinowana subtelność muzyki wzrusza, to mało dynamiczne kompozycje oraz teksty w najgorszym przypadku ograniczają chęć wzbudzenia egzystencjonalnej aktywności. Wydaje mi się, że panowie zbyt dużą wagę podporządkowali intymnemu charakterowi płyty, której nostalgia może niektórych przytłoczyć. Każdy jednak może odebrać taką intencję zupełnie inaczej. Jeżeli taki miał być zamiar, to niestety, ale do działania motywują jedynie teksty Łukasza Galla, chociaż po raz kolejny należy zwrócić uwagę na częstą trywialność niektórych określeń. 

„Stopover – Life” udowodniło wartość sztuki, którą Moonrise wyniósł ponad tandetną pospolitość

W utworach brak jest gitarowego pazura, którego mogliśmy doświadczyć najwięcej na debiucie Moonrise z 2008 roku, tj. „The Lights Of A Distant Bay”, chociaż należałoby pochwalić bardzo charakterystyczne aranżacje akustyczne. Specyficzna rola gitary elektrycznej nie mogła być jednak niezastąpiona. W tym przypadku zespół Moonrise postanowił wynieść siłę wyrazu swojego muzycznego stylu i oddać prym gustownym partiom saksofonu, który mimo że pojawił się już na drugim albumie, to po trzech latach w aranżacji wielu kompozycji znacznie ewoluował i nabrał zupełnie nowego znaczenia. Dziś saksofon na płycie „Stopover – Life” przywodzi na myśl chociażby legendarny kunszt muzyczny norweskiego wirtuoza Jana Garbarka. Zamiast uniwersalizmu gitarowego przepychu w wielu utworach pojawiają się bardzo udane i wymowne partie solowe wspomnianego instrumentu, śmiało ocierające się o smooth/jazz rock (Surrender To Win, Start Up Song, Guardian Angel, Unravel Your Soul). O dziwo, przez przytoczone popisy instrumentalne Dariusza Rybki, zakres partii solowych gitary elektrycznej zostaje znacznie pominięty, a samo wykonanie, pomimo że zagrane zostało przyzwoicie to nadal utrzymuję się bez większego znaczenia dla aranżacyjnych form wyrazu m.in. w Start Up Song. Inaczej jest z Unravel Your Soul, w którym to z kolei archetypiczne solo wygląda na pierwsze podejście w improwizacji. Ze wspomnianego zarzutu broni się najlepiej Surrender To Win oraz genialna partia solowa w Mr Strange, ale przecież nie można mieć zawsze wszystkiego… 

Coraz bardziej znacząca zmiana instrumentarium wiąże się również z niezwykle dojrzałym wprowadzeniem klawiszy w Blind Faces oraz najbardziej charakterystycznym utworze Flying In Empty Lands przypominającym dokonania Porcupine Tree, IQ, czy tez polski Riverside. Ostatni z wymienionych utworów to dzieło dopracowane do ostatniego taktu. Tak dobrze zdynamizowana kompozycja powinna napawać nadzieją na jeszcze lepszy rozwój techniczny muzyków z Moonrise. Flying In Empty Lands to idealny przykład na to, jak ważna jest komplementarność wszystkich elementów. Genialne wstawki klawiszy, doskonałe proporcje, świetne przejścia nastrojów oraz inteligentnie przyśpieszona druga część kompozycji robi naprawdę duże wrażenie, stanowiąc tym samym niezbity dowód na zbliżanie się Moonrise do bardzo wysokiego poziomu polskiej czołówki na czele chociażby ze wspomnianym Riverside. Warto zauważyć, że w porównaniu do innych utworów, we Flying In Empty Lands żadna z partii nie wydaję się być naciągana – to czysty bilans piękna muzycznej harmonii.

Moonrise zbliża się coraz bardziej do najwyższego poziomu polskiej czołówki rocka progresywnego

Jak na zespół progresywny, dla większości słuchaczy „Stopover – Life” może wydać się albumem zbyt zrutynizowanym. Biorąc pod uwagę, że średnia utworów wynosi około 6 minut, byłoby wskazane, aby zmiany w aranżacji poszczególnych utworów były głębsze i szybsze, a co za tym idzie bardziej zróżnicowane emocjonalnie. Cały album nie wnosi jakiegokolwiek przełamania i z trudem znaleźć można jakkolwiek większe wyrazy muzycznej ekspresji. Muzyce Moonrise towarzyszy przeszywająca melancholia i pietyzm wykonawczy nasilony bardzo charakterystycznym romantyzmem i subtelnością melodii. Owszem, są zespoły nastawione na „piękno depresji”, ale przez cały czas mam wrażenie, że Moonrise nie należy do tej grupy. Wydaje się, że ciągle coś ich powstrzymuje i bezustannie podcina skrzydła, których wydaje się nie mogą w pełni rozwinąć. Przykładowo, „Pan Obcy” w utworze, nomen omen Mr Strange, wcale nie jest taki ekscentryczny, i pomimo że utwór stanowi fuzję na pozór sprzecznych ze sobą motywów to kompozycja, chociaż nie najlepsza to jedna z najodważniejszych. Wielu perełek na „Stopover – Life” znaleźć nie można, ale jako całość, najnowsze wydawnictwo Moonrise udowodniło wartość sztuki, którą K. Konieczniak wyniósł ponad tandetną pospolitość. „Stopover – Life” prezentuje się bardzo przekonywająco i nadal twardo broni swojego miejsca na polskim poletku progresywnego rocka. Daleki jestem więc od posądzenia „Stopover – Life” o zbytnią monotonię. Przeciwnie, należałoby pochwalić zarzucenie dość ekstrawaganckich popisów instrumentalnych na rzecz bardziej stonowanego i nastrojowego charakteru albumu, który jako jedyny w dorobku K. Konieczniaka można uznać za dzieło naprawdę dojrzałe.

Wyrwanie z melancholijnej atmosfery stanowią Start Up Song, któremu po bardzo intrygującym przyśpieszeniu stanowczo brakuje bardziej interesującego zakończenia oraz utwór Mr Strange stanowiący istny popis umiejętności muzycznych K. Konieczniaka. Wymiana, a właściwie dialog tak licznego instrumentarium, może budzić wrażenie. W wersji tekstowej Mr Strange to spoiwo całości kompozycyjnej „Stopover – Life”. Ostatni utwór dzięki lirycznej historii w trzeciej osobie nadaje smaku i udowadnia rzetelność wcześniejszych wniosków. He just chose his fate/ Here the story ends – tak śpiewa M. Jajkiewicz w ostatnich sekundach Mr Strange. Dla niektórych historia jednak się nie kończy, a wielu przypadkach może się tak naprawdę zacząć. „Stopover – Life” to album na wzięcie głębokiego oddechu; na to, aby odetchnąć od miejskiego wyścigu szczurów, zatrzymać się i zacząć żyć – tak naprawdę.

MOONRISE – FLYING IN EMPTY LANDS