Popsysze – Popsute

★★★★★★★★☆☆

1. Nie nadążam 2. Miejsca 3. Łasi się 4. Sukienka 5. Letko 6. W Samo Południe 7. Rita 8. Come On 9. Płomieniowanie 10. Biały Szum 11. Honeymoon 12.Notatka 13. Oddycham SKŁAD: Jarek Marciszewski – wokal, gitara, klawisze, cymbałki (Honeymoon); Sławek Draczyński – bas; Kuba Świątek – perkusja, wokal, przeszkadzajki, klawisze (Honeymoon); Tomasz Ziętek – trąbka (Come On); Grzegorz Guziński – wokal (Honeymoon); Marek Kostecki – klawisze (Sukienka)

PRODUKCJA: Jan Galbas

WYDANIE: 16 stycznia 2015 – Nasiono Records

Idę, idę, idę coraz głębiej. Piasku, piasku, piasku coraz więcej śpiewa Marciszewski w utworze Letko i tym samym w pewien sposób podsumowuje kierunek, w j akim podąża jego zespół na drugim albumie. Od „Popsute” wieje pustynią, ale Popsysze nie samym piachem żyje, niczym dźwiękowe miraże pojawiają się często psychodeliczne improwizacje i oniryczne wojaże.

Jakby na przekór, grupa praktycznie porzuciła śpiewanie po angielsku, który to język prawie wypełnił ich debiutancki album. Wychodzi to Popsysze na dobre, ponieważ łatwiej jest polskim słuchaczom identyfikować się z tekstami, które tak nienachalnie proszą się o chóralne wyśpiewywanie. Dodatkowo teksty w ojczystym języku wypadają znacznie bardziej naturalnie i osobiście. Wreszcie możemy docenić Marciszewskiego jako tekściarza, który potrafi trafić do słuchacza, nie zniżając się do uproszczeń, manewrującego poetyką i grą słów.

Najtrudniej powstrzymać się od śpiewu w tak przebojowych kompozycjach, jak Sukienka, Rita czy Biały Szum. Rita to czysta energia, która rozbuja najbardziej opornych. Rytmika i frazowanie w tym utworze sprawiają, że mam wrażenie, że słucham utworu rapowego. Ciekaw jestem, czy inni słuchacze mają podobne wrażenie. Sukienka z kolei nadaje się na hit nadchodzącej wiosny z bezpretensjonalnym, radosnym klimatem. Niesamowicie podoba mi się też zawarta w tym utworze oldschoolowa solówka na gitarze.

„Popsute” to bez wątpienia płyta niezwykle przebojowa, ale ma do zaoferowania znacznie więcej niż łatwo przyswajalne melodie i rock’n’rollową bezpośredniość. Popsysze błyszczy w partiach improwizowanych. Wystarczy posłuchać takiego Łasi się, który brzmi jak żywcem wyjęty z jednej z płyt projektu Kim Nowak braci Waglewskich. Otwiera go mocny, pustynny riff, typowy dla tej grupy, jednak w drugiej połowie Marciszewski i spółka dają się porwać pierwotnej energii i tworzą gitarową burzę. Jedna z dwóch anglojęzycznych kompozycji, zatytułowana Come On, to już zupełnie inna historia. Jest to intrygująca podróż przez krainy podświadomości, wyciszona i oniryczna. Brawa tutaj należą się dla Tomasza Ziętka za przepiękną grę na trąbce. Popsysze powinni częściej sięgać po jego pomoc, ponieważ brzmią w takim repertuarze świeżo i intrygująco. Wracamy na pustynię ze stonerowym Płomieniowanie z tekstem Kuby Świątka, który przez gitarowy przester przypomina dokonania Fu Manchu. Bardzo dobra to inspiracja, nawet jeśli nieświadoma, i kolejny bardzo dobry utwór.

Przy okazji recenzji debiutu Popsysze wyraziłem lekki zawód faktem, że zespół stroni od eksperymentów i dłuższych form. „Popsute” paradoksalnie naprawia wszelkie niedociągnięcia w tym departamencie. Album przepełniony jest improwizacjami  i gitarowymi eksperymentami, jest także miejsce na przebojowe rockowe petardy, które tak dobrze im wychodziły na „Popstory” (2012). Bez wątpienia mamy więc do czynienia z rozwojem, który stawia Popsysze na liście zespołów, które warto obserwować w przyszłości. Drugie dzieło gdańszczan to płyta wszechstronna i odważna.