Stworz – Cóż po żyznych ziemiach…

★★★★★★★★☆☆

1. Wyraj 2. Nim wróci Wiosna… 3. Matka Ziemia, Ojciec Słońce 4. Tęsknota 5. Mój kraj 6. Koło życia 7. Zażynki 8. By dla Słońca pieśń śpiewać… 9. Gdy Słońce przemierza bezkresne niebiosa… 10. Wieczne Słońce 11. Cóż po żyznych ziemiach… 12. Z tamtej strony jeziora

SKŁAD: W. – gitary, wokale; U. – gitara basowa, perkusja

PRODUKCJA: Stworz

WYDANIE: 21 czerwca 2014 – Werewolf Promotion

www.stworz.bandcamp.com

Wśród wielu dziennikarzy i krytyków muzycznych na przestrzeni lat zostały ukute terminy dotyczące syndromów płyt – debiutanckiej, drugiej, trzeciej. Pod koniec czerwca ukazał się trzeci pełnometrażowy album projektu Stworz – „Cóż po żyznych ziemiach…”. Wszyscy obserwatorzy poczynań Stworz zastanawiali się, jaki będzie ten album, czy podtrzyma formę i ugruntuje pozycję W. na scenie. Pomysłodawcą i głównodowodzącym jest – jak już wspomniałem – W., odpowiedzialny za instrumenty, kompozycje i teksty, którego wspiera w nagraniach występujący w zespole Fall – U., odpowiedzialny za brzmienie basu. Projekt uformowany w 2007 roku w Olsztynie, poza pełnymi albumami – „Po czasu kres” (2009) i „Synowie słońca” (2010) ma także w repertuarze kompilację warswoich wcześniejszych utworów – „Blask wiecznego ognia” (2012), dwa splity z Wolforder (2009) oraz Fall (2012), króciutką EP-kę w folkowym klimacie „Słońcakres” (2010) oraz singiel „Dziad Dąb Snop” będący polskojęzyczną wersją utworu rosyjskiej folk-metalowej hordy Temnozor (Темнозорь).

Okładkę płyty stanowi fragment obrazu Włodzimierza Tetmajera „Żniwa”, który posiada otoczkę z łowickimi motywami, które możemy zauważyć już na splicie „Śnij ziemio moja” z Fall. Ciepłe barwy obrazu kontrastują z dotychczasową poligrafią płyt zespołu, w której dominowały głównie motywy przyrodnicze takie, jak słońce, drzewa, pola czy żurawie (wykorzystanie obrazu „Odlot żurawi” autorstwa Józefa Chełmońskiego z 1871 r.) w dość ciemnych barwach. Okładka jednakże odnosi się wprost do tytułu albumu, jak również do tematyki zawartej na albumie.

W ogólnym rozrachunku płyta odnosi się do trzech zależności, relacji. Relacji człowiek – bogowie: Wiosno Piękna, gdy się budzisz Jaryło!/ Niczym Miesiąc wzrastający na nocnych niebach/ Kiedy Mokosz płodna w Perunowych deszczach/ Swaroże – ty wracasz do wszechwładzy Jawskiej! (Gdy Słońce przemierza bezkresne niebiosa…) czy chociażby krótka modlitwa w Matka Ziemia, Ojciec Słońce, w której to W. deklamuje: Oto wielkiemu Dadźbogowi ofiarujemy nienapoczęty chleb, lejemy w ogień miód i składamy ofiarę z plonów tej ziemi. Prosimy go i wszystkich dobrych, wielkich Bogów o zdrowie, rozmnożenie rodziny, przybytek chleba, o zgodę w rodzinie i zdrowie. Aby wysłuchali nasze modlitwy i przybytek, o który prosimy, dali nam dobrzy bogowie.

W. pozostaje anonimowy, ale dzięki jego muzyce wiem, że jest oddany warmińskiej ziemi, gdzie żyje i tworzy.

Kolejna zależność odnosi się do relacji człowiek – ziemia: Niech nam ziemia płodną będzie/ Niech nas nosi poprzez wieki/ Nam jej chwałę głosić wszędzie/ Gdzie zawiodą losów rzeki oraz relacji (Matka Ziemia, Ojciec Słońce) czy chociażby: Cóż po żyznych ziemiach, gdy nikt ich nie kocha?/ Cóż po Błękitnych niebach, gdy nikt ich nie kocha?/ Cóż po Mądrych rzekach, gdy nikt ich nie kocha?/ Po cóż w ogóle żyć, by trwać jak kamień…? (Cóż po żyznych ziemiach…), a w końcu: Ziemio moja, lepiej było nie urodzić się wcale… (Tęsknota).

Ostatnia z omawianych na płycie interakcji dotyczy tych międzyludzkich:  A więc kim dziś jesteś bracie?/ Dokąd płyną twoje myśli? […] Ile pozostanie po twym dawnym życiu jawskim?/ Kiedyś wnuki twe ocenią/ Ile warty był twój żywot/ A gdy wrócisz czy rozpalisz/ Ogień jaśniejszy niż wcześniej!? (By dla Słońca pieśń śpiewać…) czy słowa charakteryzujące pozycję człowieka: A kto w rodzie ten i z rodem/ Sam przez czas bieżyć nie będzie/ Dla gromady i w gromadzie/ Taki Dola los nam przędzie (Matka Ziemia, Ojciec Słońce).

Ludzka duchowość, los człowieka na ziemi, którą uprawia i na której umrze wypełnia ten album, wciskając przysłowiową szpilkę we współczesnego człowieka, mieszkańca głównie miast, tak dalekiego od tradycyjnych wartości. Nie chodzi tutaj zdecydowanie o powrót do wiary przodków czy lawinowy powrót do życia na wsi, ale o krytykę konsumpcyjnego stylu życia, braku wspólnotowości i współczesnego kosmopolityzmu.

Strona muzyczna przedstawia się niby tak samo jak poprzednie wydawnictwa, ale jednak inaczej. Nadal mamy tu black czy też pagan metal, ale zdecydowanie bardziej melodyjny. Widać, że Stworz eksploruje polski folklor i czerpie z niego inspirację – własna interpretacja ludowej melodii Z tamtej strony jeziora czy wplecenie pod koniec utworu Mój kraj krakowiaka. Miłym zaskoczeniem dla słuchaczy będzie damski wokal, który usłyszymy w najbardziej wpadającym w ucho utworze Matka Ziemia, Ojciec Słońce oraz na zakończenie w popularnej „Lipce”.

Na samym początku wspomniałem o syndromach, w tym wypadku syndromie trzeciej płyty. Jako obserwator projektu także zastanawiałem się, czy następca „Synów słońca” spełni swoje oczekiwania. Czy spełnił? Myślę, że zdecydowanie tak. Nawet więcej, W. tą płytą się obronił i postawił sobie poprzeczkę jeszcze wyżej, dając nadzieję i wiarę na tworzenie konkretnej folk-metalowej rozpierduchy, jak to się dzieje, gdy przyjrzymy się scenie zza naszej wschodniej i południowej granicy, która czerpie z tego, co najpiękniejsze na danym terenie. Może nawet W. stał się nauczycielem, wyznaczając pewną drogę, którą powinna kroczyć w przyszłości polska scena pagan i folk-metalowa.

STWORZ – MATKA ZIEMIA, OJCIEC SŁOŃCE