Twelve Foot Ninja – Silent Machine

●●●●●●●●○○

1.Coming For You 2. Kingdom 3. Mother Sky 4. Shuriken 5. Vanguard 6. Deluge 7. Liberation 8. Silent Machine 9. Rogue 10. Myth Of Progress 11. Ain’t That A Bitch 12. Luna

SKŁAD: Kin Etick – wokal; Shane “Russ” Russell – perkusja; Steve “Stevic” Mackay – gitara; Damon – gitara basowa; Rohan – gitara

PRODUKCJA: Ted Furuhashi

WYDANIE: 2 listopada 2012 – Volkanik Music

www.twelvefootninja.com

Ręce do góry, kto z łezką w oku wspomina Faith No More? To mam coś, co może was zainteresować. Twelve Foot Ninja nie jest może krewniakiem Faith No More po linii prostej, ale ma wystarczająco dużo genów wspólnych z załogą Pattona by uznać ich za godnych spadkobierców. Australijczycy śmiało mieszają style muzyczne i łamią struktury utworów, a robią to na tyle umiejętnie, że co rusz wracam do ich debiutanckiego (właśnie tak!) albumu „Silent Machine”.

Wokalista tej pochodzącej z Melbourne grupy – Kin Etick – podobnie, jak Mike Patton ma ogromną charyzmę i imponujące możliwości wokalne. Wprawdzie Patton jest tylko jeden i nie ma, co poddawać dwóch Panów porównaniom, jednak trzeba oddać honory Kinowi. Jego wokalne interpretacje są bajecznie różnorodne, facet potrafi w jednym utworze czarować głębokim głosem, wrzeszczeć z mocą godną frontmana grupy death metalowej, a w szczegolnych przypadkach złowieszczo szeptać (singlowy Coming For You) . Kogoś wam to przypomina? No właśnie. 

Kompozycyjnie wcale nie jest gorzej, bowiem słychać, że muzycy z niejednego pieca jedli i śmiało czerpią z tego doświadczenia. W Coming For You pomiędzy metalowym „wygrzewem” w refrenie słychać zamiłowanie do salsy, a w Mother Sky i Vanguard wplecione są elementy charakterystyczne dla rytmiki reggae. Do tanecznych rytmów rodem z Ameryki Południowej wracamy jeszcze w utworze finałowym – Luna. Pomijając wszystkie eklektyczne wstawki mamy do czynienia z jak najbardziej metalowym krążkiem, na którym gniotące gitary i growl mają takie same znaczenie, jak wyciszenia. Przykładem takiej zabawy nastrojami są niewątpliwie Deluge, Silent Machine, czy jeden z najbrutalniej zaśpiewanych Myth Of Progress, a jeśli wsłuchać się w konstrukcje takiego Vanguard można znaleźć mnóstwo podobieństw do kolejnego zespołu z kontynentu, dla którego stylistyczne szufladki są niestraszne, a mianowicie power metalowego Voyager z Perth w Zachodniej Australii.

Kiedy spoglądam na tracklistę „Silent Machine” zdaję sobie sprawę, że uwielbiam w szczególności pierwszą połowę płyty. Można przez to dopatrzeć się pewnych mankamentów tego wydawnictwa. Grupa bowiem zamieściła najbardziej „chwytające” utwory na sam początek. Mam tu na myśli rewelacyjną piątkę otwierającą to wydawnictwo. Gusta jednak są różne i może się okazać, że inna osoba pokocha właśnie drugą połowę, która jest bardziej wymagająca i złożona. Zdecydowanie więcej tam metalowego łojenia, ale też nie zabrakło kombinowania z melodyką i elektronicznymi akcentami. Na lekki minus uznałbym utwory Liberation i Rogue, które w sumie są całkiem dobre, ale nie wybijają się szczególnie na tle płyty i co za tym idzie – łatwo je przeoczyć. Przywilejem debiutantów jest jednak możliwość stworzenia paru wypełniaczy i nie ma potrzeby mieć im tego zbytnio za złe. Zwłaszcza jeżeli debiutanci potrafią komponować tak mocarne i nośne refreny, jak Twelve Foot Ninja. To właśnie jeden z czynników, przez które rozważam umieszczenie albumu Australijczyków wśród 10 najlepszych albumów roku. Słuchając promujących krążek Coming For You i Mother Sky mam ochotę na kanapowy stage diving, ale wciąż odstrasza mnie perspektywa zderzenia z twardą podłogą. Niemniej jednak nie powstrzymuje się przed niezdrową eksploatacją głosu i równie niezdrowym dla kręgosłupa machaniem łbem.

„Silent Machine” to bardzo solidna pozycja i jeden z najciekawszych debiutów minionego roku 2012, który okazuje się nie być wcale ostatnim w naszym życiu. Australijczycy wprawdzie nie odkryli nowych artystycznych zasobów, ale sprawnie czerpią z dostępnych im złóż. Miejmy nadzieję, że kolejna ich propozycja pokaże, że warto było w nich uwierzyć.

TWELVE FOOT NINJA – MOTHER SKY