Vallium – Horyzont zdarzeń

●●●●●●●○○

1. Mantra 2. Twoja wojna 3. Szkoła latania 4. Skowy neonowych miast 5. Chwilowa przerwa w dostawie miłości 6. Wschód 7. Anatomia snu 8. Schron 9. Spektakl 10. Zachód 11. Supertramp 12. Pożegnanie

SKŁAD: Artur Starżyk – wokal, gitara elektryczn, gitara akustyczna; Michał Marczak – bas, klawisze, harmonium, misa medytacyjna; Jakub Jaworski – gitara elektrycza; Marcin Wolski – perkusja

PRODUKCJA: Jacek Miłaszewski, Marcin Prusiewicz – Sound Studio, Chimp Studio

WYDANIE: 2013 – Grandpa Groove

www.vallium.pl

Diazepam – organiczny związek chemiczny, lek psychotropowy z grupy pochodnych benzo-1,4-diazepiny, wprowadzony do lecznictwa w 1963 roku pod nazwą handlową Valium. Wykazuje działanie uspokajające, przeciwlękowe, przeciwdrgawkowe, rozluźniające mięśnie i ułatwia zasypianie. A co jeśli dodamy do Valium dodatkową literę „l” i wprowadzimy go na muzyczny rynek w roku 2005? W takim przypadku powstaje zespół, który po dziś dzień ma na swoim koncie występy na największych polskich festiwalach: Coke Live Festival, Woodstock, czy też Slot Art Festival oraz wydanie w 2010 roku EP-ki „Sen o rzeczywistości”.

Tym przełomowym momentem dla krakowskiej formacji było zwycięstwo w konkursie Coke Live Fresh Noise, pozwalające im na nagranie pierwszego pełnowymiarowego albumu – „Horyzont Zdarzeń”, które niedawno trafiło do mojego audiofilskiego odtwarzacza. Summa summarum, zespół ukazuje na nim zupełnie nowe oblicze, łącząc wszelkie inspiracje muzyką lat 70., które spaja szeroko pojęta współczesna łatka rocka alternatywnego. Na podsumowanie jednak jeszcze za wcześnie! 

Dzięki muzyce można „zobaczyć” więcej. (…) Chcielibyśmy żeby nasza płyta była właśnie taką podróżą za horyzont zdarzeń. – Michał Marczak

„Horyzont zdarzeń” to pojęcie z teorii względności i oznacza sferę wokół czarnej dziury, z której nic, nawet światło nie może się już wydostać i dlatego dla obserwatora to, co dzieje się za horyzontem zdarzeń jest całkowicie niewidoczne. My uważamy, że dzięki muzyce można „zobaczyć” więcej, czasem zyskać inny punkt widzenia a czasem przenieść się w inne miejsce. Chcielibyśmy żeby nasza płyta była właśnie taką podróżą za horyzont zdarzeń. – Mówi Michał Marczak, basista zespołu, ale czy album spełnia zakładane wcześniej kryteria?

Vallium to korzenna dawka naprawdę mocnego rocka, której zużycie energii zmniejsza się jedynie w balladowych Skowyt neonowych miast, Anatomia snu, bądź Chwilowa przerwa w dostawie miłości. Wprowadzająca Mantra to swoiste intro, które echem i troską o rozwój quasi-monastycyzmu skłania nas ku głębszej kontemplacji albumu „Horyzont zdarzeń”; nawet jeżeli formuła śpiewu składającego się pierwotnie na element praktyki duchowej może klasyfikować się tu w kategorii groteski, którego bezpośredni przekaz z ust jak wiadomo jest szczególnie istotną sprawą. W jakim stopniu to się udało? Nie wnikam. Niemniej jednak plan był prosty. Powtarzana mantra miała pomóc w przejęciu kontroli i opanowaniem umysłu słuchaczy na najbliższe 39 minut, zaktywizowaniu określonej energii w postaci dojrzałego brzmienia i jego szybkim przekazie, a w ostateczności oczyszczeniu i zachęceniu „ofiary” do ponownego odtworzenia albumu. Plan prosty, ale nie każdemu się udaje. Vallium ma jednak przewagę – to przecież lek psychotropowy i nie do końca wiem, czy muzyka, której mam przyjemność słuchać na albumie „Horyzont zdarzeń” to rzeczywista zawartość wydawnictwa, czy też słuchowe omamy, bo album jak na debiutantów wyraźnie sięga ponad przeciętną rynku – tego ojczyźnianego rzecz jasna, a i tutaj przecież koła nie odkrywa. Co więc ich do siebie przekonuje?

Vallium działa jak lek psychotropowy i nie wiadomo, czy zawartość wydawnictwa to nie słuchowe omamy, bo album jak na debiutantów wyraźnie sięga ponad przeciętną rynku

Jego skład (Vallium – przyp. aut.) bazuje na ciężkich riffach, melodyjnych refrenach, zaangażowanych tekstach i pełnych energii koncertach. Częsty kontakt z Vallium może powodować skutki uboczne: chwilowe oderwanie od rzeczywistości, nawyk skakania do góry i zdzierania gardła, a nawet, w skrajnych przypadkach, może zaowocować silnym uzależnieniem. Dlatego prosimy o nie zachowywanie ostrożności! Tak zapewne wypowiedział się jakiś pracownik instytutu farmaceutycznego. 

Dla mnie esencja Vallium bazuje przede wszystkim na skojarzeniach, które płyną już od drugiego numeru – skądinąd chyba jednego z lepszych numerów na płycie – Twoja wojna. Mamy tutaj post grunge rozpoczynający swoją podróż od korzeni Pearl Jam, przewijając się przez Soundgarden, a kończąc swój wyścig na Foo Fighters. Szkoła latania to z kolei kolebka przestrzennego grania, które dzięki charakterystycznemu przesterowaniu gitary szybko skojarzy się z The Edge i U2, a Schron z ujmującymi flażoletami mógł być inspiracją P.O.D. Dla strapionych i poszukujących polskich korzeni mamy tu zadatek w postaci takich utworów jak Spektakl oraz ostatni na płycie Pożegnanie, które najnormalniej w świecie równie dobrze zagrać mogliby nasi… Normalsi. Takiej kompozycji jak Supertramp również nie powinniśmy kojarzyć z brytyjską legendą skrywającą się pod tą samą nazwą formacji, ale z polską grupą z Mysłowic. Mamy w czym wybierać nieprawdaż?

Takie jest właśnie Vallium. Mieli zabrać nas w podróż za horyzont zdarzeń i mimo że mojego światopoglądu na różne kwestii nie zmienili, to dali czas, aby tak samo jak w krótkich muzycznych interwałach Wschód i Zachód zmierzyć cały horyzont raz jeszcze, wszystko jeszcze raz przemyśleć i tak, aby jak na prezentowanej okładce Magdaleny Kajor i Artura Skarżyka nie poddawać się, po każdym upadku wstawać, brnąć do wcześniej wyznaczonego celu, a w ostateczności mieć swoje własne spojrzenie na każdy aspekt otaczającego nas świata. Tego życzę sobie i samemu zespołowi, któremu nuta wytrwałości z pewnością się przyda.

VALLIUM – TWOJA WOJNA