Valonkantajat – Pimentola

★★★★★★★☆☆

1. Pimentola 2. Mielin Kielin 3. Onnenriistäjä 4. Jumala Vaikenee  5. Voimasäkeet 6. Toinen Tie 7. Vallan Kahleet 8. Muistoksi Kaikki Muuttuu

SKŁAD: Juha Korpinen – perkusja; Ville Saloranta – gitara prowadząca; Jaake Nikkilä – wokale, gitara rytmiczna; Markus Salo – gitara basowa.

PRODUKCJA: Valonkantajat

WYDANIE: 25marca 2014 – Violent Journey Records

www.valonkantajat.com

Z Volonkantajat zapoznałem się od razu z grubej rury, poznając obie wydane dotychczas pozycje naraz, toteż może nie czuję zbytniego progresu tego zespołu, a obie muzyczne publikacje wydają mi się nad wyraz spójne. Po głębszym skontrolowaniu są jednak elementy, w których Finowie zaczynają osiągać coraz wyższy poziom. 

Debiutancki album „Tuomittu Elämään” (2012) z pewnością zdobył już sobą spore grono heavy-metalowych fanów. Volonkantajat po dwóch latach po raz kolejny uderzył muzyką niebywale energiczną, melodyjną i „nieznośnie” chwytliwą. Wydając zbiór heavy-rockowych hymnów, wyrobili sobie coś na wzór lodołamacza uprzedzeń, bowiem z łatwością przekonali mnie do siebie nawet po tym, jeżeli moje upodobania do tego typu stylistyki delikatnie odeszły w inne rejony muzycznej gatunkowości.

Od tej formacji można naprawdę łatwo się uzależnić. Może nie są to kompozycje, które za każdym razem będą łamać naszą głowę swoimi aranżacyjnymi rozwiązaniami, bo te są w zasadzie proste. Wracam do tych utworów, bo wiem, czego mogę się spodziewać, wiem, jakie będzie piękne przejście, wiem, co mam zaraz nucić, a oni jakby wiedzieli, co mi akurat w tym momencie sprawia największą frajdę. Przekonanie mnie do siebie nie zajęło więc im zbyt wiele czasu. Już debiut przy słuchaniu wyraźnie stawiał mnie na nogi i nawet jeśli nie miałem czasu wyrobić sobie jakichś oczekiwań wobec kolejnej pozycji, to jestem pewien, że bym się nie zawiódł. Jest tu naprawdę komplet tego, co najlepsze w tej gatunkowej stylistyce, a wszystko obarczone nordycką melancholią i pięknie podkreślającą ją fińskim językiem i jego egzotycznością dla przeciętnego Europejczyka. Ta nostalgia dokładnie łączy się ze zwinną wyniosłością aranżacji. W piękny sposób wychodzą z ciemnych stron Finlandii, dając swoimi melodiami światło rozpościerające pozytywne emocje u słuchacza. Sprytnie! Najpierw odurzają nas ponurą aurą skandynawskiej zimy i „wiecznej nocy”, aby potem rozbudzić nasze demony i znieczulić je swą brzmieniowo-aranżacyjną „delikatnością”. 

Najpierw odurzają nas ponurą aurą skandynawskiej zimy i „wiecznej nocy”, aby potem rozbudzić nasze demony i znieczulić je swą brzmieniowo-aranżacyjną „delikatnością”. 

Co zdobi tę płytę to ciekawie i dynamicznie zmieniające się aranżacyjne tory i rozwidlenia, którego kluczowy punkt ograniczyłbym do niebanalnych melodii. To właśnie one najciekawiej i najbardziej nieszablonowo rozwijają swoje akordy, wręcz zbijając z tropu przeciętnego słuchacza, zahaczając o pozorną dysharmonię. Trzeba jednak przyznać, że często też bywają złudnie do siebie podobne.

Tak jak napisałem, sam w sobie zespół jednak ewoluuje. Wykluczył pewną dozę przypadkowości motywów i na najnowszym „Pimentola” wszystko jest stylistycznie wyraźniej przemyślane, bardziej poukładane, rozwinięte bez pośpiechu i w swoim czasie. Nie stronią od folkloru czy thrashowych cytatów, które mienią się spójnością ze współczesnym metalowym szlamem. Są ballady i elementy burzące mury… ale po kolei.

Może zacznę od absolutnego hitu Jumala Vaikenee, w którym chociaż nawet mi nie przyszło do głowy sprawdzić o czym śpiewa, to refren za każdym razem wydobywa się ze mnie z takim przekonaniem, jak robi to sam wokalista Volonkantajat – Jaake Nikkilä. Sama przebojowość w dużej mierze skojarzyła mi się z moimi pierwszymi ulubieńcami Metalliką, ale oprócz melodii warto na pewno zwrócić uwagę na genialne wokalne harmonie (Toinen Tie, Muistoksi Kaikki Muuttuu).

Skupili na mnie swoją uwagę i już czekam na kolejne wydawnictwa, choćby nie wiem, jakie byłoby to w sobie odtwórcze.

Nie chcę jednak, aby powyższe słowa zabrzmiały, że album ma jedyny punkt zaczepienia. Na całym krążku podobnych kompozycji wcale nie brakuje i żeby nie być gołosłownym, odesłałbym każdego do tworów takich, jak tytułowy Pimentola, Toinen Tie, Onnenriistäjä bądź  Muistoksi Kaikki Muuttuu. Jest tu również kompozycja, która wprost zionie ogniem metalowego sklepienia, potwierdzając stylistyczną siłę owej formacji w utworze Vallan Kahleet z cudownie wieńczącą srogi charakter ulatniającą się z gitary solówką, a jeżeli o te chodzi, na pewno będziecie musieli wrócić do Mielin Kielin, bo tam również jest na co rzucić pod tym względem ucho.

Czy byliby popularniejsi, gdyby zamiast fińskiego posłużyli się bardziej przystępnym językiem? Nie sądzę. Nie stanowi to przeszkody, a raczej odróżniający od podobnej otchłani zespołów walor, który skutecznie wyróżnia Valontakayat. Nie zrobią przecież rewolucji ani na rynku europejskim, ani w północnych rejonach Skandynawii. Rockowe brzmienia w średnim tempie nie są przecież nikomu obce. Wielu w pierwszej chwili będzie za pewne mogło podać wielokrotne przykłady ich inspiracji. Mi jednak na to szkoda czasu, bo i formacja jest z pewnością tego świadoma, że nie zwojują zbyt wiele swoim wydawnictwem, toteż i skóry na niedźwiedziu nie ma co dzielić. Trzeba grać!

Jest moc, emocje, chwytliwość… i czego od hard rocka chcieć więcej? Skupili na mnie swoją uwagę i już czekam na kolejne wydawnictwa, choćby nie wiem, jakie byłoby to w sobie odtwórcze. Tutaj target wydaje się skierowany wyłącznie na sztukę i z pewnością sporą część zabawy tym elementem. Przeciętny zespół? Przede wszystkim zespół szczery, który gra to, w czym naprawdę jest dobry. Pytanie, czy rynek jeszcze ma na to zapotrzebowanie… Fani heavy rocka z pewnością będą mieli słuszną odpowiedź, że tego grania nigdy dość!

VALONKANTAJAT – PIMENTOLA (ALBUM MEDLEY)