XpressivE – The Head

★★★★★★★✭☆☆

1. Bunt 2. Animal 3. Zdrajcy 4. Przebudzenie 5. Kiedyś 6. No Forgiveness 7. The Head 8. How Many Times 9. To co ważne 10. Mrok 11. Bitwa 12. Sztorm 13. Ostatnia z kart 

SKŁAD: Andrzej Kwiatkowski – śpiew, gitara akustyczna; Piotr Nowak – fortepian, syntezator, organy Hammond; Karol Nowak – perkusja; Adam Wosz – gitara elektryczna i akustyczna; Władysław Kołodziejczyk – gitara basowa, skrzypce, ukulele, saz

PRODUKCJA: Rafal Nowak – S-Tone Studio

WYDANIE: 2014 – niezależne

www.xpressive.pl

XpressivE to urozmaicony, liryczny twór z klimatem stylistycznej fuzji progresywnego rocka. Spora jest tu również doza heavy metalu czy hard rocka, których energia podbita jest rozbudowanymi solówkami, bajecznymi klawiszami i ciekawym dodatkiem elektroniki, która ostatecznie w przyjemny sposób zaspokaja industrialne żądze słuchaczy. Nie bez powodu z art-rockowej „impresywnej” nazwy przeszli metamorfozę w muzycznych „ekscentryków” ekspresji. Brzmienie jest ich bowiem znacznie bardziej futurystyczne i nowoczesne. Można się było tego spodziewać czy nie? EP-ka „Preludium” stawiała w związku z rozwojem XpressivE duże nadzieje. Myślę, że obecni fani tego zespołu się nie zawiodą. Zresztą można było już się o tym przekonać, słuchając paru kompozycji, które były przecież wcześniej zawarte na miniEP-ce „PreLudium”. To jednak dzięki „The Head” możemy cieszyć się całą wizją konwencji XpressivE.

Wszystko krąży wokół wielowymiarowych barw bawiących się różnorodnością dźwięków i rozpiętością atmosfery, jaką tworzą muzycy.

Prostota nastrojowego piękna łączy się tu z techniczną nagonką, a wszystko to zawarte aż w trzynastu kompozycjach, które pomimo różnorodności są ze sobą brzmieniowo prawidłowo zbieżne. Wszystko krąży wokół wielowymiarowych barw bawiących się różnorodnością dźwięków i rozpiętością atmosfery, jaką tworzą muzycy. Bogate kompozycje XpressivE są bardzo energetyczne za sprawą oparcia na dynamicznie podkręconym basie i bogatym w przejścia perkusyjnym motywom (Animal, Przebudzenie, How Many Times, Bitwa), a całość zdobi wokal, który spaja wszystko i wymyka się jakimkolwiek zestawieniom. Skala, w jaką prowadzi swoją barwę Andrzej Kwiatkowski może wydaje się kontrastować do podjętego brzmienia samej muzyki, ale czy nie za to kochamy Dream Theater i Jamesa LaBrie?

XpressivE poza tym sygnowany jest ciekawymi zmianami tempa i gęstymi solami popełnionymi przez instrumentalistów (Bunt, Animal, Bitwa), ale co najważniejsze wszystko chłoną ciekawe progresywne kontrasty oraz solidne, acz niezachwycające riffy (No Forgiveness, The Head, Mrok, Bitwa). Album wypełniają również wątki balladowe, z których najciekawszy będzie na pewno uczuciowy utwór Ostatnia z kart oraz równie nostalgiczny, ale nieco przekoloryzowany To co ważne. Z kolei kompozycja tytułowa zwróci naszą uwagę iście rozwichrzonymi w swoich dynamicznych retrospekcjach motywami. Warto jednak spostrzec, że mimo muzyczno-dźwiękowych powikłań, kompozycje XpressivE są na tyle melodyczne, że nie wprowadzają u słuchacza jakiejś nadzwyczajnej konsternacji do tego stopnia, że śmiało mogłyby być grane w najbardziej z komercyjnych rozgłośni radiowych.

Na pewno należy pochwalić sam z zespół za odwagę, bo dotąd zdystansowana formacja legła w mgle własnej twórczości, a to właśnie nowsze materiały czerpiące z wielu zakątków rocka, metalu, a nawet elektroniki pokazują na co jeszcze będzie stać XpressivE w kolejnych odsłonach.

Dużo w tych utworach klawiszowej finezji, która czasem, a szczególnie na początku za bardzo wybiega brzmieniem w konwencję tanecznej szmiry. Nadmieniam jednak, że w takiej dość pastiszowej koncepcji gra przecież nasza legenda pod postacią formacji Ananke, chociaż przyznam, że w tym zespole nie popada to w takie przesłodzenie jak w XpressivE (Zdrajcy, How Many Times). Owszem są utwory, w których ten element wypada wręcz znakomicie, jak w Animal czy też zakrapianym purpurowym odcieniem rozbudowany utwór Sztorm, co nie zmienia faktu, że w innych utworach często wzbudzało to we mnie uczucie nieporozumienia. To jednak mało istotna dygresja. Jeżeli chodzi o warstwę liryczną, do końca mnie nie przekonała. Koncepcja w powiązaniu z wyjątkową okładką z cyklu autorskiego „Głowy” prof. Lecha Kołodziejczyka jest w ogólnym wymiarze bardzo przystępna, chociaż mi osobiście wydaje się nieco przereklamowana, bo mowa tu o projekcji przełamywania barier w samym sobie, uzależnieniach etc. Nie odbieram w żadnym wypadku istoty jej przesłania, ale dość mało poetyczną formę, w jakiej jest prezentowana w przeciwieństwie do muzyki, która zagrana jest z pasją, promieniującą emocjonalnością, ale niestety, zwłaszcza ta z polskimi tekstami zahacza często o banał (Kiedyś). 

Inspiracje XpressivE wprost się z nich wylewają, dlatego mamy masę pozytywnych skojarzeń, a materiał sprawia, że trudno się od niego odciągnąć. 

Mniejsza o większość. Na pewno należy pochwalić sam zespół za odwagę, bo dotąd zdystansowana formacja legła w mgle własnej twórczości, a to właśnie nowsze materiały czerpiące z wielu zakątków rocka, metalu, a nawet elektroniki pokazują na co jeszcze będzie stać XpressivE w kolejnych odsłonach, bo potencjał twórczy wygląda na nieograniczony. Aranż, którym ta płyta błyszczy dopracowany jest w każdym calu, a to muzyka przemawia przez tę formację najbardziej. Inspiracje XpressivE wprost się z nich wylewają, dlatego mamy masę pozytywnych skojarzeń, a materiał sprawia, że trudno się od niego odciągnąć. 

Co można by słowem zakończenia rzec? Cóż, polska scena rockowa ma się dobrze. Nie widzę na niej rewolucjonistów, ale wizjonerów dobrego stylu, który w Xpressive z pewnością tkwi! Czy styl jest ostatecznie wypracowany? Są już tego bardzo blisko. Czemu jednak formacja, która koegzystuje od około dwudziestu lat jest nadal nierozpoznawalna? Ten materiał to przecież blisko godzina równego progresywno-rockowego surowca, który starczyłby na wiele innych muzycznych krążków. Sam fakt, że katowiczanie przez tak długi czas się nie poddają, stawia każdego czytelnika przynajmniej w obowiązku koniecznego poddania tego wydawnictwa do rzetelnego odsłuchu.

XPRESSIVE – MROK