Raczkowski & Kostka – Don Kichotów dwóch

Każdy ambitny artysta jest po trochu Don Kichotem, który fantazją i zamierzeniami wykracza poza przyjęty stan rzeczy i możliwości. Takimi Don Kichotami są dzisiaj pianista Franciszek Raczkowski i skrzypek Mikołaj Kostka, którzy, obrawszy mozolną i krętą drogę twórczą artysty jazzowego, postanowili rozszerzyć idiom tego stylu o wyrafinowane dźwięki współczesnej muzyki klasycznej. Aby zrealizować ten arcytrudny plan przetrawić musieli niejedną technikę, narażając się na opinię eklektyka, albo co gorsza epigona. Wkrótce okazało się, że prasa kolorowa nie zwietrzyła w tym taniej sensacji i artystów zabrakło na rozkładówce obok tych najsłynniejszych świata popkultury. Przynajmniej nie tym razem. Rodzimi eksperci okazali natomiast, jeśli nawet nie zrozumienie, to wyrozumiałość i zgodnie obwieścili pełen rozmachu, wyobraźni i polotu talent obu artystów. 

Muzykom nie można odmówić pracowitości. W maju tego roku nakładem wytwórni SJ Records ukazały się z ich udziałem aż dwie debiutanckie płyty: „Duo”, która zrealizowana została w ramach stypendium Instytutu Muzyki i Tańca – „Jazzowy Debiut Fonograficzny” oraz „Eternal Colors”, którą muzycy nagrali w zespole Follow Dices, gdzie grają również Jan Jerzy Kołacki na kontrabasie i Adam Wajdziuk na perkusji. Oba projekty mają ze sobą dużo wspólnego. Nagrania przepełnione są kantylenową melodyką i ludowością kontrastującą z wyszukaną harmonią i formą współczesnej muzyki klasycznej i efektownie wbudowanymi chromatyzmami, które skutecznie wytrącają słuchacza z czasami wyjątkowo sielskiej atmosfery.

Mikołaj Kostka (fot. Marcin Puławski)

Mikołaj Kostka wciąż studiuje na Akademii Muzycznej w Katowicach, ale już teraz w grze na skrzypcach otwiera nowe pokłady wrażeń, tworząc swoje autorskie nastroje. Potrafi przerazić słuchacza dzikimi glissandami, za pomocą których ślizga się po całych skalach, aby zaraz potem powrócić do najczystszych tonów. Jego wycieczki w krainę politonalizmu kończą się zawsze powrotem do tonalnej bazy z nowym dźwiękowym łupem i niespodziewanymi kontrastami. Taka postawa może zadowolić zarówno surowego krytyka, jak i muzycznego żółtodzioba, aczkolwiek Mikołaj Kostka nie jest dogmatykiem żadnej określonej techniki dźwiękowej, ani tym bardziej ustalonej publiczności. Ciągle poszukuje i zapewne chętnie posłuży się każdym materiałem, który pomoże mu do określenia własnego muzycznego „Ja”.

Franciszek Raczkowski, laureat VIII Międzynarodowego Konkursu Improwizacji Jazzowej w Katowicach już teraz zaliczany jest do szerokiego kanonu najlepszych polskich pianistów jazzowych. Gra z intuicyjną bezpośredniością i swoistą prostotą, a zaaranżowany rozgardiasz, a momentami nawet chaos robi doskonałe wrażenie na tle zakorzenionego poczucia ładu, który wnosi sam Raczkowski. Jego akompaniament, czasami wyposażony w niezwykłe skoki interwałowe linii narracyjnej, a innym razem ledwie podkreślający tonikę pojedynczych akordów, za każdym razem idealnie zgrywa się z partią skrzypiec, by w odpowiednim momencie zabłysnąć partią solową.

Franciszek Raczkowski (fot. Marcin Puławski)

Gra w duecie to stała skłonność do kontrapunktu, przetwórstwa motywicznego i techniki wariacyjnej. Obaj artyści doskonale zdają sobie z tego sprawę, ale żeby wydostać się z zaklętego kręgu wyrafinowania, które w skrajnych przypadkach doprowadzić może do muzycznego ubóstwa, potrzeba jeszcze czegoś dla zwykłego śmiertelnika. Czegoś na czym zawiesić ucho mogą również ci, dla których muzyka to zaledwie wywrócona podszewka codzienności. Kostka i Raczkowski docierają do nich swoją melodią, która nawet jeśli nie pozostaje na długo w głowie, to działa na podświadomość, kreuje przyjazną atmosferę i pozytywnie nastraja. Ostatecznie dysonanse nie są już takie straszne i nawet najbardziej wyuzdane jazzowe pochody dają się ujarzmić. Takich melodii na obu płytach jest bardzo wiele: Tajga, 7, Ludowiak, Czerwony Szlak, Nourvel czy też Planet Still Breathes. I być może to właśnie te proste, liryczne melodie, a nie wszechmocny warsztat instrumentalny obu artystów są dzisiaj ich najmocniejszą stroną? Cóż bardziej budzić może większe zaufanie do twórcy niż spontaniczna bezpośredniość i prostota?

Franciszek Raczkowski i Mikołaj Kostka idą własną, odrębną i osobliwą drogą. Co prawda zaistnienie z tak ambitnym repertuarem w muzycznym mainstreamie może przypominać walkę z wiatrakami, ale raczej i samym artystom tak naprawdę na tym nie zależy. Chyba żaden meloman tych zacnych dźwięków nie chciałby ich słuchać przeplatanych reklamami środków przeciwbólowych i chipsów. Duet znalazł swoją niszę wywodzącą się z uświęconej tradycją nastrojowości typu jazzowo-klasycznego i póki co chyba nic nie stoi na przeszkodzie, aby eksplorować tą krainę znacznie dłużej.

.