Rantala Danielsson Erskine – How Long Is Now?

★★★★★★★☆☆☆

1. Voyage 2. How Long Is Now? 3. Snapchat 4. Taksim by Night 5. Little Wing 6. Trust 7. Assisi 8. Kyrie 9. Each Breath 10. A Nut 11. Bruno 12. Topi 13. Choral 

SKŁAD: Iiro Rantala – fortepian; Lars Danielsson – kontrabas; Peter Erskine – perkusjonalnia

PRODUKCJA: Siggi Loch & Adrina Von Ripka (Bauer Studio, Ludwigsburg)

WYDANIE: 26 sierpnia 2016 – ACT 

Na ten album składa się trio jazzowe wyjątkowym muzyków. Spotykają się bowiem osobistości muzycznie niezwykle wrażliwe, aczkolwiek wychodzące z nieco różnych środowisk jazzu. Razem tworzą rzecz nad wyraz optymistyczną. Wydawnictwo, które nastraja nas swoim ciepłem i relaksacyjną formą aranżu. O ile poprzedni projekt Iiro Rantali dedykowany było Johnowi Lennonowi, a takie utwory jak Tears for Esbjörn stworzone w hołdzie słynnemy szwedzkiemu pianiście, to „How Long Is Now?” jest już tworem wyraźnie bardziej „egoistycznym”, powstałym wyłącznie w celu zaspokojenia artystycznego głodu Rantali i jego persony. Nacisk położony został na prostych, żeby nie powiedzieć, banalnych melodiach, z których zapewne cała rzesza jazzowych nonkonformistów natychmiast by zrezygnowała. Ja bym jednak z wydawnictwem się tak szybko nie żegnał. Mimo zdecydowanie minimalistycznego podejścia do struktury kompozycji wnoszą w nie wcześniej wspomniany melodyczny optymizm. Rzecz, którą przy pierwszym podejściu można uznać za nieznaczącą, ale dla mnie na tyle niezwykłą, że na tle podobnych przedsięwzięć muzycznych śmiało zrównałbym do miana nie tyle innowacyjnej co świeżej koncepcji. Koncepcję, którą polubi nawet audiofil stroniący na co dzień od jazzu. Podobne dźwięku można było odnaleźć w jednym z jego pierwszych formacji Trio Töykeät, gdzie ta sama wizja humorystycznej muzyki improwizowanej odnalazła swoje miejsce w świecie jazzowych purystów z tą różnicą, że Rantala jest teraz dużo bardziej doświadczony.

Fin, bo to on jest odpowiedzialny za większość kompozycji, dużą uwagę zwraca na odpowiedni aranż utwórów. Płyta nie ma jednak homogenicznego charakteru. Wydawnictwo zawiera w sobie mnóstwo detali, które – jeśli się dobrze wsłuchać – są wobec siebie niezwykle różnorodne, wzbudzając często stylistyczny kontrast, który intryguje. W quasi ragtime’owym Assisi usłyszymy śmiałe i rześkie chopsy Rantali. Lars Danielsson zabiera nas w podróż gdzie kluczem są wschodnie orientalizmy z piękną partią małego arabskiego tamburynu riq (Taksim By Night). W innym utworze jak Trust udowadnia z kolei jego techniczne możliwości dzięki karkołomnej solówce. Peter Erskine w takich kompozycjach jak Each Breath z kolei przedstawia nam swoją bardziej melodyjną wizję perkusji, rozpisaną na upartym rytmie tom tomów. Perkusista najlepiej daje sobie jednak radę w A Nut ukazujący wagę rytmicznej różnorodności. Snapchat jest z kolei przebojem, którego pokłady pastiszowego funku dają niesamowicie dużo pozytywnej energii. 

Należy wspomnieć oczywiście Little Wing Jimi’ego Hendrixa, który w przeciwieństwie do oryginału oparty został na swawolnie wznoszących się akcentach i gradualnej punktuacji. Sztuka rytmiki w kontekście fortepianu ukazana jest jednak w szczególności w dwóch kompozycjach dedykowanych synom Rantali Bruno i Topo. Nie zapomniano oczywiście o klasyce, na którą Rantala zwraca szczególną uwagę ze względu na związane z tym wspomnienia z dzieciństwa. Kyrie jest bowiem doskonałym przykładem kompozycji, która podkreśla scalenie klasyki z obecną koncepcją twórczości artysty. To w tym utworze mamy przyjemność usłyszeć parafrazę Mszy G-dur Johanna Sebastiana Bacha. Ponadto, na płycie znajdziemy interpretację utworu Voyage Kenny’ego Barrona wnosząco do albumu latynoskie rytmy i tango. Właściwie każdy utwór ma swój kruczek, dzięki któremu daną kompozycję bardzo łatwo skojarzyć, toteż i odbiór z każdym odsłuchem jest coraz przyjemniejszy.

Często wychodzi się z założenia, że jazz musi być zawiły, uwikłany w prestiżu powagi i burzliwości technicznej dywagacji. Ta płyta dezorganizuje wizję jazzu w postaci nonszalanckiej frywolności i dla wielu może być równa mianu kontrowersji. Wydawnictwo powstało bowiem po to, aby melodie było jak najłatwiej przyswajać wbrew ogółu opinii wszelkiej mazi wycofanych jazzmanów, którzy zamknięci są w swojej twórczości. Rantala otwiera się na publiczność i wyciąga do nich rękę. Myślę, że przy większości kawałków to się naprawdę udało. Płyta opiera się na niezwykle chwytliwych tematach, do których skradają się ekscytujące rozwiązania, solówki oraz uwodzicielski groove. Nie ma też wątpliwości kto tym przedstawieniem dowodzi. Piękno frazowania brzmienia fortepianu i wyrafinowana dynamika instrumentu Rantali jest kluczem do konceptualnego efektu jaki mamy szansę zasłyszeć.