Asia i Koty – Miserable Miaow

●●●●●●○○○

1. Never Let Me Down 2. Way Out 3. Free To Fail 4. Miserable Miaow 5. Freeze 6. Mirrors 7. Heavy Morning 8. Oh Wind 9. The Ride 10. Why 11. Take Me With You

SKŁAD: Joanna Kuźma – wokal, gitary, pianino, loopy, shaker, tamburyn; Karol Schwarz – gitary (4), seea delay (4, 10)

PRODUKCJA: Karol Schwarz

WYDANIE: 26 października 2012 – Nasiono Records

Na YouTube w komentarzach pod filmem do utworu Hazy Morning, który promował EP-kę „Asia i Koty” można przeczytać opinię o takiej treści: Pełno tego na świecie. Może to i prawda, ale na naszym polskim ogródku Asia i jej koty są, jak długo wyczekiwani goście, a krążek „Miserable Miaow” wnosi aromat autentyczności na śmierdzące plastikiem półki muzycznych sklepów. To oczywiście, tylko zgrabna przenośnia, bo jakoś nie widzę tego typu wydawnictw na wystawie, powiedzmy… w Empiku. To raczej muzyka dla osób poszukujących dźwięków na własną rękę, którzy wiedzą czego chcą, a niżeli dla młodzieży łaknącej wpisania się we współczesne trendy. 

Debiutancki album solowego projektu Joanny Kuźmy to kolejna po „Popstory” grupy Popsysze pozycja z katalogu Nasiono Records, którą mam przyjemność recenzować. Obie potwierdzają, że firma z Trójmiasta ma coraz więcej do zaoferowania jeśli chodzi o szeroko pojętą alternatywę.

Asia, Kicek i Micek (fot. A. Szynwelska)

Asia to tzw. singer/songwriter, którą niektórzy mogą kojarzyć z zespołu Folder (również w katalogu Nasiono Records). Żeby rzucić trochę więcej światła na jej solową działalność warto przytoczyć słowa z notki promocyjnej: Asia i Koty to muzyka skrajnie introwertyczna. Nie flirtuje z publicznością, nie kokietuje słuchaczy. Samoistnieje we własnym wszechświecie, do którego trzeba się wybrać osobiście. Muszę przyznać, że to najtrafniejszy opis zawartości „Miserable Miaow” o jaki można było się do tej pory pokusić. Już utwór tytułowy, do którego nakręcono teledysk stanowi wyzwanie dla słuchaczy, którzy traktują muzykę powierzchownie. Zwłaszcza, że kompozycji absolutnie nie można uznać za reprezentatywną dla całości. To jedyny tak mocno oparty na elektronice utwór w zestawie, do tego jest bardzo delikatny,  wręcz oniryczny. Słyszę w nim nawet echa m.in. The Knife. Z kolei większość materiału to melancholijne, pełne emocji piosenki oparte głównie na pojedynczych akordach gitary lub pianina. Jest jeszcze oczywiście charakterystyczny wokal Joanny. Kolejny raz muszę w tym miejscu odnieść się do notki promocyjnej: Jej przejmujący głos i pełne emocji interpretacje nasuwają skojarzenia z takimi artystkami jak PJ Harvey, Tori Amos czy Cat Power. No i w tym miejscu się nie zgadzam. Od razu wykreśliłbym Tori Amos, ponieważ nie słyszę tu nawet jednej nutki, która by o niej przypominała. Nie ukrywam, że wywołało to wzburzoną dyskusję między mną, a moją dziewczyną. PJ Harvey niech pozostanie… chociażby jako dobra wróżba na przyszłość. Najbliżej Asi jednak do Cat Power, zarówno w barwie głosu, jak i emocjonalności. Od siebie dodałbym jeszcze nieśmiało Chelsea Wolfe.

(fot. A. Szynwelska)

Praktycznie cały album był nagrywany w domowych warunkach  za wyjątkiem Free To Fail, który został zarejestrowany w studiu Brown Note. Muszę jednak przyznać, że zupełnie tego nie słychać. Wszystkie piosenki brzmią bardzo osobiście, dokładnie tak, jakby były komponowane i wyśpiewywane w ulubionym fotelu. Mam tu na myśli zwłaszcza takie kompozycje, jak Freeze ze śliczną partią pianina, jedne z najlepszych na krążku Mirrors, czy minimalistyczny Never Let Me Down. Jako moich ulubieńców typuje natomiast wspomniany Mirrors, wyróżniający się przez partie brzmiąca niczym organy Oh Wind, oraz chyba najbardziej wyrazisty utwór na „Miserable Miaow”, czyli The Ride z naprawdę ujmującymi melodiami. Jedynym utworem, jaki całkowicie mnie nie przekonał jest otwierający płytę Never Let Me Down, który traktuję, jak swoiste „intro”.

Na debiutanckim albumie Asi i Kotów są również momenty, które zaliczyłbym zaledwie do tych „poprawnych”, ale nie zamierzam się zbytnio do nich czepiać, bo wpisane są pośrednio w ten typ muzyki. Trzeba być miłośnikiem takich dźwięków by w pełni docenić to, co przygotowała dla nas Asia. Ja, owszem, znalazłem całkiem dużo dla siebie wśród tych 11 kompozycji, ale nie mogę powiedzieć, że zostałem w pełni usatysfakcjonowany. Słychać potencjał i pasję, a wokal Asi jest wartościową alternatywą dla sporego grona pozbawionych charakteru wokalistek w Polsce. Zabrakło jednak chęci popchnięcia tej muzyki w jakieś mniej oczywiste rejony…

Muszę przyznać, że czas spędzony z EP-ką „Asia i Koty” był dla mnie jak najbardziej satysfakcjonujący. Spośród wszystkich kompozycji, cztery piosenki wypełniające ten krążek wydały mi się bardziej wyraziste i przemyślane. Jeśli czekaliście dwa lata na album „Miserable Miaow” to macie prawo czuć się jednak trochę zawiedzeni. Niemniej jednak debiut Asi i Koty należy uznać za udany. Zobaczymy, co będzie nam w stanie zaprezentować w przyszłości.

P.S. Specjalnie dla miłośników formy graficznej mogę zdradzić, że wkładanie do odtwarzacza tak pięknie wyglądającej płyty to czysta przyjemność… Co mam na myśli dowiedzą się tylko ci, którzy zakupią „Miserable Miaow”. Polecam!

Więcej info:

– www.asiaikoty.bandcamp.com

– www.myspace.com/ambiguouslyapproachingappreciation

ASIA I KOTY – MISERABLE MIAOW