Srogość – W Szaleństwie

★★★★★★★☆☆☆

1. W Zatracenie 2. Supernova 3. Głębiny Duch cz. III 4.W Szaleństwie 5. Fantasmagorie 6. X-03 7. Exodus 8. Entropia

SKŁAD: Dariusz „Erebos” Łukasik – wszystkie instrumenty; Grzegorz „Susurrus” Nowak – wokal

PRODUKCJA: Susurrus & Mariusz Wołosz

WYDANIE: 22 sierpnia 2014 – Via Nocturna

www.rogosc.bandcamp.com

Cudowne! Rytm perkusji jest tak prosty, że mógłbym go wystukać klapą od sedesu!

Tego nie da się słuchać cicho, w autobusie albo na spacerze z pieskiem. Próbowałem i o mało nie wymordowałem pół trolejbusu linii 153.

Na szczęście nie mamy tu do czynienia z ciągłym nak*rwianiem, są i zwolnienia, które miażdżą miarowym pom-pom-pom na którym słychać gitarowe kwi-kwi-kwi.*

*(autentyczne perełki z recenzji ciężkiej muzyki II, www.joemonster.org)

Zacząłem od kawału, żeby uświadomić Wam, czytelnikom, jak wielki i niewypowiedziany trud nam, recenzentom, sprawia czasem wystawianie not albumom z gatunku tak zwanej „muzyki ciężkiej”. Jak bardzo muzykom specyficznych, „czarnych” jej odmian zależy na tym, żeby recenzent, otruty siarką i w fazie wstępnego rozkładu psychicznego i fizycznego przeszedł całą Golgotę ekspiacyjnego cierpienia (tak, ekspiacyjnego, aby odkupić uszy potencjalnych słuchaczy), jakie funduje mu najnowsze nagranie. Czy już dostatecznie to rozumiecie? Tak? To doskonale. Bo z debiutanckim albumem Srogości jest w sumie odwrotnie. 

Ten blackmetalowy duet, o nazwie, która w swych dźwięcznych głoskach eksponuje wydatnie piękno polskiej mowy, zawiązał się w 2013 roku na opuszczonym cmentarzu w Paterku, małej miejscowości obok Nakła nad Notecią. Tego samego roku dzięki sponsoringowi magistratów miast Sodomy i Gomory wydał demo o jakże optymistycznym tytule „Nicość Rozścierwiona Od Padołów Aż Do Wyżyn”, ciepło przyjęte przez fanów ciężkiego brzmienia, którzy potem popełnili zbiorowe samobójstwo poprzez wypicie kwasu z akumulatora , którzy docenili oryginalne podejście Srogości do gatunku. 

Dobrze, dosyć tych dowcipów. Muszę powiedzieć, że bardzo mocno się wzdrygałem przed wrzuceniem krążka w napęd. Mea culpa, zawsze mam jakieś dziwne uprzedzenia, a już szczególnie przed wszystkim, co ma death/black/brutal/satanic/ w przedrostku do „metal”. Mam po prostu wrażenie, że wiele kapel z tego nurtu staje się już na starcie swoją własną karykaturą, i tak bardzo narzuca sobie stygmat bycia „true”, że potem już tak naprawdę nie skupiają się na niczym innym, tylko swojej „true-cjacie”, aż tu nagle…

BANG! Zaczyna się od przestrzennego, lekko ambientowego wstępu W Zatracenie. Świdrujące uszy klawisze dają udzielającą się gradację napięcia, żeby przejść potem w chirurgicznie precyzyjną kanonadę perkusyjną. Pierwsze tony Supernovy od razu przypominają mi dawne-niedawne czasy bycia zatwardziałym wyznawcą blastów i okładek, przed którymi ostrzega Minister Zdrowia i Opieki Społecznej. Jest to zawodowo zagrany utwór – bardzo osadzony w klimacie, który przywodzi mi na myśl takie kapele, jak na przykład Trail Of Tears czy Moonspell z czasów „Memorial”. Natomiast Głębiny Duch cz. II najpierw wali między oczy lewym prostym gitarowego shredu, potem przykłada zimny kompres klawiszowej wstawki z szeptaną melorecytacją, żeby wrócić ze zdwojoną siłą – istna rozkosz dla melomana-masochisty! 

Utwór tytułowy zaś to naprawdę majstersztyk. W Szaleństwie zaskakuje i zostaje w głowie naprawdę na długo, głównie dzięki melodyjnemu intro, którego wątek bardzo zgrabnie ciągnie refren. Niezbyt zapadł mi natomiast w pamięć numer Fantasmagorie, być może dlatego, że kontrastuje z innymi pod względem urozmaicenia. Natomiast budząca prawdziwą grozę historia kryje się za utworem o tajemniczym tytule X-03. Jednemu z członków duetu wpadł bowiem w ręce autentyczny pamiętnik osoby cierpiącej na chorobę psychiczną – X-03 jest jednocześnie „imieniem” istoty, którą widziała w swoich omamach…

Świetną formę duetu potwierdza utwór Exodos. Chłopaki doskonale wyważają klimaty. Są tu naprawdę piękne partie gitarowe – jako gitarzysta jestem wielkim zwolennikiem budowania klimatu poprzez przemyślanie zbudowane riffy, dublowanie ścieżek, na drugi plan spychając czysto techniczne zabawy w tappingi, shredy, sweepy, i inne, tak charakterystyczne dla ekstremalnego metalu elementy. Jest bardzo precyzyjnie i bez przekombinowań – i o to chodzi. A na koniec – przyjemne outro w postaci elektronicznej Entropii.

Srogość w swoim albumie zawiera wszystko to, co lubię w black metalu, a czego wielu zespołom brakuje – jest melodia, jest mroczna atmosfera, jest niezwykły klimat, są bardzo nośne teksty, wyśpiewywane po polsku, co jest ogromnym plusem. Nasz rodzimy język naprawdę dodaje klimatu twórczości duetu, i łamie przekonanie o prymacie tych o germańskim pochodzeniu jako predestynowanych do „czarnych” odmian ciężkiego grania. 

Zatem drodzy entuzjaści blastu i growlu, otwórzcie wieka trumien, wylejcie ropę z uszu, wejdźcie na stronę Via Nocturna, i czym prędzej zamawiajcie album Srogości, bo zaprawdę powiadam Wam – wiedzcie, że coś się dzieje!