Tash Sultana – Notion (EP)

★★★★★★★★★☆

1. Synergy 2. Gemini 3. Notion 4. Jungle 5. Big Smoke pt.1 (live) 6. Big Smoke pt. 2 (live)

SKŁAD: Tash Sultana – wokal, gitara elektryczna, sampler, efekty, beat box, trąbka

PRODUKCJA: Tash Sultana

WYDANIE: 23 września 2016 – Lonely Lands Records

Czasem surfowanie po internecie w poszukiwaniu nowych zaskakujących dźwięków staje się owocne, a minuty spędzone na klikaniu i szperaniu nowości zostają wynagrodzone. Takim oto zrządzeniem, całkiem ślepego losu natrafiłem na młodą Australijkę Tash Sultanę i jej kompozycję Jungle i przyznaję, że oniemiałem. Automatycznie zacząłem szukać informacji o tej dziewczynie i jakbym otrzymał kolejny cios, nagranie pochodzi z EP-ki, która ukazała się już 2016 roku w specjalnie do tego założonej przez wówczas 21-letnią Tash wytwórni – Lonely Lands Records.

Gwiazdą w rodzimej Australii stałą się już jakiś czas temu, od 2011 roku koncertuje, ma na swoim koncie także akustyczną EP-kę, ale wydaje się, że dopiero na „Notion” pokazuje swój kunszt i to, jak nieszablonową artystką się stała. Na gitarze gra od 3. roku życia i te umiejętności sprzedaje na tym krążku wspaniale. Gra biegle na klawiszach, posługuje się samplerami, elektronicznymi perkusjonaliami, harmonijką, trąbką, a nawet beatboxuje. I co chyba najważniejsze i najciekawsze, jest ona muzycznym samoukiem.

Na albumie „Notion” usłyszymy zestaw czterech studyjnych kompozycji oraz dwóch nagrań live, co jest zdecydowanie oznaką pewności siebie Australijki. W końcu, kto na album nowego otwarcia, którym jest omawiany krążek, wrzuca 20 minut z koncertu? EP-ka prezentuje cały przekrój brzmieniowy Tash Sultany, wspomniany wcześniej Jungle oraz Notion to dwa single, które zostały przez wykonawczynię skrojone idealnie. Są wystarczająco długie, intensywne i niezwykle emocjonalne: od kilkuminutowych gitarowych wprowadzeń, bluesowych riffów, reggaeowych rytmów, aż po zamiłowanie do samplowania, loopów, beatów z automatu perkusyjnego, jak i tych tworzonych własnym aparatem mowy. Dopełnieniem studyjnych wyczynów młodej artystki są otwierający Synergy, najbardziej bluesowy z rockowym pazurem oraz Gemini, gdzie usłyszmy m.in. wpływy funku.

Wisienką na torcie jest wspomniane 20 minut koncertu w postaci dwóch części kompozycji Big Smoke. Atmosfera koncertu, jak u starej wyjadaczki: luz, świetny kontakt z publicznością, dopracowanie, brak skrępowania, skupienie, świetne solówki i improwizacje, radość i żywe reakcje publiczności.

Jeśli chodzi o umiejętności wokalne, młoda Australijka, kiedy potrzeba, potrafi śpiewać mocno i wyraźnie, innym zaś razem mruczy, jęczy bądź skrzeczy, czasem wykorzystując dodatkowe efekty na wzmocnienie swojego wokalu.

Tash Sultana zawładnęła moim umysłem, tak jak tysięcy innych słuchaczy w rodzimej Australii, ale także w Ameryce Północnej i na starym kontynencie. Warto ją obserwować, słuchać i podziwiać.