Tusmørke – Fjernsyn i Farver

Tusmørke jest zespołem z Norwegii, a opisywana płyta jest ich szóstym krążkiem w dyskografii. Jest to moje pierwsze spotkanie z tą szaloną bandą, bo jak inaczej można ich nazwać, skoro nawet w notatkach prasowych, które wysyłają dziennikarzom możemy przeczytać: inspiracją do tworzenia muzyki dają międzynarodowa epoka brązu, lokalne mity, parodie i oglądanie gwiazd. Do tego muzyczna mieszanka folkowych dźwięków, przesterowany bas i mnóstwo elektroniki oraz syntezatorów – iście progresywne granie. „Fjernsyn i Farver” to sześć kompozycji, które trwają ponad 45 minut i jest to, z tego, co wyczytałem, powrót do typowego dla tego zespołu grania (w połowie 2017 r. wydali przeznaczony dla dzieci album „Bydyra”, który stanowi jedyną do tej pory odskocznię od dotychczasowego brzmienia). Otwierający całość tytułowy utwór jest intrygującą mieszanką jasności (brzmienie klawiszy i fletu) i mroku (gotycki śpiew i rockowa sekcja rytmiczna). W podobnym klimacie utrzymana jest kolejna kompozycja Kniven i kurven, jednakże główne akcenty położone są na flet i fortepian, który pod koniec zastąpiony zostaje syntezatorem, miedzy innymi po to, by zagrać wieńczący całość zjawiskowy duet. Borgerling tussmørke bliższy jest symfonicznemu prog rockowi z psychodelicznymi naleciałościam .pod koniec utworu i naprawdę przyjemnym dla ucha brzmieniem fletu. Czwarte w zestawieniu 3001 nakierowuje nas na cięższe psychodeliczne rejony. Początkowe sekundy nie zdradzają tego, ale kiedy do klawiszy dołączają pozostali muzycy robi się naprawdę progresywnie i hardrockowo. Jedyny w zestawieniu utwór po angielsku Death Czar stawia na klimat. Dużo tutaj dźwiękowych zaskoczeń, duża ilość perkusjonali i transowe tempo. Na koniec pięknie spajająca całość klamra w postaci utworu przywodzącego na myśl dokonania Jethro Tull. Mogło być lepiej?