Vangelis – Rosetta

1. Origins (Arrival) 2. Starstuff 3. Infinitude 4. Exo Genesis 5. Celestial Whispers 6. Albedo 0.06 7. Sunlight 8. Rosetta 9. Philae’s Descent 10. Mission Accomplie (Rosetta’s Waltz)  11. Perihelion 12. Elegy 13. Return to the Void   

SKŁAD: Evangelos Odysseas Papathanassious

PRODUKCJA: Evangelos Odysseas Papathanassious

WYDANIE: 23 września 2016 – Decca www.elsew.com

Kariera Evangelosa Odysseasa Papathanassiousa, bardziej znanego jako Vangelis jest w artystycznym światku muzyki szeroko znana. Z elegancji psychodelicznego popu do rocka progresywnego Aphrodite’s Child, przeszedł ostatecznie w triumfie do inkarnacji wizjonera filmowych ścieżek tak znanych dzieł kinomatografii jak „Łowca Androidów” (1982) Ridleya Scotta oraz „Rydwany Ognia” (1981) Hugh Hudsona. Artysta należący do tych, który udowadniać już więcej nic w życiu nie musi, ale jeśli projekt zleca Europejska Agencja Kosmiczna, to czemu by temu nie sprostać? Zainteresowania i fascynacje artysty kosmosem sugerują jednak również osobisty wydźwięk powołania do życia wydawnictwa „Rosetta”. Projekt wyszedł jednak od niejakiego André Kuipersa, wieloletniego fana Vangelisa pracującego na pokładzie Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, z której wysyłano do muzyka wideo relacje z trwania misji „Rosetta” celem której było wejście na orbitę pędzącej komety 67P/Czuriumow-Gierasimienko i osadzenie na powierzchni lądownika.

Nakręcające atmosferę pasaże znane z twórczości Vangelisa rozbudzają naszą fantazję już od początku pierwszego utworu sugerując jednak, że nie będzie to wydawnictwo udekorowane rozmachem orkiestry symfonicznej, ale elektronicznym negliżem. Mimo pewnej sterylności album nie wydaje się tworem nieautentycznym. Bezpretensjonalność syntezatorów skutecznie wprowadza słuchacza w hipnotyczną anomalię brzmień.

„Rosetta” to album, który zdecydowanie sprawdziłby się jak podkład pod film. Wiele fragmentów albumu jest bowiem mocno sugestywna wobec emocjonalnych wrażeń „obrazując” misję lądownika bardzo dosłownie. Koncepcja treści jest prosta, ale nie znaczy to, że nie obliguje to słuchacza do aktywacji własnej wyobraźni, potwierdzając niebywałe zdolności Vangelisa do tworzenia muzycznych scen oraz ich konceptualnej zwartości do tego stopnia, że lądowanie na komecie staje się niemalże namacalne dając wrażenie emocji jakie zapewne doświadczyli świadkowie wydarzeń Europejskiej Agencji Kosmicznej.

Grecki mag muzyki elektronicznej mimo swoich siedemdziesięciu trzech lat, subtelnością swoich dźwięków potrafi przekazać więcej niż tysiąc słów – chciałoby się rzec. Minimalizm jaki tworzy i dociekliwość emocjonalna poszczególnych dźwięków nie rodzi uczucia przypadkowości, nawet mimo faktu, że jeśli wierząc pogłoskom Grek komponuje i nagrywa w tym samym czasie, rzadko kiedy modyfikując wcześniejsze podejścia. Tym bardziej zdumiewa reakcja na tworzenie utworów nieszablonowych, często odróżniających się sposobem demonstracji artystycznego kunsztu. Mamy oczywiście do czynienia z ogromem melancholii (Open Sauvage), często dochodzi do kopulowania z jazzowymi eksperymentalizmami i zagęszczoną filtracją ornamentalnych dzwonków i klawiszy ostatecznie znajdujących wspólny mianownik w monumentalnych polifonicznych zwieńczeniach (Exo Genesis). Zupełnym przeciwieństwem jest Celestial Whispers oraz industrialny Albedo 0.06 z mocno eklektycznym wydźwiękiem. Sunlight promieniuje statycznym futuryzmem, a Rosetta pachnie „klasyką gatunku” twórczości greckiego wirtuoza. Emocje z pewnością roznieci dramaturgia Philae’s Descent oraz agresywny Peryphelion, a pompatyczność Mission Accomplie (Rosetta’s Waltz) wprawi w niesamowity nastrój spełniania. Infitiude jest jedną z nielicznych kompozycji, która poprzez klasyczne elementy brzmienia fortepianu charakteryzuje bardziej przyziemna atmosfera. Wpływ mają na to również namaszczonem chłodem chórki występujące m.in. we wspomnianej kompozycji. Gatunkowa karuzela spaja jednak wszystkie kompozycje w jedną klarowną całość, której nie sposób byłoby przedstawić za pomocą jednej kompozycji. Razem tworzą historię, a z obietnicą ostatniego utworu Return to the Void każe wracać do pustki. Pustki świata bez muzyki Vangelisa, którego na dzień dzisiejszy trudno sobie wyobrażać. Nie ma może na tym albumie przebojów, ale wypełniona jest po brzegi emocjami, które trudno wskrzesić na tle tak sterylnego instrumentarium w innych tego typu produkcjach.

Pionier muzyki elektronicznej z pewnością unika repetycji własnej legendy, chociaż jego twórczość można poznać po kilku sekundach każdej z kompozycji. Jego muzyka się nie zmienia. Vangelis nie poddał się próbie czasu, a raczej czas jest dla niego wartością względną. Tworzy z potrzeby własnej ekspresji i chociaż mógłby wydawać nowe płyty rokrocznie to wie, że nie szłoby to w parze z jego wizją artystycznej wymowy. 

Muzyka Vangelisa jest często związana z tematami naukowymi, historycznymi, także dotyczącymi nowych odkryć. „Rosetta” jest o tyle specyficzna, że brzmienie doskonale oddaje mistyczny charakter pustki wszechświata na której rozlewają się przestrzenne dźwięki elektroniki tworzące manifest majestatycznych pejzaży kosmosu i potęgi samej natury. Grawitacja brzmienia staje się niesłyszalna, a echo płynnych akordów niezatapialne w ciszy. Iście nieziemski album.