Wingfield, Reuter, Stavi, Sirkis ‎– The Stone House

Co można zrobić w jeden dzień w Hiszpanii? Ano można zjednoczyć siły i zdecydować się na nagranie albumu stworzonego z krwistych improwizacji. Tak też postanowili uczynić Mark Wingfield (Kevin Kastning), Markus Reuter (Stick Men, The Crimson ProjeKct, Centrozoon), Yaron Stavi (David GIlmour, Phil Manzanera, Robert Wyatt, Richard Galliano) i Asaf Sirkis (Tim Garland, Mark WIngfield, Nicolas Meier). Bez scenariusza i bez poprzedzających aranżacji. „The Stone House” to wynik chwili, artystycznej empatii i magii. Dostajemy w swoje ręce gęste, acz bardzo przestronne i atmosferyczne, kompozycje z elementami rocka i jazzu kamuflujące swoje motywy w niemalże elektronicznej strukturze przestrzeni. Trudno zdefiniować w tej muzyce jednak konkretne zalążki jazzu i fusion, ale nie łatwiej odnieść się do skojarzeń z progresją. To płyta z wieloma podtekstami jeszcze większą ilością muzycznych perspektyw. Niekiedy motywy są rozciągnięte (Rush), a niekiedy mocno dynamiczne (Silver). Żadna z kompozycji nie narzuca sobie jednak ograniczeń. Być może dzięki temu wiele z kulminacyjnych momentów jest tak emocjonalnych mimo ambientowego tła. Teoretycznie naciągana, napędzana psychodelią i eterycznością interakcyjności brzmienia mozaika krążka charakteryzuje się nerwowyn frazowaniem Wingfielda, płynnością Reutera i stałą pulsacją sekcji rytmicznej. Od poszarpanych krajobrazów do kanciastych „melodii” i strumieni rubato. „The Stone House” to szalona hybryda dźwięku i introspekcja głębi dźwiękowej niekonwencjonalności. Co jest zdumiewające, to to, że nawet pomimo muzycznej anarchii, muzyka tej czwórki niesie za sobą spokój i rozwagę.  Praktycznie każdy moment, mimo czystej improwizacji, jest na swój sposób uporządkowany, chociaż trafiają się fragmenty bardziej chaotyczne (Tarasque). Te chwile wzbudzają jednak u słuchacza intrygującą niepewność. No bo, czym właściwie jest wolność w muzyce, jak nie brakiem narzucania sobie konkretnych wartości. Na próżno więc szukać w tej muzyce pieczołowicie wyszlifowanych melodii, które dałyby możliwość zacumowania naszych teoretycznych odczuć. „The Stone House” to przykład czystej wirtuozerii w połączeniu z kolektywnością wyobraźni poprzez ekspansję tekstury, harmonii i rytmu. Dziś instrumentalna ekspansywność brzmienia jest nieograniczona, a czwórka tych śmiałków wydaje się, że jeszcze mocniej rozszerzyła wszechświat sztuki improwizacji.