Wolfhorde – Towards The Gate Of North

Z ekipą Wolfhorde spotkałem się na przełomie 2009/2010 roku, kiedy to po raz pierwszy usłyszałem utwór Trollfolk z ich demówki. Już wówczas był to zespół doświadczony, ponieważ funkcjonuje od 2000 roku, ale jak zauważają sami muzycy – ich początki to wynik czystego przypadku. Juha-Matti Koppelomäk, czyli Werihukka zaczął eksperymentować z komponowaniem muzyki metalowej, ale po krótkim czasie do melodii przez niego tworzonych dołączyły tradycyjne instrumenty. Tak też w wielkim skrócie zespół odnalazł się w stylistyce folk metalowej. Wspomniany przeze mnie utwór, w tamtym okresie szalenie mi się spodobał, a sam zespół po wydaniu materiału ucichł na dwa lata, by w 2012 roku powrócić EP-ką „Nyvinlan”. Słuch po tym wydawnictwie po raz kolejny o nich zaginął, a przynajmniej na arenie międzynarodowej, bo w samej ojczyźnie wciąż zbierali niezły kapitał fanów. Na początku 2016 r. światło dzienne ujrzało pierwsze, długogrające wydawnictwo Finów „Towards The Gates of North” wydane przez Inverse Records. Zaczyna się naprawdę ciekawie. Od folkowego intra (Vegvísir), a następnie od porządnego folk metalowego kopniaka w postaci Fimbulvetr i Taivaankappaleiden Kato okraszonych pięknymi melodiami i solówkami. Dalej niestety jest to wszystko zarwane standardami folk metalu. Trochę pomieszania ostrych riffów z akustycznymi wstawkami (gitara akustyczna, drumla, flet), ostrych wokali z dłuższymi partiami instrumentalnymi etc. Całość więc siłą rzeczy po jakimś czasie się zlewa i jeśli nie skupimy się wystarczająco na albumie, ten skończy się wielkim rozczarowaniem. Osobiście, ożywiłem się ponownie na koniec przy utworze The Gates of North – najdłuższej i najbardziej rozbudowanej ze wszystkich kompozycji sięgającej 9-ciu minut aranżacji. Perełka debiutu. Pełen album Finów  z Wolfhorde zaliczyć można do takich, który nieprzekonanych do folk metalu nadal nie przekona, natomiast dla koneserów gatunku, czy szerzej – fanów muzyki skandynawskiej tudzież ściślej mówiąc fińskiej – to propozycja, którą warto mieć w swojej płytotece. Kto wie… być może będzie to krok milowy w historii tego składu.