Skiba. Ciągle na wolności. Autobiografia łobuza.

Któż z nas nie wiem kim jest Krzysztof Skiba? Co prawda nasze wyobrażenia na temat jego radosnej twórczości mogą się diametralnie różnic, ale nie zmienia to faktu, że jest to postać niezwykle barwna, pozytywna i mająca wielki talent do wychwytywania wszelkich aspektów naszej codzienności.  Krzysztof Skiba panoszy się w przestrzeni medialnej już od ponad trzydziestu lat i póki co nic nie wskazuje na to, aby sytuacja uległa zmianie. Polityczno-obyczajowa rzeczywistość stanowi dla tego artysty niekończące się źródło inspiracji, a on sam musi przeżywać obecnie swoiste déjà vu.

„Skiba. Ciągle na wolności. Autobiografia łobuza.” to książka, która spokojnie mogłaby być przepisywana przez lekarzy jako środek antydepresyjny. Niestety, prawdopodobnie nigdy do tego nie dojdzie ze względu na jej właściwości uzależniające. Po skończeniu ponad 500-stronicowej lektury można łatwo popaść w panikę. Nagłą huśtawkę nastrojów odczują zwłaszcza Ci, którzy jako dzieci spędzali sobotnie poranki – a później jako nastolatki piątkowe noce – oglądając w telewizji kultowe Lalamido. Humor Skiby nie opuszcza, absurd goni absurd, a my szusując w gąszczu jego luźno chronologicznie wydanych opowiadań zapominamy o całym patosie tego świata.

Autor tekstu do legendarnej Ballady o smutnym skinie pisze z polotem, dość wnikliwie przedstawiając perypetie swojej jakże bogatej kariery estradowego buntownika. W książce znajdziemy liczne ilustracje i teksty piosenek zachęcające do ponownego przesłuchania swawolnej twórczości Big Cyca. Lektura jest tak łatwo przyswajalna, jak swojego czasu „Plastusiowy pamiętnik” Marii Kownackiej, z tym że puenty są bardziej pikantne i zbyt często kierują naszą wyobraźnię na grzeszne tory. Skiba pisze bezpretensjonalnie i bez pompy opisuje swoje dokonania w ramach Pomarańczowej Alternatywy. Jednocześnie budzi tym do siebie szacunek, bo to człowiek który nigdy nie był obojętny na otaczającą go czasoprzestrzeń. Przykład do naśladowania? Niekoniecznie, lepiej wyrażać się samym sobą, ale mimo to jego postawa na pewno może dać nam sporo do myślenia. Słynne powiedzenie: W tym szaleństwie jest metoda pasuje do jego działalności jak ulał, przynajmniej w naszym kraju, gdzie obojętność i lekkomyślność społeczeństwa stoi u źródeł coraz to bardziej nawarstwiających się problemów.

Matka artysty Albina Skiba twierdzi: Gdyby mój syn potrafił śpiewać, byłby gwiazdą światowego formatu. Matczyna miłość mówi tu więcej niż wszystkie dziennikarskie teksty spłodzone na jego temat przez ostatnie trzy dekady. Skibę trudno zignorować, chociaż wielu naprawdę mocno się stara. To urodzony entertainer, który tylko w sobie znany sposób potrafi odnaleźć się na scenie nawet w najbardziej ekstremalnych sytuacjach. Książka uchyla rąbka tajemnicy jego wyjątkowo barwnej osobowości i przenosi do świata gdzie – jak mawiał Napoleon Bonaparte – „niemożliwe” to słowo dla głupców.