★★★★★★★☆☆☆ |
1. Pies 2. Roman 3. Mefedron 4. Danse Macabre 5. Mosty 6. Chłopaki 7. Wąż
SKŁAD: Mikołaj Waśko – wokale; Wojtek „Kłaczak” Luciński; Jakub Ratajczak – bas; Szymon Kozłowski – perkusja; Jarek Górny – teksty
PRODUKCJA: Szymon Swoboda – Vintage Records Studio
WYDANIE: 2015 – niezależne
Substancja? Mefedron. Efekty działania? Pobudzenie, euforia, poczucie szczęścia i podniecenia, „gonitwa myśli”, drżenie rąk, gęsia skórka, zmiany temperatury ciała, pocenie, skoki ciśnienia tętniczego, zgrzytanie zębami, bardzo realne sny… Muszę przyznać, że niektóre z przytoczonych efektów rzeczywiście miały miejsce. W jakiej postaci jest sprzedawany Mefedron? Jako kryształki, tabletki, kapsułki lub proszek. Od dziś można go również dostać w formie digipacku. Wystarczy przejść się na koncert i zakupić album „Pies”.
Sposób zażycia? Donosowo lub doustnie, rzadziej dożylnie. W przypadku wydawnictwa „Pies” najlepsze efekty dostajemy pobierając substancję dousznie! Mefedron to muzyka bardzo rześka, z energią klasycznego rocka bez zobowiązań, chociaż często poszukująca poklasku pośród mainstreamowych doznań kontrastujących z silnymi podmuchami metalowych zagrywek i buntowniczego grunge’u. Ta frywolna wolność do swobodnego mieszania rocka i metalu przypominało mi zrazu dokonania Guano Apes (Pies). Potrafią oni bowiem umiejętnie zwabić czyste zaśpiewy i ultra-melodyjne riffy w cieniu czyhającej ściany dźwięku drastycznie kontrastującej odczucia naszego odsłuchu. Co najważniejsze, nie ma w tym ani krzty nienaturalności, która zazwyczaj za taką konwencją środków się przekłada.
Brzmienie jest zazwyczaj mocno surowe, chociaż nie tak jak przy twórczości chociażby Kim Nowak, których niekiedy mi Mefedron przypomina swoim liryczno-warsztatowym przekazem. Konsekwentnie, wykazują jednocześnie genialny radiowy potencjał rockowych „ideałów” rocka jak Myslovitz, Ira, czy bardzo specyficzne w niektórych miejscach konotacje z łódzką Comą (Roman). Na uwagę zasługują trafiające w ucho riffy i rzadkie choć wyborne solówki (Danse Macabre), noisowe oazy gitarowego napalmu (Chłopaki), czy też ciekawe generalne zagrywki gitary basowej zgłębiającej dynamikę ich twórczości. Perkusją kierują raczej stabilne i zachowawcze tempa. Wokale również niosą spokojne linie melodyczne, niewysilające się na bardziej wykwintne harmonie wobec instrumentarium; nastawione raczej na bezpośredni i prosty przekaz.
Paradę przejrzystych motywów przerywa jednak niekiedy bardziej zadziorny charakter jak Danse Macabre będąc dobrym ruchem na rozwarstwienie całego materiału. Nie mogę dobrym pomysłem nazwać aranżacji takich utworów, które zbytnio rozciągnięte niepotrzebnie tracą swój przebojowy potencjał. Kierunek melodycznej prostoty i aranżu z pewnością idzie z ich twórczością lepiej w parze, co zresztą ukazuje następujący po Danse Macabre utwór Mosty. Hipotezę nie do końca podkreśla dalsza ballada Wąż, która osnuta w wolnych wirażach aranżu paradoksalnie tworzy spójną, ale mało zaskakującą całość, której brakuje ciekawszego rozwinięcia.
Mefedron w pewnym momencie przypomniał mi o jednym z Polskich beniaminków, który z niewiadomych dla mnie do dziś przyczyn, nie rozwinął kariery… a na Polskiej scenie został zupełnie niedoceniony. Mowa o formacji Normalsi, którzy mimo niesamowitego potencjału przebojowości, rockowego pazura i genialnych tekstów dziś pozostaje nieznany. Mefedron, przypomina mi ich swoją żywiołowością aranżu i zaangażowaniem (Danse Macabre). Nie mogę tego powiedzieć o lirykach, które tej pierwszej grupie niestety nie dorównują, a co gorsza niektórymi fragmentami kompletnie zatapiają moje oczekiwania swoją błahością (Chłopaki). Zapewne można to usprawiedliwić celowością lekkości mefedronowej konwencji, tak jak mamy ku temu sposobność doświadczenia w tekstach Piotra Roguckiego ze wspomnianej Comy. Zostawiłbym to więc jednak kwestii gustu.
Skutki niepożądane i zagrożenia po Mefedronie? „Zejściu” po zażyciu mefedronu towarzyszy fatalne samopoczucie, uczucie pustki, bezradności, a także bezsenność, szybkie bicie serca czy drgawki. Drgawek nie miałem, ale impuls pustki zaistniał. Ponadto, substancja ma najprawdopodobniej silne działanie uzależniające. Z dawkowaniem jednak problemów nie będzie, bo niestety, ale płyta to niecałe pół godziny rockowego szaleństwa, które kończy się równie szybko jak zaczęło. Replay!