Nocny SuperSam – „Tworzenie muzyki ma być przyjemnością” – wywiad z Wawrzyńcem Dąbrowskim

Rozmowa z kompozytorem muzyki i frontmanem projektu Nocny SuperSam, Wawrzyńcem Janem Dąbrowskim. O najnowszym albumie, „Dźwiękoszczelnej”, opowiadał Agacie Mai Kozłowskiej w rozmowie przeprowadzonej 30 listopada 2018 roku. Agata Maja Kozłowska: Na początku chciałabym zapytać o Waszą trasę koncertową.

Wawrzyniec Dąbrowski: Członkowie projektu Nocny SuperSam są aktualnie zaangażowani w wiele różnych inicjatyw. Wokalistka, Agata Fijewska, jest aktorką warszawskiego Teatru Młyn i obecnie gra w spektaklach. Grupę współtworzą muzycy, Maciej Rozwadowski (instrumenty perkusyjne) i Rafał Trzciński (bas). Ponadto okres przedświąteczny nie sprzyjałby promocji płyty. Trasę koncertową zaplanowaliśmy zatem na marzec przyszłego roku. AMK: Lubisz taką formę kontaktu z publicznością? WD: Praca w studiu przy nagrywaniu płyty jest w dużej mierze zaplanowana, wyreżyserowana. Wszystko jest powtarzalne aż do uzyskania pożądanego efektu. Z kolei każde wyjście na scenę jest jedyne w swoim rodzaju i wiąże się z wymianą energii oraz interakcją ze słuchaczami. Nigdy nie wiadomo w jakim nastroju będą fani, czasem publiczność jest zdołowana, nieprzystępna, innym razem udział w koncercie wywołuje w zgromadzonych istny szał – ludzie są po prostu szczęśliwi, że mogą zobaczyć nasz zespół na żywo. Nie ma reguły na przebieg koncertu, co jest również źródłem tremy, bo nigdy nie można niczego przewidzieć. AMK: Rozumiem, że podczas koncertów główny ciężar spoczywa na frontmanach, czyli na Tobie i Agacie Fijewskiej?

fot. Dave Izaak

WD: Nie do końca tak jest, że cały ciężar spoczywa na frontmanach. Każdy dobry muzyk wie, jak ważnym wsparciem są muzycy grający w tle. Dają oni poczucie pewności. Ale oczywiście uwaga widzów skupia się głównie na wokalistach i to w ich roli leży, aby przejmować i oddawać tę energię. Nie wyobrażam sobie gry w zespole, w którym na poziomie emocjonalnym coś szwankuje. Może tak się dziać w krótkim okresie, ale nie może to być stan permanentny. Wspólne tworzenie muzyki ma być przyjemnością. Relacje zachodzące w zespole porównałbym do intymnego związku dwojga ludzi, gdzie trzeba się dobrze czuć ze sobą, komunikować – niekoniecznie werbalnie, a np. za pomocą sekretnych znaków. Kiedy chce się użyć kolokwialnego zwrotu – „wszystko żre”, to znaczy, że zespół jest zgrany. W sytuacji, gdy coś nie rezonuje między kapelą a publicznością, warto spróbować nawiązać ten kontakt. Najpierw należy wyczuć, w jakim kierunku to powinno pójść, środki powinny być dobrane odpowiednio do sytuacji. Jeśli fani czują się na przykład niepewni, można spróbować rzucić jakiś żart ze sceny, który momentalnie rozładuje atmosferę. AMK: Może jest jakiś koncert, który z jakichś względów najbardziej utkwił Ci w pamięci? WD: To trudne pytanie, ponieważ zagrałem ponad czterysta koncertów. Większość była fajna, takich fatalnych, słabych było zdecydowanie mniej. Bardzo miło wspominamy z Nocnym SuperSamem koncert w Kopalni Guido w Zabrzu. To była super przygoda, frajda, aby spotkać się z ludźmi w tak nietypowej przestrzeni.

AMK: To faktycznie niezwykłe. Czy uważasz, że czegoś brakuje w polskiej muzyce, a Wy staracie się wypełnić tę niszę? WD: Zdecydowanie nie. Gdybyśmy chcieli wypełnić jakieś braki, nie byłoby naszego zespołu. Tworzy się muzykę z wewnętrznej potrzeby, z chęci wyrażenia siebie. Nie zawracamy sobie głowy tym, co jest potrzebne w polskiej muzyce, co nie znaczy, że jesteśmy głusi na nowe trendy. AMK: To może powiedz mi, jak to się wszystko zaczęło? WD: Do wzięcia udziału w projekcie zaprosiły mnie siostry Agata Fijewska i autorka tekstów piosenek Natalia Fijewska-Zdanowska. To było dla mnie nietypowe doświadczenie, bowiem po raz pierwszy miałem podjąć się stworzenia muzyki do utworów napisanych nie przeze mnie tylko przez kogoś innego. Zgodziłem się, bo teksty spodobały mi się, były bliskie temu, co sam bym napisał. A ponadto było to dla mnie nowe wyzwanie. Początkowo projekt miał być jednopłytowy. W ten sposób powstał nasz pierwszy longplay „Plac zabaw” nagrany w 2014 roku. Jednakże tak się ze sobą dobrze czuliśmy, że postanowiliśmy nasz projekt kontynuować, Natalia napisała nowe teksty. AMK: Jesteście raczej skromnym zespołem. Czy trudno być sobą, a jednocześnie zaistnieć na rynku muzycznym? Czy pojawiały się jakieś naciski, abyście nagrywali wbrew sobie dla lepszego komercyjnego sukcesu?

fot. Dave Izaak

WD: Głęboko wierzę, że kiedy robisz to, co lubisz, i jesteś sobą, ludzie będą to czuć. To pokazuje moje wieloletnie doświadczenie muzyczne. Firmy fonograficzne i wydawcy najbardziej cenią sobie współpracę z artystami, którzy wiedzą, czego chcą. AMK: Wówczas taka twórczość jest dojrzała i nikt nie może Wam mówić, co macie myśleć. WD: Wydawca ma asa w rękawie w postaci kontaktów, które często są wypracowywane latami. Jeśli wydawca obiera pieczę nad zespołem, to oznacza, że jest on na tyle dobry, że warto w niego zainwestować. My sami siebie wydajemy, co z kolei nakłada na nas ciężar autopromocji. Najwięcej czasu i zaangażowania poświęcamy tworzeniu muzyki, co w efekcie odbywa się kosztem promocji.

AMK: Odnosząc się do tekstów z albumu „Dźwiękoszczelna”, Wasza obecność na Facebooku i w mediach społecznościowych jest paradoksem. Takie są prawa rynku, musicie się promować, chcecie być w stałym kontakcie z fanami, a zarazem nie gonić za popularnością. WD: Facebook, podobnie jak telefon czy nóż jest fajnym narzędziem tylko trzeba się umieć nim posługiwać. Jeśli damy nóż dziecku, może zrobić krzywdę komuś lub sobie. Media społecznościowe same w sobie nie są złe, dopiero szkodliwe jest uzależnienie od nich albo czynienie z nich celu samego w sobie. Natalia umie zawrzeć paradoksy tego świata w tekstach piosenek, które balansują na granicy pastiszu i przy pierwszym przesłuchaniu mogą się wydać błahe. Moim absolutnym faworytem na płycie jest fragment piosenki „Tam, tam” Już nie będziesz spokojny/ nie pozbędziesz się wojny/ choć w tej wojnie kto inny…/ zawsze będziesz współwinny… Z jednej strony chcemy cieszyć się chwilą przyjemności, czerpać satysfakcję z tego, czego doświadczamy, z drugiej strony usiłujemy nie pozostać obojętni na krzywdę, która dzieje się za ścianą. Trudno to jakoś połączyć, zbalansować. To jest dla mnie fenomen tego tekstu, że nie daje gotowych odpowiedzi, tylko każe to przemyśleć samemu. Na tym polega tekst artystyczny, w przeciwnym razie mielibyśmy utwór umoralniający czy kazanie, a nie mamy zamiaru nikomu mówić, jak ma żyć. Na sprawy, które są niewygodne zwracamy również uwagę w utworze pt. „Nienarodzony”. AMK: Słuchałam wywiadu z Anną Marią Jopek, która mówiła, że poprzez swoją muzykę stara się przenosić słuchaczy do innego wymiaru, odciągnąć od tej biedy życia. Wy z kolei mam wrażenie chcecie coś zamanifestować, sprawić, aby odbiorca nad czymś się zastanowił i nie żył tak bezrefleksyjnie. WD: My chcemy się podzielić naszym sposobem widzenia współczesnego życia. AMK: Tak właśnie wygląda życie w wielkim mieście? WD: Myślę, że teksty pisane przez Natalię są aktualne. Te teksty są uniwersalne, opisują pewne sytuacje, ale pozbawione są wartościowania, nie mówimy, co jest dobre, a co złe. AMK: Co prawda nie wygłaszacie jednoznacznych sądów, niemniej album wydał mi się smutny. Po wysłuchaniu singla „Nie” sądziłam, że to pójdzie w innym kierunku. WD: Ja lubię muzykę smutną, ale ona nie działa na mnie depresyjnie. Wierzę w to, że jest wiele osób, które sięgną po ten album. Na Facebooku czytałem wiele komentarzy zwłaszcza pod „Nienarodzonym”, że jest to utwór mocny, ale piękny. Wielu słuchaczy dziękowało nam za ten utwór, przeżyli go na tyle, że chcieli się z nami podzielić swoimi odczuciami, a reakcja odbiorców dla nas, twórców jest najważniejsza. Chodzi o to, aby posługiwać się jednym językiem. Jeśli w kimś rezonuje ta sama częstotliwość, co w nas, to dobrze się z tym czujemy i możemy o tym porozmawiać. Jeśli ktoś za naszą twórczość jest wdzięczny, to znaczy, że przynieśliśmy mu radość, ulgę, przyjemność czy też poruszenie. Oczywiście są osoby, które nie chcą mieć dzieci i tutaj jest jasny przekaz – jak nie chcesz, to nie musisz. Ja ten utwór interpretuję też inaczej: są takie osoby, które bardzo chcą mieć dzieci, ale nie mają pieniędzy albo mają poczucie, że nigdy nie będą doskonałymi rodzicami i to ich powstrzymuje. AMK: Spośród utworów z płyty wyróżnia się piosenka pt. „Niespełnieni”. Mam wrażenie, że jest ona inna, bardziej liryczna, a tekst jest jeszcze bardziej niejednoznaczny, mroczny. WD: W moim odczuciu ten utwór opowiada o romansie. Rodzi takie pytanie, a co będzie, jeśli posuniemy się o krok dalej w przyjemnym flircie? AMK: Zastanawiam się, czy oczekujecie od fanów, że będą rozumieli Wasze teksty, czy niekoniecznie i macie satysfakcję, że Wam jako twórcom się podoba, umieliście pokazać, co Wam w duszy gra i jeśli jedna osoba na sto zrozumie, to wystarczy?

fot. Dave Izaak

WD: Mnie kompletnie nie interesuje, czy ktoś rozumie naszą twórczość, ale ważne dla mnie jest, co czuje. Jeśli teksty poruszają słuchacza, to znaczy że udało nam się nawiązać rozmowę, mamy sobie coś do powiedzenia. Jeśli ktoś miałby rozkładać teksty na czynniki pierwsze, analizować, to moim zdaniem mijałoby się to z celem. Utwór, który zostaje wydany, później jest filtrowany przez wrażliwość i system wartości odbiorcy. Sztuka w przeciwieństwie do nauki nie dąży do obiektywizmu, najważniejsze jest to, co się aktualnie czuje. Właśnie ten subiektywizm jest super. AMK: Chciałabym się odnieść jeszcze do tytułowej „Dźwiękoszczelnej”, wszyscy jesteście artystami, więc nie pracujecie na etacie, zatem też macie inne spojrzenie. Skąd ten temat pracy w korporacji? WD: Każdy z nas zajmuje się innymi rzeczami, ale mieliśmy różne doświadczenia zawodowe, ja też pracowałem w biurze, więc mogę się do tej tematyki odnieść. Myślę, że nie ma nic złego w pracy biurowej, o ile ktoś się w ten sposób realizuje. Mam znajomych, którzy są wręcz stworzeni do pracy w korporacji. Jeśli ktoś umie się dopasować do reguł panujących w takiej firmie, to nie ma w tym nic złego. Tekst jest bardziej uniwersalny i mówi o zniewoleniu. „Dźwiękoszczelna” traktuje o wyparciu naturalnych popędów, tłamszeniu własnego ja w imię dopasowania się do sytuacji społecznej. Problem zaczyna się wtedy, gdy ktoś w swojej pracy cierpi i pozwala się uśmiercić za życia. Wydaje mi się, że ludzie udają, bo myślą, że tak trzeba. AMK: Na zakończenie naszej rozmowy chciałabym zapytać o szatę graficzną „Dźwiękoszczelnej”, bo zdjęcia są bardzo interesujące. WD: Zdjęcie na okładkę wykonała bardzo znana słowacka fotografka, Evelyn Bencicova. Ona wykonuje bardzo mocne, dosadne zdjęcia, co można zobaczyć na jej profilu. To jest jedna z jej najsubtelniejszych fotografii i moim zdaniem idealnie pasuje do tytułu albumu „Dźwiękoszczelna”. Zdjęcie zostało wykonane w studiu w budynku słowackiego radia. Chciałabym podkreślić, że dla nas to był olbrzymi sukces, kiedy napisaliśmy do Evelyn Bencicovej i zostaliśmy pozytywnie odebrani. Obawialiśmy się odmowy lub zaporowej ceny. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Pozostałe zdjęcia w tej samej przestrzeni wykonał Dave Izaak podczas jednodniowej sesji inspirowanej zdjęciem z okładki, ale według swojej artystycznej wizji. AMK: Dziękuję za rozmowę i życzę wszystkiego dobrego.

WD: Ja również dziękuję i wszystkich czytelników portalu zapraszam na nasz fanpage na Facebooku oraz na Spotify, aby zapoznali się z najnowszym albumem.