Wzgórza Banatu, między Karpatami, Dunajem i Cisą, skrywają jedno z najbardziej fascynujących miast kontynentu – Timisoarę. Ten nieoczywisty klejnot Rumunii, z jego barwną historią, żywą kulturą i pulsującą sceną muzyczną, jest miejscem, które na zawsze zapada w pamięci każdego, kto je odwiedzi.
Nazywana „Małym Wiedniem” ze względu na bogactwo architektoniczne, Timisoara łączy w sobie elegancję starych budynków z secesyjnymi fasadami i nowoczesnymi budynkami, które są dowodem na dynamiczny rozwój miasta. Przemyślane miejskie planowanie pozwoliło zachować starą tkankę architektoniczną, tworząc jednocześnie przestrzeń dla nowoczesnej sztuki i kultury.
Timisoara jest znana również jako miejsce, które zapoczątkowało koniec ery komunistycznej w Rumunii. To, co zaczęło się jako lokalne protesty, ostatecznie doprowadziło do upadku reżimu Nicolae Ceaușescu. Wydarzenia, które zapoczątkowały te historyczne zmiany, upamiętnia między innymi Pomnik Krzyża Rewolucji.
Timisoara to miejsce, gdzie kultura jest tak różnorodna jak mieszkańcy tego miasta. Jest domem dla trzech teatrów narodowych – rumuńskiego, niemieckiego i węgierskiego, świadcząc o wielokulturowym charakterze tego miejsca. Artystyczne spektrum tego miasta rozciąga się od tradycyjnej folklorystyki, poprzez awangardową sztukę współczesną, aż po innowacyjne formy muzyki elektronicznej.
Pierwszym zaskoczeniem jest wszechobecność muzyki. Od melodyjnych eufonii lokalnych buskerów, przez eklektyczne jazzowe jam session w barach na Piata Unirii, do majestatycznych symfonii w Operze Rumuńskiej. Można by powiedzieć, że Timisoara jest miastem, w którym melodia nigdy nie milknie. Muzyka jest nieodłączną częścią życia w Timisoarze, w rytm której miasto żyje każdego dnia. Zarówno tradycyjne kluby jazzowe, jak i nowoczesne sale koncertowe, tworzą tu wyjątkową atmosferę. Miasto jest gospodarzem wielu festiwali muzycznych – od jazzu, przez rock, aż po muzykę elektroniczną.
Jazzx , znany niegdyś jako Festiwal Jazz TM, to jedno z najważniejszych wydarzeń muzycznych w Rumunii i ważny punkt na mapie europejskiej sceny jazzowej. To więcej niż tylko festiwal – to dni pełne muzyki, emocji i niezapomnianych wrażeń, które łączą się w jedno wielkie święto dźwięków. Tegoroczny festiwal odbył się w dniach 28 czerwiec – 2 lipiec wypełniając centrum Timisoary dźwiękami jazzu w najróżniejszych formach – od tradycyjnych interpretacji, przez awangardowe eksperymenty, po fusion z innymi gatunkami. Festiwal Jazzx jest jednym z tych festiwali, które potrafią zaskoczyć. Program jest starannie wyselekcjonowany, tak aby zapewnić szeroki przekrój stylów jazzowych. Nie brakuje tu uznanych nazwisk, jak i młodych talentów, zarówno z Rumunii, jak i z całego świata. Festiwal daje szansę odkrycia nowych artystów, nawiązania rozmów z muzykami i zanurzenia się w kreatywny świat jazzu.
Centrum muzycznej akcji była Piața Libertății, czyli Plac Wolności. Spośród rumuńskich artystów z jak najlepszej strony dał się poznać kwintetu Luizy Zan, wokalistki o unikalnym głosie i stylu, łączącej tradycyjne jazzowe brzmienia z wpływami muzyki rumuńskiej. Występ ten był nie tylko prezentacją jej muzycznej wirtuozerii, ale także podzielenie się z publicznością swoją pasją do muzyki. Tym, co naprawdę wyróżniało ten koncert, była intensywna emocjonalność. Luiza Zan, ze swoją charakterystyczną charyzmą, poruszała publiczność, wprowadzając ją w swoje emocje i doświadczenia. Każdy utwór był osobistym wyznaniem, które publiczność odbierała z pełnym zrozumieniem.
Doskonałą wizytówką rumuńskiej sceny jazzowej był również występ tria pianisty Andreia Petrache. Tu również najważniejszym aspektem była autentyczność i szczerość, z jaką artyści prezentowali swoją muzykę. Każdy utwór, każda melodia, każda improwizacja była pełna emocji i ekscytacji. Było to odczuwalne nie tylko w muzyce, ale także w interakcji z publicznością.
Wiele pozytywnych emocji dostarczył zespół VanDerCris. Ich muzyka oparta była na tradycyjnym jazzowym fusion z chwytliwą melodyką, siarczystymi rockowymi riffami i czasami wręcz pastoralnymi rumuńskimi motywami ludowymi. Na czele tej eklektycznej mieszanki stał Horea Silvio Crișovan, którego mistrzowskie umiejętności gitarowe stanowiły serce i duszę zespołu. Crișovan prowadził swoim zespołem z niesamowitą gracją, przechodząc płynnie pomiędzy spokojnymi, refleksyjnymi momentami a żywiołowymi, pełnymi energii solówkami. Dynamika i interakcja między muzykami były na tyle silne, że publiczność bez trudu dała się porwać sile ich scenicznej ekspresji.
Najbardziej elektryzującymi przedstawicielami jazzowej pianistyki był brytyjski Mammal Hands i trio Tigrana Hamasyana. Pierwszy z nich, składający się z saksofonisty Jordana Smarta, pianisty Nicka Smarta i perkusisty Jesse’ego Barretta, zanurzył publiczność w swoim unikalnym świecie muzycznego wyrafinowania poprzez splot jazzu i muzyki elektronicznej. Rezydujący z dala od muzycznych centrów, w jednym z najbardziej odizolowanych brytyjskich miast, Norwich, Mammal Hands prezentowali materiał z najnowszego albumu „Gift from the Teres”. Repertuar z tej płyty, pełen głębokich i organicznych dźwięków, była idealnym tłem dla niesamowitego widowiska na żywo.
Tigran Hamasyan jest nie tylko jednym z najwybitniejszych pianistów swojego pokolenia, ale również artystą, który z powodzeniem łączy tradycję z nowoczesnością. Jego unikatowy styl wyłania się z głębokiego zakorzenienia w armeńskiej tradycji muzycznej, wzbogaconej o wpływy jazzu amerykańskiego oraz rocka progresywnego To połączenie sprawia, że jego muzyka jest zarazem ekscytująco nowatorska i głęboko sentymentalna. W kompozycjach Tigrana słychać zarówno bogactwo armeńskich melodii, jak i wirtuozerską improwizację jazzową. Tigran Hamasyan jest prawdziwym skarbem współczesnej sceny jazzowej. Jego muzyka jest dowodem na to, że tradycja i nowoczesność mogą współistnieć w harmonii, tworząc coś naprawdę wyjątkowego.
Oba koncerty były dowodem na to, że jazz wciąż ewoluuje, czerpiąc z różnorodnych tradycji i wprowadzając nowe elementy. Mammal Hands i Tigran Hamasyan nie tylko pokazali swój niebywały talent, ale również podkreślili, jak ważne jest ciągłe poszukiwanie i eksperymentowanie w muzyce.
Wyczekiwany koncert The Comet Is Coming w całej swej krasie ukazał energetyczną eksplozją improwizacji. Shabaka Hutchings, saksofonista o międzynarodowej renomie, zdobył sobie w ciągu ostatniej dekady miano jednego z najbardziej wpływowych muzyków na brytyjskiej scenie improwizowanej. A jednak to właśnie na festiwalu Jazzx w Timisoarze, wraz z zespołem The Comet Is Coming, pokazał, że jego twórczość ma jeszcze więcej do zaoferowania.
Grupa, w skład której wchodzą także klawiszowiec Dan Leavers i perkusista Max Hallett, dostarczyła publiczności 90 minut niczym nieskrępowanej improwizacji. W ich brzmieniu słychać było echa rocka psychodelicznego, dubu, a nawet swinga. Wszystko to podane w intensywny sposób, który w Timisoarze sprawił, że Piața Libertății niemal wstrząsała się od basowych drgań. Utwór Code z ich najnowszego, czwartego albumu „Hyper-Dimensional Expansion Beam” idealnie ilustruje potęgę The Comet Is Doming. Leavers wykorzystuje swoje dualne syntezatory do stworzenia pełnego przestrzeni tła dla eksplozji dźwięków wydobywających się z saksofonu Hutchingsa.
Jednak to nie tylko energia charakteryzowała ten koncert. Chwile spokoju i głębokiej muzykalności przeplatały się z potężnymi riffami i czasami wręcz brutalną motoryką brzmienia. Momenty, w których każdy z muzyków miał okazję do solowego popisu, ukazywały ich indywidualne talenty. Hutchings, z niezwykłą umiejętnością grył między różnymi oktawami, przywodził na myśl zarówno surowy free jazz Alberta Aylerra, jak i zwinność bebopowego Charliego Parkera.
Mimo że The Comet Is Coming często prezentuje bezustanną, surową moc, jest w ich muzyce coś zaraźliwie życiowego. Oświadczenie Hutchingsa o tym, że zamierza zrobić przerwę w grze na saksofonie, sprawia, że każdy ich koncert staje się niepowtarzalnym wydarzeniem. The Comet Is Coming udowodnił, że jazz może być nie tylko głęboko emocjonalny, ale też niesamowicie energetyczny. To była niezapomniana noc pełna muzycznych emocji, które na długo pozostaną w pamięci uczestników festiwalu.
Największą gwiazdą festiwalu był niewątpliwie legendarny zespół Shakti. Międzynarodowa supergrupa indo-jazzowa, z niebywałą mocą zawitała na festiwalu, przynosząc ze sobą echa historycznych koncertów i nową muzyczną energię. Mimo promocji nowego albumu, publiczność miała okazję usłyszeć odrodzone stare hity, takie jak Zakir Johna McLaughlina czy złożony i precyzyjnie wykonany 5 In The Morning, 6 In The Afternoon. Nowi członkowie, tacy jak wokalista Shankar Mahadevan, wnieśli świeżość do zespołu. Jego głos, opisany przez Zakira Hussaina jako „The Voice”, dodawał dynamiki i prowadził zespół w tanecznym uniesieniu.
Nowe kompozycje, takie jak This Moment, przyciągały uwagę publiczności swoją energią i ekspresją, natomiast Bending the Rulet Mahadevana z jego urokliwymi melodiami i rytmami niewątpliwie przysporzył zespołowi wielu nowych fanów. Shakti od zawsze charakteryzowało się umiejętnością łączenia lirycznego piękna z ekscytującą wirtuozerią. Jednak to nie tylko umiejętności solowe członków zespołu zapadły w pamięć publiczności. Najbardziej pamiętne momenty koncertu to te, kiedy cały zespół grał razem, przekazując sobie muzyczne frazy, tworząc niesamowitą dynamikę. Nie sposób nie wspomnieć o fenomenalnym zakończeniu – Finding the Way. Rozpoczynając się od uwodzicielskiej melodii You Know, You Know, utwór osiągnął apogeum w rytmicznym duecie pomiędzy Selvaganeshem Vinayakramem, a Zakirem Hussainem.
Shakti, choć w skondensowanej formie w porównaniu z wcześniejszymi wersjami zespołu, dostarczyło niesamowitego muzycznego doświadczenia. Ich koncert w Timisoarz, który można było oglądać na bezdechu, był prawdziwie piękny i błyskotliwy, udowadniając, że prawdziwa muzyka nie zna granic ani czasu.
Gdy mowa o artyście kryjącym się pod pseudonimem Thundercat, myślimy o artystycznym paradoksie. Z jednej strony jest to basista o nadludzkiej technicznej zdolności, który pisze utwory o swoim kocie. Z drugiej – jest to artysta, który porusza tematy alkoholizmu, żałoby i straty. Takie sprzeczności znalazły odzwierciedlenie także podczas jego koncertu. Charakterystyczne basowe popisy Thundercata, które wydają się jednocześnie chaotyczne i płynne, były esencją jego stylu – technicznej precyzji połączonej z głębokim uczuciem.
Interesujący był kontrast między utworami przepełnionymi prawdziwie jazzową improwizacją i szaleństwem (Justin Brown na perkusji!), a najbardziej znanymi pozycjami Thundercata, które są świetnymi pop funkowymi hitami. Publiczność z entuzjazmem przyjęła Them Changes, który pobudził cały skwer do tańca, podczas gdy Funny Thing przyniósł falę radosnej euforii. Eklektyczny repertuar Thundercata pokazał, że artysta wraz ze swoim zespołem potrafi zaspokoić potrzeby każdego słuchacza. Dzięki umiejętności łączenia technicznej wirtuozerii z emocjonalną głębią, Thundercat i jego grupa dostarczyli publiczności niezapomnianego doświadczenia.
Nowa fala jazzu w UK nieustannie zyskuje na sile, a koncert Ezra Collective pokazał prawdziwą siłę tej formacji. Energia emanująca ze sceny była niewiarygodna. a zespół wręcz iskrzył entuzjazmem co przenosiło się na każdego na widowni. Kiedy zabrzmiały pierwsze nuty Ego Killah, szybko można było docenić zgranie zespołu. Ta idealna synchronizacja słyszalna była też w Space Is The Place legendarnego zespołu Sun Ra stanowiącego nieodzowną inspirację dla Brytyjczyków.
Przywództwo w zespole pełni charyzmatyczny perkusista, Femi Koleoso. Jego perkusyjne popisy to prawdziwa uczta dla oczu, łącząca w sobie perfekcyjne opanowanie instrumentu z umiejętnością pozostawienia przestrzeni dla reszty zespołu. Punktem kulminacyjnym był moment, kiedy saksofonista i trębacz weszli w tłum, podczas Victory Dance. Nawet rozdzieleni pomiędzy scenę a publiczność, zachowali perfekcyjną zgodność artystycznego przesłania.
Benjamin Duterde, bardziej znany pod pseudonimem scenicznym Ben l’Oncle Soul, to jedna z najjaśniejszych gwiazd francuskiej muzyki soul. Kiedy pojawił się na scenie festiwalu Jazzx, wszyscy wiedzieli, że czeka ich wieczór pełen magii. Pomimo, że Ben ma na swoim koncie cztery studyjne albumy, w tym najnowszy „Addicted to You” z 2020 roku, jego koncert pokazał, że jest artystą, który nieustannie się rozwija. Każdy utwór, każdy dźwięk był wyjątkowy i przenosił publiczność w inny wymiar. Artysta zachwycił widownię swoim unikalnym stylem, który łączy tradycyjne brzmienie soul z nowoczesnymi wpływami. Jego głos, pełen pasji i głębi, idealnie komponował się z muzyką, tworząc niezapomniane chwile dla wszystkich obecnych. Kiedy światła zgasły, a ostatnie dźwięki ucichły (Summertime, I’ve Got You Under My Skin), jedno było pewne: Ben l’Oncle Soul to artysta, którego koncerty zostają w sercach słuchaczy na długo.
Festiwal zakończył się występem bliźniaczek (Naomi i Lisa-Kaindé Diaz) z zespołu Ibeyi, prezentując materiał ze swojego najnowszego albumu „Spell 31”. Ich muzyka to doskonałe połączenie elektroniki, hip-hopu, neo-soulu oraz wpływów afro-kubańskich, francuskich i wenezuelskich. Na scenie obie artystki współgrają z niewiarygodną lekkością. Głosy bliźniaczek, wsparte klawiszami (Lisa-Kaindé) oraz cajónem i bębnami batá (Naomi), tworzyły harmonijne połączenie w utworach takich jak Exhibit Diaz czy Stranger / Lover.
Nowe piosenki, takie jak Lavender & Red Roses czy Creature (Perfect), nabierają na żywo zupełnie nowej energii, uwydatniając zarówno siłę duetu, jak i ich wrażliwość. Publiczność z entuzjazmem odpowiedziała również na starszy singiel River, który przyjęła jak emocjonalny okrzyk bojowy. Najbardziej wzruszającym momentem wieczoru było wykonanie Sister 2 Sister – miłosnego listu sióstr do siebie nawzajem. Ich lekko zaaranżowane ruchy sceniczne i autentyczna czułość w wykonaniu były esencją ich więzi.
W jednym z niedawnych wywiadów, Lisa-Kaindé wyznała: Ibeyi istnieje na żywo. To właśnie na scenie czerpiemy naszą siłę, moc i poezję. Urodziłam się po to, by śpiewać z moją siostrą na scenie – wiem o tym. Te słowa znalazły potwierdzenie podczas ich koncertu.
Jazzx to jednak nie tylko muzyka na żywo. Festiwal łączy różne formy sztuki i kultury. Od warsztatów muzycznych, przez wykłady i dyskusje, po projekcje filmów – festiwal stara się uwrażliwić publiczność na bogactwo i różnorodność kultury jazzowej. Charakterystyczną cechą Jazzx jest też jego lokalizacja. Wszystko odbywa się na otwartym powietrzu, w różnych częściach miasta – od placów i parków, poprzez zabytkowe budynki, aż po mury wojskowych baraków (jam sessions!!!), tworząc wyjątkową atmosferę. Muzyka płynie z różnych miejsc, a festiwal żyje razem z miastem.
To właśnie ta unikalna kombinacja – połączenie wspaniałej muzyki z urokliwym otoczeniem i gorącą, rumuńską gościnnością – sprawia, że festiwal Jazzx w Timisoarze daje prawdziwe, autentyczne doświadczenie jazzu, w miejscu, które tętni kulturą i historią. To miejsce, gdzie można odkryć nowe dźwięki, spotkać się z ludźmi o podobnych zainteresowaniach i przede wszystkim, zanurzyć się w wyjątkową atmosferę jazzu.
Zdjęcia (od góry): Shabaka Hutchings (The Comet is Coming), Luiza Zan, Nick Smart (Mammal Hands), Tigran Hamasyan, Shakti, Thundercat, Ezra Collective, Ben l’Oncle Soul, Ibeyi
Autor zdjęć: Marcin Puławski