20231106_223551
20231106_223551

Hiromi – Teatro Metropolitan – Katania

W magicznym otoczeniu Sycylii

W cieniu eterycznych sycylijskich wieczorów, pod sklepieniem gwiazd, Hiromi Uehara wraz ze swoim kwartetem Sonicwonder, złożonym z perkusisty Gene’a Coye’a, basisty Hadriena Férauda, pianistki Hiromi i trębacza Adama O’Farrilla, przekroczyła bramy „Sonicwonderland„. Album, który wyszedł spod ich kreatywnych palców w 2023 roku, wydawał się jeszcze bardziej żywy, jeszcze bardziej namacalny w otoczeniu sycylijskiego teatru, ale po kolei…

Dialogi dźwięków i emocji Hiromi

To był wieczór dialogów – Hiromi, zaskakująco reaktywna, zdawała się tańczyć z publicznością. Zaskoczona, może nawet i onieśmielona, gdy rozpoznawalne motywy wywoływały aplauz. Przypomniałem sobie mój pierwszy koncert Hiromi z 2015 roku – ta sama radość z grania, która niegdyś była wybuchowa, teraz nabrała bardziej subtelnych barw. Zespół prezentował się jako spójna całość, z większą dojrzałością niż kwartet, który widziałem kilka lat temu.

Zmiana w dominacji dźwięków

Dźwięki tego wieczoru wypełniały przestrzeń, tworząc aurę wirtuozerii, która była kiedyś zdominowana przez perkusyjny „hałas” Simona Phillipsa. Hiromi nie zrezygnowała jednak z pełnych energii perkusyjnych eskapad, która dodawała dynamiki każdemu utworowi, lecz tym razem po prostu nie dominuje one nad resztą dzięki wyważeniu Coye’a. Był to koncert zespołowy, gdzie każdy członek miał równą część w opowiadanej historii. Muzyka – ekspresywna, bez granic, pełna artystycznego ducha.

Tego wieczoru wydawało się, że to jednak to O’Farrill z trąbką wiodł prym, wznosząc publiczność na wyżyny ekscytacji swymi solówkami, wspartymi przez dynamiczną upbeatową perkusję Coye’a i pulsujący bas Férauda. Hiromi, jakby chcąc nadzorować to muzyczne przedsięwzięcie, trzymała się nieco na uboczu, z perfekcją szukającą swojego miejsca w każdej kompozycji. Całość koncertu była świadectwem demokratycznej natury muzyki Hiromi – gdzie ekspresja i technika szły w parze bez jednostronnego dominowania.

Soniczna galopada

Gdy pierwsze akordy utworu Wanted rozbrzmiały w przestrzeni Teatru Metropolitan, Hiromi, z charakterystycznym dla siebie zapałem, rzuciła się w wir dynamicznych melodii, w których każda nuta wydawała się nie tylko żądana, ale i wymagana. Komunikacja między członkami zespołu była tak płynna, jak gdyby wspólnie tworzyli muzykę w tym samym oddechu. Wanted na żywo to był wybuch energii, który rozesłał falę entuzjazmu przez całą sycylijską noc.

Sonicwonderland, otworzył przed słuchaczami drzwi do Hiromi’s muzycznego świata pełnego innowacji i zaskoczeń. Skomplikowane przejścia, zabawy tempem i rytmem sprawiały, że kompozycja ta na żywo nabrała jeszcze większego wymiaru. Z każdym taktownym skokiem basu Férauda i każdym precyzyjnym uderzeniem perkusji Coye’a, Hiromi prowadziła słuchaczy przez labirynt dźwięków, których niemal można było dotknąć. O’Farrill, ze swoimi trąbkowymi wejściami, dodawał utworowi dodatkowego wymiaru, nadając całej kompozycji magiczną aurę. Sonicwonderland w wykonaniu na żywo to był rozruszany kalejdoskop dźwięków, który z łatwością przeniósł wszystkich do muzycznego raju Hiromi.

Go Go zabrzmiał melanżem lirycznego basu i klimatu trąbki Milesa Davisa , a całość koncertu, choć pełna hipnotyzujących improwizacji, zdawała się trzymać w ryzach, nie dopuszczając do pełnego wybuchu emocji. Niekiedy miałem wrażenie jakby brakowało tej iskry, która przy zejściu do głównego tematu mogłaby wywołać muzyczną erupcję. W Reminiscence brak wokalu Oli Rockbergera wypełniła trąbka O’Farrilla, z lirycznym solo, które przywodziło na myśl Cheta Bakera. Świetny klimat.

Powrót Hiromi do korzeni?

Dopiero w połowie koncertu Hiromi znów zapłonęła, powracając do swojej żywiołowej natury, która niegdyś była jej znakiem rozpoznawczym, przynajmniej w moim mniemaniu.To był moment, dla którego znowu chciałem ją zobaczyć. Eksplozja emocji i techniczna maestria, jakby zaraz miała odfrunąć od fortepianu. Na bis, Sicilian Blue i Bonus Stage były finałem, który jeszcze raz podniósł publiczność z miejsc, przypominając o niegasnącej pasji Hiromi do muzyki.

Widać było, że Hiromi ewoluowała. Nie chodzi już o techniczne popisy, które pamiętam z pierwszych koncertów, ale o dojrzałą artystkę, wyrafinowaną, szukającą perfekcji i płynności w każdym dźwięku. Wulkan emocji, który widziałem kiedyś, teraz ustąpił miejsca czemuś bardziej wyważonemu. Improwizowane pasaże były hipnotyzujące, lecz ich eksplozje wydawały się nieco zbyt powściągliwe. Czy tak miało być?

Pożegnanie z Sycylią

Nie można opuścić koncertu Hiromi bez wyrażenia ogromnej wdzięczności dla Eventi Olimpo za stworzenie możliwości doświadczenia tej magicznej nocy. Organizacja na najwyższym poziomie pozwoliła publiczności w pełni zanurzyć się w muzycznym świecie „Sonicwonderland”.

Opuszczając koncert, nie byłem może kompletnie wniebowzięty, ale doświadczenie było bez wątpienia wartościowe. Hiromi, choć ewoluująca, nie traci swojego uroku – jest wciąż gwarancją muzycznej podróży na najwyższym poziomie. Hiromi to artystka, która nieustannie ewoluuje i eksploruje nowe granice muzycznej ekspresji, zawsze z szacunkiem dla swoich korzeni.